fbpx
fot. Sebastiao Vivallo/Agencia Makro/Getty
Maciej Myśliwiec październik 2019

Kolejny „mały krok”. Czy jesteśmy gotowi?

Czy to prawda, że Kosmos jest dzisiaj mniej dostępny niż 50 lat temu, kiedy Neil Armstrong stawiał pierwsze kroki w księżycowym pyle? Czy człowiek stracił ten ogromny entuzjazm, z którym w latach 60. zdobywał kolejne przyczółki Wszechświata? Dlaczego dziś nie opuszczamy ziemskiej orbity tak chętnie?

Artykuł z numeru

Czego szukamy w Kosmosie?

Czego szukamy w Kosmosie?

Wyruszmy w podróż, która rozpoczęła się znacznie wcześniej niż pierwsze loty kosmiczne. Jest rok 1945. II wojna światowa właśnie się skończyła. Pokonana III Rzesza jest w ruinie. Wydawać się może, że poza politycznym kapitałem zwycięskie kraje nie mogą tutaj pozyskać nic więcej. Jednak na północy Niemiec znajduje się bezcenna dokumentacja zespołu Wernhera von Brauna, naukowca, który w ośrodku rakietowym w Peenemünde zbudował złowrogą broń rakietową V-2. USA i Związek Radziecki zrobią wszystko, żeby ją przejąć. Wkrótce dokumenty wpadną w ręce Rosjan, natomiast von Braun podda się Amerykanom i dzięki temu trafi do Stanów Zjednoczonych, podobnie jak ponad 100 innych naukowców nazistowskich Niemiec wraz ze swoimi rodzinami. Amerykanie są świadomi, że jego ogromna wiedza jest im potrzebna w rozpoczynającym się wyścigu zbrojeń z ZSRR, mimo to następnych kilka lat będzie on de facto internowany w Fort Bliss w Teksasie. Trudno bowiem będzie wyjaśnić opinii publicznej, dlaczego nazistowscy naukowcy, członkowie NSDAP, nie ponieśli konsekwencji za pracę na rzecz administracji Hitlera.

Sytuacja zmienia się ponad dekadę później, gdy ZSRR wysyła w Kosmos sputnika, a Amerykanie nie są w stanie stworzyć technologii odpowiadającej sukcesom zza żelaznej kurtyny. Wtedy właśnie von Braun ratuje honor Stanów Zjednoczonych, projektując rakietę Jupiter C, która niecałe cztery miesiące po sputniku wyniesie na orbitę pierwszego satelitę USA – Explorer 1. Od tego momentu wyścig zbrojeń staje się w wyścigiem kosmicznym. Po jego obu stronach będą nie tylko mocarstwa, ale dwie silne osobowości: geniusze rakietowi von Braun i Siergiej Korolow. Obaj naukowcy będą nadawać bieg rywalizacji, zarówno ze względu na oczekiwania mocodawców, jak i własne ambicje.

Od kwietnia 1961 r. wyścig wkracza w zupełnie inną fazę. Jurij Gagarin, który jako pierwszy człowiek okrążył Ziemię, udowadnia, że myśl techniczna Związku Radzieckiego wyprzedza tę zza oceanu. Amerykanie trzy tygodnie później poślą w Kosmos Alana Sheparda, który odbędzie lot suborbitalny. Misja potrwa jedynie 15 min, co będzie osiągnięciem znacznie mniejszym niż lot ZSRR. Amerykanie, nie chcąc zostawać krok za Sowietami, wyznaczą nowy, śmiały cel: jako pierwsi zamierzają dotrzeć na Księżyc.

Wybieramy się na Księżyc!

Uważa się, że podróż w kierunku Księżyca tak naprawdę rozpoczęła się 12 września 1962 r., kiedy prezydent John F. Kennedy na stadionie Rice w Houston w Teksasie wygłosił przemówienie, do dziś uznawane za jedno z lepszych retorycznie w historii. Mówił wówczas tak:

„Wybieramy się na Księżyc. Wybieramy się na Księżyc w tej dekadzie i robimy inne rzeczy, nie dlatego, że są łatwe, ale dlatego, że są trudne; ponieważ cel ten posłuży do uporządkowania i zmierzenia najlepszych z naszych energii i umiejętności, ponieważ jest to wyzwanie, które jesteśmy gotowi podjąć, którego nie chcemy odkładać, i z próby sprostania mu zamierzamy wyjść zwycięsko”.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się