Nie pamiętam, jak długo byłam niewidzialna. Ani od czego się zaczęło. „Tu centralna baza rzeczy niewidzialnych Tu centralna baza rzeczy niewidzialnych Za chwilę pierwsze wiadomości”.
„Postanowiłam od dziś nie wstawać z łóżka, już tak zdechnę” – od czasu do czasu powtarzam sobie te słowa Zofii Stryjeńskiej.
Co jakiś czas pracownicy księgarni skrzynkę opróżniają, a listy wkładają między kartki książek zamówionych przez internet i rozsyłają po świecie. Taka wymiana.
Jest rok 1943. Węgierski pisarz Sándor Márai notuje w dzienniku: „Podejrzewam, że zestarzeć się będzie wspaniale. Wszystko zgęści się, zasuszy, będzie słodkie i całkiem gorzkie”.
Gapię się na portrety, które malowała, i próbuję sobie wyobrazić jej pracownię.
Drangularium, czyli „drobiazgi” albo „rzeczy małe”. W latach 70. Studenckie Centrum Kultury w Belgradzie zorganizowało wystawę pod takim tytułem. Około 30 artystów miało pokazać istotne dla siebie przedmioty.
Dawno, dawno temu, jeszcze przed potopem, żyły na ziemi olbrzymy. Stwory pół ludzie, pół demony. Bóg dał im jedno zadanie: miały robić chmury, a potem zaciągać je tam, gdzie on im każe.
Wstaję rano. Zapisuję w punktach, co powinnam zrobić. To, tamto i owamto. Ustalam priorytety. Dzielę według ważności i czasu, który zamierzam poświęcić każdemu zadaniu.
Przez 20 lat fotografka Zofia Rydet odwiedziła 20 województw. Do cyklu Zarys socjologiczny zrobiła 30 tys. zdjęć. Wiele można zobaczyć na stronie: zofiarydet.com. Istnieje ryzyko, że spędzi się na niej kilka godzin.
Kiedy spotkaliśmy się w 2008 r. we Frankfurcie nad Menem, nadal golił się dwa razy dziennie. „To mój pierwszy okupacyjny nawyk” – powtarzał. „Wtedy”, w Warszawie, tak właśnie próbował rozjaśnić twarz.
Przyjaźń wychodzi z serca. Przyjaciele się bawią. W berka, w chowanego, tak samo jak z bratem i z siostrą. Albo z siostrą i z siostrą. Albo z bratem i z bratem. Niektórzy tak mają, że kogoś nie lubią. A niektórzy tak mają, że kogoś lubią.
Oko w oko stoję z bólem. Oko w rękę z pustą kartką.
– Musisz wiedzieć: człowiek dla zwierząt to najgorsze stworzenie – powtarzał mój wuj.
W zachodniej kulturze ciągle „jesteśmy w głowie”: analizujemy i roztrząsamy. Przeceniamy myśli. A one są przecież produktem mózgu. Jeśli za bardzo w nich mieszkamy, staje się to często źródłem, a nie rozwiązaniem naszych kłopotów. Uważność pozwala nam dostrzec ten mechanizm, daje też pewną zdolność do nawiązania innej relacji z przeżyciami.
Kiedy zaczynam pracę nad książką, ustawiam automatyczną odpowiedź na poczcie internetowej.
Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Zapoznaj się z Polityką prywatności.