fbpx
Bartłomiej Dobroczyński lipiec-sierpień 2009

Jutro to teraz, tylko inne teraz

Coraz bardziej rozbudowana będzie sieć powiązań jednostki ze światem mediów. Każdy będzie uwięziony w bani z informacjami adresowanymi wyłącznie dla tej jednej osoby i będzie nimi efektywnie powodowany. Informacje i usługi będą dobrze dopasowane do konsumenta i będą go prowadzić w kierunku, który jest atrakcyjny dla konkretnej jednostki i zgodny z interesami producentów. Czy to jest teoria spiskowa dziejów? Nie. To raczej neodarwinizm w wersji korporacyjnej.

Artykuł z numeru

Świat w roku 2025. Prognozy, nadzieje, obawy

Wszelkie futurologiczne rozważania cieszą się zasłużenie złą sławą, bo bardzo rzadko udawało się komuś trafnie przewidzieć przyszłość. Szef amerykańskiego urzędu patentowego bodajże w 1886 roku ogłosił, że ludzkość już nic więcej nie wynajdzie, bowiem wszystkie najważniejsze odkrycia zostały już poczynione. Z drugiej strony zdarzają się geniusze. Za największego wizjonera w XX wieku uważam Aldousa Huxleya, który w Nowym wspaniałym świecie przewidział kierunek, w jakim będzie zmierzać świat. Jego intuicje kontynuował Guy Debord, autor znakomitego Społeczeństwa spektaklu, który niczym Archimedes odkrył dwa prawa społeczeństwa spektaklu, w którym żyjemy: „co się ukazuje jest dobre; a co jest dobre, ukazuje się” [1].

Z ich wizji wyłania się obraz formy sprawowania władzy, której właściwie nie można się sprzeciwić. Ona jest tak szczelna i tak przemyślnie skonstruowana, że nie da się uzyskać wglądu w jakikolwiek aspekt funkcjonowania rzeczywistości. Zwolennik spiskowych teorii dziejów będzie w tym wypadku mówił o jakimś sprzysiężeniu, ale można równie dobrze powiedzieć, że stopień komplikacji współczesnego świata jest tak znaczny, że po prostu nie da się ogarnąć wszystkich wpływających na nas czynników. To właśnie Debord powiedział, że żyjemy w takiej rzeczywistości, w której „nie można już wierzyć nikomu w niczym, czego nie doświadczyło się samemu, i to bezpośrednio”[2]. A przecież nie mamy możliwości, by samodzielnie i niezależnie zweryfikować wiedzę na temat tego, jak wyglądało powstanie tamilskich tygrysów, jak doszło do zamachu na WTC, dlaczego właściwie mamy dziś kryzys i czy to istotnie jest kryzys. Kiedy czytamy, że jakiś bank jest zagrożony, to nie wiemy, czy tak jest naprawdę, czy też ktoś na tej informacji spekuluje… A zatem jednostka ma coraz mniejszą możliwość wpływania na scenariusz dotyczący najistotniejszych wydarzeń społecznych, politycznych, czy ekonomicznych.  Ktoś bardzo dobrze wykształcony zdaje sobie sprawę z tych mechanizmów, ale nie zmienia to faktu, że nie potrafi na nie wpływać.

Poprzez to, że bliska jest mi perspektywa debordowsko-marksistowska, patrzę na jednostkę przez pryzmat tego, jakim jest poddana oddziaływaniom – kulturowym, edukacyjnym itd. Zauważam, że człowiek jest znacznie bardziej elastyczny, niż to sobie dotychczas wyobrażałem i że bardzo się zmienia. Dziś dominuje zupełnie inny niż jeszcze 20 lat temu stosunek do relacji międzyludzkich, do przedmiotów, co wiąże się z funkcjonowaniem w nowym systemie późnego kapitalizmu. Badania psychologiczne pokazują, że współcześni ludzie zaczynają mieć jakiś nowy typ formacji intelektualnej czy też funkcjonowania procesów poznawczych ze względu na odmienne wymagania środowiska i bezprecedensowy sposób przepływu informacji. Na przykład dzisiejsi dwudziestolatkowie bardzo wyraźnie wykazują  tzw. syndrom stałego rozproszenia uwagi. Polega to na tym, że z jednej strony potrafią równocześnie przetwarzać bardzo dużą ilość informacji (w tym samym czasie wysyłać sms-a, przeglądać witrynę internetową i  rozmawiać przez telefon) i że tego wymaga od nich kulturowa rzeczywistość, z drugiej zaś – co jest zbawienne dla ich psychicznej równowagi i bezpieczeństwa – większość tych informacji się w nich nie zatrzymuje. W tej sytuacji można zapytać, co będzie się działo, kiedy  środowisko, w którym żyją, będzie potęgować te wymagania.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się