fbpx
ks. Robert Woźniak styczeń 2013

Optymizm wypróbowanej nadziei

Optymizm Jana XXII nie wynika z naiwności. Nie ukrywa spraw trudnych, ale pomimo ich istnienia budzi unieruchomioną dawno nadzieję, gdyż chrześcijanin nie może być „prorokiem niedoli”.

Artykuł z numeru

Mit przeludnienia

Mit przeludnienia

Jan XXIII to jedna z tych nielicznych osób, które przekraczają swoją epokę. Zawdzięczamy mu wydarzenie oczekiwane, a jednak niespodziewane: II Sobór Watykański.

Prezentowany w numerze tekst to papieskie przemówienie na rozpoczęcie Soboru. Przytaczamy go jako pierwszy w serii artykułów prezentujących ideowe źródła Soboru, ponieważ jego waga – tak jak sama osoba mówcy – wykracza daleko poza historyczny kontekst. W przemówieniu wprost zachwyca wielki entuzjazm „papieża uśmiechu”. Wypływa on z jego osobistego doświadczenia historii i wielokulturowości, również w perspektywie ekumenicznej. Anioł Józef Roncalli (1881-1963) to były wysłannik papieża w Turcji i Grecji, nuncjusz apostolski w Paryżu, a następnie patriarcha Wenecji. Optymizm, który stanowi wyróżniającą cechę jego wielkiego pontyfikatu, miał w sobie zawsze.

W publikowanym tu wystąpieniu – po raz pierwszy ukazującym się w języku polskim w całości! –papież Jan zarysowuje sposób myślenia chrześcijańskiego, w którym fundamentalne są trzy elementy prorocze.

Jan XXIII – po pierwsze – wskazuje na zasadę równowagi perspektyw historycznych. Chrześcijaństwo i Kościół, jeśli chcą być wierne Ewangelii, potrzebują usytuować się nie tylko poza tradycjonalizmem, ale także poza prezentyzmem i futuryzmem. Wydaje się, że to ten element przemówienia powinien stanąć w centrum dzisiejszych debat na temat Soboru i jego dziedzictwa. Kościół rozumie siebie jako pamięć. Do istoty pamięci należy zarówno zachowywanie tego, co było, jak też wierny i twórczy namysł nad otrzymanym dziedzictwem. Modelem Kościoła jest ewangeliczny uczony w Piśmie, który „wydobywa rzeczy nowe i stare” (por. Mt 13,52). Idea soborowa nie oznacza dla papieża Jana wezwania do rewolucji, do radykalnej przemiany, ale do spokojnego przemyślenia – z perspektywy Pisma i Tradycji – dziedzictwa wiary. Przemiany muszą się dokonać. Nie mogą być jednak determinowane ani zapatrzeniem w przeszłość (próbą ocalenia istniejącej postaci Kościoła za wszelką cenę), ani odrzucającym ją ubóstwieniem nowinek. Dzisiaj, kiedy coraz częściej debata o Kościele (nawet ta wewnętrzna) polaryzowana jest przez etykiety w rodzaju Kościół otwarty-Kościół zamknięty, warto przypominać o tej prawdzie. Kościół bowiem nie jest ani liberalny, ani konserwatywny. Jego pierwszy dramat to Prawda, nie zaś polityczna topika interesów.

Z tego wyłania się – to drugi element proroczy – postawa zrozumienia wobec współczesności. Tekst przemówienia uświadamia, jak ważny jest dialog Kościoła ze światem. Głoszenie Ewangelii nie może obyć się bez podstawowej akceptacji świata, także w jego wciąż zmieniających się przebraniach kulturowych. Akceptacja ta nie oznacza ślepoty na prawdę, ani rezygnacji z niej. Współczesność trzeba traktować po prostu jako poważnego partnera. I to nie tylko z tej racji, że jest faktyczna („jest, jak jest, a jak jest, każdy widzi”), lecz również z tego powodu, że niesie ona w sobie wiele cennych intuicji i aspiracji. Kościołowi nie może chodzić tylko o sam Kościół. Kościół jest przecież do świata posłany. Echo takiego poglądu odnajdziemy w późniejszej Konstytucji dogmatycznej o Kościele Lumen gentium. Kościół jest w niej ujęty między innymi w kategoriach niejako-sakramentu, znaku zbawienia dla świata (1). Bycie Kościoła jest więc nie tylko byciem dla Boga, ale również byciem dla świata.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się