fbpx
Andrzej Elżanowski maj 2015

O podmiotach nieosobowych i osobowych

Ze względu na śmiertelne zagrożenie w nieustającym chaosie plemiennych rządów i wojen w Afryce bardzo potrzebne jest uznanie za osoby słoni, które są masakrowane przez czarnych kłusowników i równie dzikich białych myśliwych. Ale czy naprawdę osoby zasługują bardziej na ochronę przed masakrą niż inne podmioty życia? Na czym opiera się przekonanie o kategorialnej wyższości osób?

Artykuł z numeru

Zwierzę, którym jesteś

Zwierzę, którym jesteś

Pytanie o osobowość zwierząt wymaga dokonania najbardziej fundamentalnych bioetycznych, lecz z natury skazanych na nieostrość, kategoryzacji produktów ewolucji. Należy zacząć od bioetycznego unieważnienia naukowej kategorii zwierząt jako wielokomórkowych, cudzożywnych organizmów, pierwotnie zdolnych do ruchu. Obejmuje ona w większości żyjące przedmioty – wielokomórkowe odruchowe urządzenia do namnażania własnego DNA. Tylko część zwierząt, głównie kręgowce, ale może też niektóre głowonogi i stawonogi, doznaje i poznaje, a motywuje je (na bieżąco oraz, jako wzmacniacze, na przyszłość) dążenie do biologicznie korzystnych, a unikanie szkodliwych i niebezpiecznych sytuacji.

Obok powstania życia (biogenezy) powstanie doznań, a więc podmiotowości, jest zapewne jednym z najtrudniejszych do wyjaśnienia przypadków ewolucyjnej emergencji. Sugeruje ona, że powstanie podmiotowości nie jest zdarzeniem częstym, i dotąd nie mamy pewności, czy zdarzyło się tylko raz w ewolucji kręgowców czy niezależnie również w innych grupach, które osiągnęły wysoką złożoność głowowej części ośrodkowego układu nerwowego zwanej mózgiem. Powstanie podmiotowości (doznającej i poznającej to, czego doznaje) wydaje się wydarzeniem w skali ewolucyjnej skokowym (bo albo się coś czuje, albo nie), ale raz powstała podmiotowość rozwijała się poprzez wzrost zdolności poznawczych („inteligencji”) i różnicowanie samych doznań. W rezultacie jako ludzie dzielimy Ziemię z podmiotami na różnym stopniu rozwoju, od takich, które na pewno nie czują wiele więcej oprócz bólu i może chwilowego strachu (jak płazy czy niektóre pierwotne ryby kostnoszkieletowe), po sprawców empatycznych, którzy nie tylko doświadczają bodźców działających na nie same, ale też współodczuwają, czyli uczestniczą w doznaniach innych, oraz podmioty osobowe, które nie tylko doznają, ale (poza ekstremalnymi stanami emocjonalnymi) wiedzą, że same doznają i inni także i że można wpływać na czyjeś doznania.

Istnieją dwa główne podejścia do definiowania osoby czy bycia osobą (w sensie personhood, a nie osobowości pojmowanej jako personality), naukowy i doktrynalny. Ponieważ osobami są niewątpliwie dorośli, normalnie rozwinięci ludzie, to naukowy sposób polega na ustaleniu ich psychologicznych (a więc naukowo weryfikowalnych) atrybutów bez względu na to, czy przysługują one jedynie ludziom. Sposób doktrynalny polega na apriorycznym, jawnym lub ukrytym ograniczeniu zakresu pojęcia do Homo sapiens. Kontrowersje wokół pojęcia osoby pochodzą przede wszystkim z oczywistego konfliktu między tymi podejściami. Pojęcia osoby funkcjonujące w socjologii, świeckiej filozofii i teorii prawa okazują się spójne, ponieważ atrybuty przypisywane osobie są w większości powiązane. Już od Boethiusa panuje zgodność, że warunkiem bycia osobą jest racjonalność, która w podstawowym sensie implikuje świadomy dobór środków do celu, a więc rozumienie związku przyczynowego. John Locke dodał umiejscowienie siebie w przeszłości, a więc znajomość własnej biografii (w odróżnieniu od nieuporządkowanych w czasie wspomnień). Jest to w dzisiejszym języku warunek samoświadomości refleksyjnej, czyli świadomości siebie jako jednostki i sprawcy. Umożliwia ona podkreślaną w filozofii autonomię rozumianą jako zdolność do kontroli tego, czego chce się chcieć, która jest warunkiem odpowiedzialności umożliwiającej wypełnianie obowiązków (podkreślane w definicjach prawnych osoby) i świadome odgrywanie ról społecznych, zwłaszcza rodzinnych czy zawodowych (podkreślane w definicjach socjologicznych). Natomiast dodanie warunku wolnej woli (jak to nieuchronnie proponowali niektórzy filozofowie) w znaczeniu wykraczającym poza psychologicznie zdefiniowaną autonomię skazałoby definicję bycia osobą na wieczną nieokreśloność i uniemożliwiłoby jej odniesienie do rzeczywistości, ponieważ problem determinacji subiektywnie autonomicznych decyzji pozostaje niejasny (i może być niepoznawalny), a wolna wola jako konstrukt filozoficzny może być pojęciem pustym.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się