fbpx
Andrzej Paszewski wrzesień 2008

Spór o zarodek – ontologiczny problem filozofów

Spośród zagadnień poruszanych w kwietniowym „Znaku” o in vitro jednym z istotniejszych jest ontologiczny status ludzkiego zarodka. Czy jest on czy nie jest człowiekiem? – oto problem będący przedmiotem sporu w trwającej już kilkadziesiąt lat debacie bioetycznej.

Artykuł z numeru

Co słychać w Radiu Maryja?

Spór ten można toczyć na płaszczyźnie teologicznej, filozoficznej i biologicznej, choć w praktyce do argumentów biologicznych sięga się w końcu zawsze, jako, zdawałoby się, obiektywnych i intersubiektywnych. Posługiwanie się nimi bywa jednak często nieprawidłowe z punktu widzenia warsztatu nauk biologicznych oraz, jak mi się wydaje, nie zawsze jest poprawne logicznie.

Wspomniany już „Znak” przyniósł szereg tekstów poświęconych zapłodnieniu in vitro. Komentarz rozpocznę od wypowiedzi filozofa Pawła Łukowa, który polemizuje z moim stwierdzeniem, że zbiologicznego punktu widzenia embrion ludzki jest po prostu młodym człowiekiem, ponieważ biologia nie dostarcza żadnych obiektywnych kryteriów pozwalających na wyróżnienie w rozwoju człowieka jego przedludzkiej i ludzkiej fazy. Według niego zdaję się sądzićże „człowiekiem jest każda forma biologicznego życia ludzkiego mająca w sobie potencjał rozwojowy lub dalszego trwania”. Zapominam przy tym, że „to, czy coś ma taki potencjał, zależy od środowiska, w jakim się znajduje. Dowodów na to dostarczają nie tylko embriony, których potencjał rozwojowy zda się na nic bez macicy, w której się będą rozwijać, ale też ludzie starzy i chorzy. Ich potencjał dalszego trwania zależy od troski i wiedzy innych ludzi i instytucji”.

Z tego, co pisze Paweł Łuków, wynika, że osobnikiem danego gatunku jest się wtedy, gdy ma się dostęp do zasobów odżywczych, i to w ciągu całego życia. Aby gatunek mógł istnieć, ewolucyjnie wykształciły się mechanizmy zapewniające młodym organizmom dostęp do tych zasobów. U ssaków następuje to przez implantację zarodka do macicy. Sprawa jest banalnie prosta: umożliwienie embrionowi ludzkiemu dostępu do zasilania w pokarm, wodę i tlen nie ma żadnego związku z jego statusem normatywnym, a jedynie pozwala mu żyć. Gdyby taki związek istniał, mielibyśmy problem statusu normatywnego człowieka w całym jego ontogenetycznym rozwoju, ponieważ pokarmu potrzebuje on zawsze.

Problem implantacji pojawia się też w innym sposobie kwestionowania człowieczeństwa ludzkiego embrionu. W dyskusji redakcyjnej Halina Bortnowska, również filozof, przytacza powtarzającą się jak mantra opinię o embrionach, że nie należy się przejmować losem tych nadliczbowych, tworzonych przeważnie w procedurze in vitro, ponieważ również w naturze znaczna cześć embrionów nie jest implantowana i ginie. Stwierdza: „tyle mówi się o naturze, a tymczasem sama przyroda tych zarodków specjalnie nie oszczędza. To, że tylko jeden z nich dochodzi do pełni życia, wcale nie musi oznaczać, że osiągnął to kosztem swych >>braci i sióstr<<”.

Rzeczywiście, przyroda zarodków nie oszczędza. Wydaje się jednak bardziej miłosierna, bo przynajmniej każdemu z nich daje szansę. W sytuacji naturalnego ginięcia zarodków istotnie nie można powiedzieć, że ten, który przeżył, dokonał tego kosztem życia rodzeństwa. Jednakże gdy lekarz pod mikroskopem selekcjonuje spośród kilku/kilkunastu przez siebie wytworzonych embrionów tego, którego przeznaczy do rozwoju, to przeżycie takiego embrionu odbywa się kosztem jego „braci i sióstr”. Co więcej, ludzie umierają z przyczyn naturalnych w każdej fazie życia, nie tylko embrionalnej. Czy z tego wynika, że możemy ich zabijać we wszystkich fazach? Bo na jakiej podstawie mamy się ograniczać? Można powiedzieć, że popadam w demagogię. Nie. Po prostu staram się rozumować logicznie aż do końca!

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się