fbpx
z Leszkiem Jesieniem, Stanisławem Koziejem i Romanem Kuźniarem rozmawia Piotr Kłodkowski czerwiec 2007

Rozum, wiara i strategia. O tarczy antyrakietowej raz jeszcze

Tematem naszej rozmowy jest sprawa, która budzi wielkie kontrowersje, dzieląc opinię publiczną w Polsce i całej Europie – amerykańska propozycja zlokalizowania w Polsce elementów tzw. tarczy antyrakietowej. Jest to kwestia, która może zdecydować o umiejscowieniu naszego kraju na strategicznej mapie świata na najbliższe kilkadziesiąt lat.

Artykuł z numeru

Szkoła przymusu czy szkoła dialogu?

Po opublikowaniu w kwietniowym numerze „Znaku” artykułu generała Stanisława Kozieja o dylematach związanych z tarczą otrzymaliśmy od jednego z czytelników list, którego fragment pozwolę sobie zacytować:

„W argumentacji używanej przez władze dla uzasadnienia lokalizacji bazy w Polsce dużą wagę przypisuje się >>zwiększeniu bezpieczeństwa naszego kraju<<, czyli mówiąc otwartym tekstem, zabezpieczeniu nas przed rakietami wystrzeliwanymi z Rosji, przeciwko którym chcemy dostać rakiety Patriot. Jest to argument dobrze odbierany przez naszych rodaków, w których pokutują lęki zaszczepione w nas w ubiegłych wiekach, ale obecnie już nieuzasadnione. Argument zwiększenia naszego bezpieczeństwa dostawą rakiet Patriot jest o tyle chybiony, że rakiety te są mało skuteczne, szczególnie przy atakach na krótki i bardzo krótki dystans, jaki stoi do dyspozycji Rosji (…). Na ten temat amerykański specjalista, gen. Henry Obering powiedział, że lepiej, by odłamki spadły na ziemię (czyli w Polsce), niż by rakieta wybuchła (w USA). Jeżeli więc tarcza antyrakietowa miałaby na prawdę służyć tylko do zwalczania rakiet z Iranu, to słuszniejsze byłoby jednak instalowanie jej w Norwegii lub Islandii, a nie w Polsce, gdyż szczątki rozbitej rakiety spadałyby raczej do morza niż na ląd.”

Dla osób niewtajemniczonych w technologię militarną argumentacja naszego czytelnika może wydawać się przekonująca. Musimy więc zacząć od pytań podstawowych: czym jest tarcza antyrakietowa, jaka jest jej skuteczność oraz czy Polska zyskuje na jej instalacji u siebie?

STANISŁAW KOZIEJ: Można spotkać się z opiniami, że obrona przeciwrakietowa nie ma w ogóle żadnego sensu; że jest zbytecznym przedsięwzięciem, rodzajem ideologicznego wymysłu na krótką metę… Sądzę jednak, że obrona przeciwrakietowa jest logicznym, dalszym ciągiem rozwoju systemów bezpieczeństwa budowanych przez człowieka. Tak jak w przeszłości, gdy po pojawieniu się miecza wymyślono tarczę, po uzbrojeniu wojowników w skuteczne łuki trzeba było ich ubrać w kolczugi, zaś po wprowadzeniu do uzbrojenia czołgów zbudowano armaty przeciwpancerne.

Dzisiaj, głównym nośnikiem sił uderzeniowych nowoczesnych armii są rakiety. Wszyscy pamiętamy niedawny konflikt na pograniczu izraelsko-libańskim, kiedy Izrael całymi tygodniami zasypywany był deszczem rakiet – i to nie przez żadne mocarstwo, tylko przez pozarządową, niepaństwową strukturę Hezbollahu. Ten przykład pokazuje jak ważne dla bezpieczeństwa są zagrożenia rakietowe.

Naturalną odpowiedzią na rozwój technologii rakietowej jest unowocześnianie obrony przeciwrakietowej. Jak zawsze oczywiście, ten wyścig jest nierozstrzygalny. Żadna tarcza nie zneutralizuje zagrożeń rakietowych, podobnie jak kiedyś obrona przeciwpancerna nie wyeliminowała czołgów, ani najskuteczniejsze środki przeciwlotnicze nie doprowadziły do rezygnacji z samolotów. Obrona przeciwrakietowa daje jednak pewną szanse na zapewnienie bezpieczeństwa w pewnym specyficznym przypadku.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się