fbpx
Piotr Kłodkowski, Anna Siewierska-Chmaj marzec 2009

Nowe centrum świata?

W Chinach furorę zrobiły zdjęcia ilustrujące upadek amerykańskiego banku inwestycyjnego Lehman Brothers. Widok setek pracowników wysłuchujących ze spuszczonymi głowami informacji o bankructwie firmy wywołał moralistyczne komentarze, w których piętnowano „indywidualistyczne rozpasanie Zachodu”.

Artykuł z numeru

Azja. Nowa ziemia obiecana

W pewien październikowy weekend 2006 roku na lotnisku Luton pod Londynem zaparkowały trzy prywatne odrzutowce. Należały do indyjskich biznesmenów: Ratan Taty, V.N. Dhoota i Vijaya Mallyi. Wszyscy przybyli, by sfinalizować przedsięwzięcia warte łącznie ponad 12 miliardów dolarów. Ich pojawienie się w City było namacalnym przykładem globalnej ekspansji ekonomicznej współczesnych Indii. Albo też – jak prorokowali wówczas dziennikarze – otwarciem nowego rozdziału w relacjach między cywilizacją Zachodu i Azją. Azją, która coraz częściej jest postrzegana jako równorzędny partner Unii Europejskiej i Stanów Zjednoczonych.

Indyjscy „akceleratorzy” i menedżer Chin 

Tata, Dhoot i Mallya nie byli bynajmniej pionierami indyjskiego biznesu w Europie. Nazwisko innego inwestora, Lakshmiego Mittali było od pewnego czasu znane wielu zachodnim przedsiębiorcom – nie tylko zresztą tym, którzy z niepokojem i respektem obserwowali jego działalność w przemyśle stalowym, zwłaszcza po przejęciu firmy Arcelor za sumę 38 miliardów dolarów. Na liście najbardziej dynamicznych i pomysłowych biznesmenów, w samych Indiach nazywanych „akceleratorami”, są jeszcze: Sunil Mittal, Anand Mahindra i Mukesh Ambani, przy czym ten ostatni bywa wręcz zaliczany do piątki najzamożniejszych ludzi na świecie. O jego drodze do międzynarodowego sukcesu krąży w Indiach wiele anegdot, w swojej poetyce podobnych do tych, jakie ongiś opisywały Henry’ego Forda, Lee Iacoccę, a ostatnio Michaela Bloomberga czy Billa Gatesa.

W szkole Mukesh Ambani należał do pięcioosobowej grupy uczniów, którzy mieli zwyczaj dzielić się zadaniami do wykonania. Innymi słowy: ustalali racjonalne zasady wspólnego rozwiązywania problemów. Na przykład, listę dwudziestu zadań rozpisywali na pięć części, tak aby każdy z chłopców mógł opracować rozwiązania tylko czterech wyznaczonych zadań i podać je pozostałym. W ten sposób przyjaciele oszczędzali czas oraz wzmacniali zaufanie i współpracę między sobą. Wszystko działało bardzo sprawnie. Jak się jednak wkrótce okazało, Ambani potajemnie łączył ducha wspólnoty z bardzo indywidualnym podejściem. Po cichu, oprócz czterech wyznaczonych zadań, rozwiązywał dla siebie zawsze szesnaście pozostałych. Tak na wszelki wypadek.

To doświadczenie pomogło mu w zapewne ukształtować własną filozofię sukcesu. W 2005 roku ze swoim bratem, Anilem Ambanim podzielił się gigantycznym imperium kapitałowym Reliance, obecnie największym prywatnym przedsięwzięciem w Indiach, które działa w sektorach petrochemii, eksploracji gazu i ropy naftowej, tekstyliów oraz rozwija sieć sprzedaży detalicznej – coś na kształt indyjskiego Wal-Mart. Niecałe dwa lata później zysk netto Reliance Industries Limited Mukesha Ambaniego przekraczał już poziom sprzed podziału, osiągając średnio wysokość siedmiu milionów dolarów dziennie. Nie było to bynajmniej dla niego powodem do zadowolenia: jak sam wówczas uważał, była to dopiero połowa, albo nawet początek długiej drogi.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się