fbpx
Michał Jasieński styczeń 2011

Googleinteligencja i rozkwit kapitału społecznego

Jak powinniśmy budować nasze kontakty międzyludzkie, aby rozwijały się w nici porozumienia, a następnie splatały się z nich więzi zaufania? Nasza próba zrozumienia kapitału społecznego zaczyna się, paradoksalnie, od deklaracji ufności w działanie podstawowego mechanizmu życia społecznego: ludzie, gdy tylko mogą, maksymalizują swoją własną korzyść.

Artykuł z numeru

Kapitał społeczny. Od zaufania do zaangażowania

Wychodząc dziś na ulicę mogę być pewien jednego: osiem na dziesięć napotkanych osób patrząc na mnie nie czuje do mnie zaufania. Nasza wiara w to, że inni ludzie starają się być pomocni jest czterokrotnie słabsza niż w krajach skandynawskich. Takie obserwacje przyniosły niedawne badania European Social Survey oraz projektu Diagnoza społeczna 2009 .

Czy do tego doprowadziło nas liberum veto, zabory, endecja, okupacja i komuna? Być może. Albo tacy zawsze byliśmy i jesteśmy. I nie potrafiła tego zmienić inteligencja lat 90-tych. Polska inteligencja polaryzuje się wzdłuż osi rozpiętej między dwiema formacjami, które można by nazwać „belwederinteligencją” i „googleinteligencją” . Belwederinteligencja realizuje swoje funkcje życiowe w sposób do jakiego przywykliśmy obserwując „profesorskie” obyczaje na państwowych uczelniach, w resortowych i PAN-owskich instytutach badawczych, w gremiach centralnych komisji, naczelnych izb i korporacji. Jej „najbardziej poszukiwaną zaletą jest konformizm. Zamiast faktów i twórców, kocha tytuły i rytuały”. Budując trzecią Rzeczpospolitą, zbyt zajęta albo hiperszlachetną ideowością, albo politykierstwem i lustracyjnym rozdrapywaniem własnych blizn, belwederinteligencja nawet nie wiedziała, że powinna pracować nad wzmacnianiem kapitału społecznego. A nie wiedziała, ponieważ tworzenie kapitału społecznego nie zgadzało się ze sztywną, folwarczną „kulturą organizacyjną” (jakby powiedzieli specjaliści od nauk o zarządzaniu) uczelnianych i PAN-owskich wież z kości słoniowej, w której nasi opozycyjni belwederinteligenci wyrastali i poza którą nie potrafili wyjść. Czy oznacza to koniec życia pro publico bono i społecznych zrywów? Na szczęście nie.

Googleinteligencja to pojęcie, którego z lekkim przymrużeniem oka można użyć do opisania nowej jakości życia społecznego. Jest synonimem wyzwolenia z okowów hierarchii i gorsetów społecznych konwenansów – to nowy sposób na bycie inteligentem. Dla googleinteligenta nie jest żadnym problemem znaleźć tyle informacji ile mu potrzeba, samodzielnie przeanalizować dane i wyciągnąć wnioski. Cała wiedza jest „na kliknięcie” – rozsiana w bazach danych i dostępna dzięki słowom kluczowym i wydajnym algorytmom przeszukiwarek. Za Ralphem Waldo Emersonem, popieram pogląd Napoleona, że „żołnierz powinien otrzymać swój przydział kukurydzy, zmielić ją w swoim ręcznym młynku i samemu upiec swój chleb” . Każdy googleinteligent sam decyduje o tym poprzez jakie medium i wygłasza swoje poglądy, a technologia informatyczna jest katapultą, a nie barierą.

Grzybnia zaufania

Zadziwiająco złożone zjawiska społeczne mogą być konsekwencjami prostych zachowań lub reakcji osobniczych . Pozwala to wierzyć, że wystarczy wpłynąć w odpowiedni sposób na zachowania pojedynczych ludzi, a kapitał społeczny na poziomie społeczności lokalnej rozkwitnie. Ale jak to osiągnąć?

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się