fbpx
Janina Ochojska-Okońska luty 2018

Miara dojrzałości

„Uważność” jest słowem, które towarzyszy mi przez całe życie. Nie znaczy to, że zawsze byłam uważna, czyli wystarczająco empatyczna, rozumiejąca i dostrzegająca.

Artykuł z numeru

Ćwiczenia z uważności

Ćwiczenia z uważności

Jestem niepełnosprawna od dzieciństwa, więc od kiedy tylko pamiętam, musiałam uważać, gdzie stawiam kule. Czy nie ma jakiejś rozlanej plamy, na której się poślizgnę, krawężnika, dziury czy szczeliny, w którą kula może wpaść? Upadki i zranienia były czymś codziennym, ale uczenie się polegało m.in. na tym, żeby ich unikać. To samo dotyczyło wielu czynności wymagających uważnego przyjrzenia się przestrzeni do pokonania czy miejscu, w którym osoba niepełnosprawna nie mogła w pełni funkcjonować. Zawsze można było znaleźć jakiś sposób, konieczne było jednak uważne rozeznanie sytuacji.

Ale chyba najbardziej mojej uważności wymagały bardziej niepełnosprawne koleżanki ze wspólnej sali lub tego samego sanatorium. Podać picie tej, która ma obie bezwładne ręce, przynieść książkę tej, która nie może się ruszyć z łóżka. Wzajemnie uczyłyśmy się uważności w rozpoznawaniu potrzeb drugiej osoby.

Budowanie w sobie uważności na drugiego człowieka i jego potrzeby, chęć poznania jego indywidualnej historii, a przez nią osobowości, są podstawą naszych relacji. Uczymy się tego od najwcześniejszego dzieciństwa, i ta umiejętność jest miarą dojrzałości. Poprzez nią wyraża się nasze najgłębsze człowieczeństwo.

Myślę, że praktykowanie uważności, które narzuciła mi moja niepełnosprawność, wyrobiło we mnie wrażliwość społeczną, za którą poszły zaangażowanie w opozycję, Solidarność, wolontariat na rzecz internowanych oraz działalność w stanie wojennym, a w końcu zaangażowanie w pomoc ofiarom konfliktu w Bośni.

Świadomość potrzeby uważności i zrozumienie, jak bardzo jest ona ważna w procesie pomocy czy to pojedynczemu człowiekowi, czy całym społecznościom, do dzisiaj stanowią podstawę działań Polskiej Akcji Humanitarnej w ponad 40 krajach.

Za tymi krajami, katastrofami humanitarnymi oraz działaniami stoją historie konkretnych ludzi. Pamiętam twarze bardzo wielu z nich oraz miejsca, gdzie ich spotkałam, i wydarzenia, które spowodowały ich tragedie lub wrzuciły w sytuacje nie do rozwiązania bez pomocy innych.

Przez 25 lat pracy na rzecz ofiar konfliktów zbrojnych, katastrof naturalnych czy długotrwałego ubóstwa w każdym z ponad 40 krajów z uwagą „przyglądaliśmy” się sytuacji, w jakiej znalazły się całe społeczności, żeby znaleźć jak najlepsze sposoby wsparcia. Zorganizowanie adekwatnej do potrzeb pomocy wymaga wyjścia poza siebie. Uważność powinna uwzględniać indywidualne i zbiorowe historie, charakterystykę miejsca pochodzenia i związanych z nim różnic kulturowych, religijnych, a przede wszystkim rozpoznanie potrzeb danej społeczności oraz wspólne ustalenie dalszych działań. Bez uwagi poświęconej drugiemu człowiekowi nie może być mowy o dobrej pomocy. Bez niej pozostajemy przy swoich wyobrażeniach. A przecież w pomocy humanitarnej nie chodzi o mnie, o moje „ja” i lepsze samopoczucie z dobrze spełnionego uczynku, tylko o drugiego człowieka i jego dobro, takie jakie on postrzega jako najlepsze.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się