fbpx
Tadeusz Gadacz marzec 2010

Bankructwo humanisty czy „tylko” kryzys?

Zasadniczym problemem nie jest sprzeczność interesów między naukami przyrodniczymi i humanistycznymi, lecz pragmatyzm, który redukuje naukę do techniki. Dopóki się tego nie przemyśli i nie wypracuje się pewnego konsensusu, niewiele może się zmienić.

Artykuł z numeru

Mity w kulturze nadmiaru

Los nauk humanistycznych – w tym filozofii – wydaje mi się zagrożony. Autorzy październikowego „Znaku” wieszczą ich bankructwo – ja powiedziałbym ostrożniej – mamy dziś do czynienia z kryzysem humanistyki. Patrząc z perspektywy filozofii, mogę powiedzieć tak: w XX wieku żyło około stu dwudziestu filozofów, których obecnie uznajemy za klasyków. Spójrzmy w szczególności na pierwszą połowę XX wieku: Edmund Husserl – 17 tysięcy stron rękopisów; dzieł Heideggera ukazało się do dzisiaj 90 tomów; Herman Cohen pisał potężne dzieła – najpierw były to komentarze do poszczególnych myślicieli, a potem opracowania własnego systemu. To wszystko się skończyło. Gdybym w chwili obecnej – po śmierci Lévinasa, Ricoeura, a niedawno także Levi-Straussa – miał powiedzieć, kto jest wybitnym żyjącym filozofem, to miałbym niemały kłopot. Być może Habermas, ale pamiętajmy, że Habermas zawłaszczany jest zarówno przez socjologów, jak i politologów. A zatem, patrząc z takiej perspektywy, możemy mówić o kryzysie.

W jednym z tekstów październikowego „Znaku” Michał Januszkiewicz zauważa, że kryzys humanistyki możemy rozpatrywać w trzech różnych perspektywach: „po pierwsze – jak czytamy – może on być rozumiany jako sytuacja, w której humanistyka znalazła się w odwrocie, bo przestała w istotny sposób przystawać do problemów życia codziennego”. Sądzę, że jest to słuszna diagnoza, ponieważ w filozofii wielkie dzieła powstawały zawsze wtedy, gdy pojawiały się wielkie pytania filozoficzne, choćby słynne cztery pytania postawione przez Kanta: „Co mogę wiedzieć? Czego mogę się spodziewać? Co mam czynić? Kim jest człowiek?”. Być może nie powstają dziś wielkie dzieła, bo nie ma tego rodzaju pytań. Być może te pytania są obecnie inne, tyle że nie potrafimy ich jeszcze sformułować. Wierzę, że jeśli ktoś postawi odpowiednie pytanie albo pytania związane z obecną sytuacją życia codziennego, to filozofia się odrodzi.

„Po drugie – jak pisze Januszkiewicz – humanistyka przeżywa kryzys instytucjonalny, nie odgrywa bowiem żadnej ważnej roli w polityce państwa”. Trudno się z tym twierdzeniem nie zgodzić, bo mówi się o tym od dawna, że naukami dominującymi, czyli tymi, w które inwestuje się największą część budżetu przeznaczonego na naukę, są tak zwane nauki bio-info-techno. Nie tylko są one dominujące ze względu na ich skuteczność, pragmatyzm i zastosowanie technologiczne, lecz także ze względu na dominujące od Oświecenia przekonanie – o którym pisze między innymi Michał Paweł Markowski – że nauka stała się właściwie nową wiarą, która zastąpiła tradycyjną religię.

Uważam jednak, że podział sporu nie biegnie obecnie między naukami humanistycznymi a ścisłymi, ale między tak zwanymi naukami czystymi, które zajmują się teorią i ideami, a naukami stosowanymi, które zajmują się praktyką i zastosowaniem. Dlatego, jak sądzę, to, co obecnie nazywamy nauką, nie jest – w gruncie rzeczy – nauką w sensie ścisłym, ale techniką, bądź też nauką na usługach techniki. Podobne kłopoty jak badacze literatury czy filozofowie mogą mieć zatem matematycy, którzy zajmują się czystą matematyką, a nie matematyką stosowaną.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się