fbpx
Piotr Kieżun styczeń 2011

Konserwatyzm w cieniu apokalipsy. Voegelin, Taubes, Schmitt i „Teologia Polityczna”

Przyglądając się polskim środowiskom skupionym wokół rozmaitych politycznych czasopism, od pewnego czasu można zauważyć ciekawe zjawisko. Dziś najważniejszym środkiem ideowego przekazu staje się nie tyle samo pismo, ale to, co się wokół niego dzieje: strona internetowa, fora, portale społecznościowe, kluby dyskusyjne, spotkania, happeningi i last but not least… serie książkowe. Szczególnie te ostatnie często lepiej charakteryzują polityczne inspiracje i rodowód danej grupy, niż redakcyjne teksty w papierowym wydaniu.

Artykuł z numeru

Kapitał społeczny. Od zaufania do zaangażowania

Jest to również casus „Teologii Politycznej”. Jej pierwszy numer ukazał się w roku 2004 a od tego czasu pojawiły się jedynie trzy kolejne zeszyty, choć na okładce wyraźnie widnieje podtytuł: „Rocznik filozoficzny”. I co prawda są to pokaźne tomiszcza, to nie samo czasopismo jest najbardziej doniosłym głosem tej jednej z ważniejszych redakcji na konserwatywnej prawicy. Jego funkcję z powodzeniem pełni strona internetowa, uniwersyteckie seminaria, publiczne debaty oraz do pewnego momentu program publicystyczny w TVP Kultura. Długi czas brakowało tylko książek. I oto od niedawna możemy sięgnąć po dwa tytuły otwierające pierwszą serię „Teologii Politycznej”: Platona Erica Voegelina i Teologię polityczną Świętego Pawła Jacoba Taubesa.

Voegelin podobnie, jak Hanna Arendt czy Izajasz Berlin, należy do tego pokolenia europejskich myślicieli, na które największy wpływ wywarła nagła erupcja totalitaryzmów w latach dwudziestych i trzydziestych XX wieku. Studiował w Wiedniu i tam zaczął naukową karierę pod kierunkiem słynnego teoretyka prawa Hansa Kelsena. Jednak dopiero po wyjeździe do Stanów Zjednoczonych, tuż przed wybuchem II wojny światowej, dał się poznać jako twórca oryginalnej koncepcji filozoficznej. Będąc światkiem narodzin zarówno nazizmu, jak i komunizmu, Voegelin za główne zadanie postawił sobie zbadanie ich genealogii. Najbardziej dojrzałe wyniki swoich badań zaczął publikować w latach pięćdziesiątych. Jego diagnoza była jednoznaczna – przyczyną powstania totalitaryzmów jest fundamentalny błąd w rozpoznaniu prawdy o ludzkiej egzystencji, który Voegelin nazwał „polityczną gnozą”.

To, wydawałoby się, na wskroś teologiczne pojęcie, w pierwszym rzędzie odsyłało do historycznego zjawiska chrześcijańskiego gnostycyzmu. Gnostyk to „ten, który wie”, a więc ten, który jest obdarzony przez Ducha św. tchnieniem (pneuma) boskiej wiedzy. Pozwala mu ono w radykalnie złym materialnym świecie rządzonym przez Demiurga zacieśnić kontakt z dobrym Bogiem i podążać ścieżką wiodącą do pełni (pleromy). Ale gdzie tu miejsce na dwie zbrodnicze ideologie XX wieku? Voegelin w odpowiedzi wskazuje na to, że założenie o istnieniu tych, którzy posiadają boską wiedzę, może doprowadzić do przekonania, że powszechne zbawienie da się osiągnąć na ziemi. U wczesnych gnostyków taka obietnica dotyczyła nielicznych, jednak u progu nowożytności przyjęła postać idei Tysiącletniego Królestwa. W praktyce jego ustanowienie przyjmowało często formę społecznych rewolucji, czego skutki Voegelin próbował pokazać badając późnośredniowieczny ruch Braci Wolnego Ducha, beginki i begardów, wojny chłopskie w czasach reformacji czy ruchy purytańskie w siedemnastowiecznej Anglii. Wszystkie te religijne zjawiska przyjmowały, że pewne formy zbawienia są dostępne tu i teraz. To samo dotyczyło nazizmu i komunizmu. Z tą różnicą, że w tym przypadku gnostycki sposób rozumowania został zsekularyzowany i całkowicie upolityczniony. Przestrzenią ostatecznego zbawienia człowieka stała się historia, a jego podmiotem rasa lub proletariat. Celem była Trzecia Rzesza lub komunistyczne królestwo wolności.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się