fbpx
z Jerzym Łukaszewskim rozmawia Dominika Ćosić maj 2011

Prezydencja na czas kryzysu

Leży w najżywotniejszym interesie Polski i Europy, aby Unia przetrwała obecny kryzys. Polska powinna być w czołówce państw, które o to walczą.

Artykuł z numeru

Prezydencja na czas kryzysu

Co do tego, że Unia jest pogrążona w poważnym kryzysie nikt nie ma dzisiaj wątpliwości. Czy kryzys jest, Pana zdaniem, skutkiem polityki takich krajów jak Grecja, Irlandia i Portugalia? Czy część odpowiedzialności spada również na większe kraje członkowskie? Czy kryzys ma przyczyny natury ekonomicznej, czy również inne, głębsze – a zwłaszcza polityczne?

Powiedziałbym mocniej: Unię dotknął największy kryzys od początku jej istnienia. Przyczyn jest wiele. Wśród nich wysuwa się na czoło wciąż istniejąca wewnętrzna niespójność Unii i brak autentycznego ośrodka decyzyjnego, zdolnego szybko i sprawnie reagować na zagrożenia. Inaczej mówiąc: Unii do dziś brakuje wymiaru politycznego godnego tej nazwy. Dlaczego tak jest? Otóż niektóre państwa członkowskie oceniają przynależność do Unii jako zło konieczne i nie zmierzają do celów, jakie wyznaczyli jej „Ojcowie Europy”. Kraje te systematycznie dążą do tego, aby przekształcić Unię w strefę wolnego handlu.

O jakich krajach Pan mówi?

W szczególności o Anglii. Czuje się ona nade wszystko członkiem światowej wspólnoty krajów anglosaskich, z którą wiążą ją nie tylko ramy instytucjonalne, ale również historia, kultura, język i sentyment. Od krajów kontynentalnych – Francji, Niemiec, Hiszpanii – dzieli Anglię pamięć konfliktów i wojen, odmienny sposób życia i odmienne widzenie świata. Anglia była, jest i pewnie nadal będzie czynnikiem hamującym postęp Unii i rozluźniającym jej wiązania instytucjonalne. Premier David Cameron zapowiedział niedawno, iż w jego kraju każda istotna zmiana obowiązującego obecnie traktatu unijnego zostanie poddana pod referendum. Oznacza to, że żadnej „istotnej zmiany” nie będzie. Kolejne sondaże opinii publicznej wskazują bowiem, że przytłaczająca większość społeczeństwa angielskiego jest zmianom przeciwna.

W jaki sposób może to zagrozić Unii?

Świat zmienia się dzisiaj z wielką szybkością. Unia powinna więc mieć możliwość dostosowania się do tych zmian. Dotychczas służyły temu celowi kolejne rewizje traktatu rzymskiego: Amsterdam, Maastricht, Nicea, Lizbona. Pozbawiona tej możliwości Unia staje wobec perspektywy skostnienia, uwiądu i rozpadu. Nie jest wykluczone, że pewne państwa, ugrupowania polityczne i osobistości do tego właśnie dążą.

Dlaczego zatem Anglia wstąpiła do Wspólnoty Europejskiej przekształconej w dzisiejszą Unię?

Otóż powstanie Wspólnoty mocą traktatu rzymskiego z roku 1957 – usunięcie na jej obszarze barier celnych, administracyjnych i psychologicznych – okazało się czynnikiem stymulującym w sposób fenomenalny rozwój ekonomiczny państw założycielskich. W ciągu pierwszych piętnastu lat od wejścia w życie traktatu średni roczny wzrost PKB przekraczał pięć procent we Francji, w Niemczech i we Włoszech. Było to zjawisko niebywałe jak na rozwinięte kraje przemysłowe. Za wzrostem ekonomicznym szedł wzrost poziomu życia wszystkich warstw społecznych. Natomiast w Anglii, pozostającej poza Wspólnotą, PKB rósł w tempie o połowę mniejszym, mimo doskonałej ówczesnej koniunktury światowej. Wyspiarskie państwo stanęło wobec widma degradacji gospodarczej, społecznej i politycznej. Stąd decyzja, podjęta nie bez wielkich oporów, aby przystąpić do Unii. Londyn zdał sobie sprawę, że uzyskanie nieograniczonego dostępu do dynamicznego rynku wspólnotowego jest sprawą największej wagi dla gospodarki brytyjskiej. Doszedł również do wniosku, że będąc we Wspólnocie, uzyska wpływ na jej ewolucję, co z zewnątrz było niemożliwe. Do tej pory wszystkie rządy angielskie, zarówno prawicowe, jak lewicowe, hamowały ewolucję UE w kierunku większej spójności i większej sprawności, a zwłaszcza przeciwstawiały się powstaniu prawdziwej unii politycznej. Polityka Anglii przedstawia tym większe zagrożenie dla integracji europejskiej, iż tworzy zachętę do antyunijnych tendencji w innych państwach członkowskich, ich model i punkt oparcia.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się