fbpx
ks. Jan Kracik marzec 2008

Gdy religia i magia w jednym stały domu

Czytając taki tytuł, można się żachnąć: kiedyż tak było?! Może za Mieszka czy Chrobrego, gdy ich poddani, przyjąwszy gremialnie chrzest, początkowo mieszali stare i nowe przekonania, lecz przecież z czasem duchowni wykorzenili magiczne praktyki i dawne zabobony. Czysty płomień wiary płonął za to od początku przy biskupich katedrach i w klasztorach, a nierzadko pod opieką kapelana i na książęcym dworze.

Artykuł z numeru

Zabobon czy źródło wiary? O religijności ludowej

Taka wizja wczesnej a skutecznej separacji religii i magii ma jednak mało wspólnego z realnym i długotrwałym procesem chrystianizacji, w którym stare i nowe wchodziło w znacznie bardziej złożone interakcje niż poranne wypieranie nocy przez dzień. Dlatego też i konsekwencje owego przenikania wzajemnego religijnych kultur – w głowach zwykłych wyznawców – były doniosłe i dalekosiężne. Siły i trwałości tych następstw nie można mierzyć jedynie treścią i zasięgiem przesądów, jakie przetrwały najdłużej w myśleniu i praktyce – czytelnych w religijności zwykłych ludzi.

Tę można zwać ludową, o ile rozumie się przez to jej masowy charakter w sensie porządku mentalnego, nie zaś stanowego ongiś, a folklorystycznego dziś. Od potocznego sposobu pojmowania wiary i jej wymagań nie można bowiem wyłączać także większości przedstawicieli elit społecznych i kościelnych, gdyż w ciągu wieków tylko jakaś ich część uczestniczyła w pełni w kulturze wysokiej jako jej odbiorcy i niekiedy twórcy.

Prośba kierowana do Boga ze czcią i uległością charakteryzuje religię, zaś wymuszanie czegoś na siłach nadprzyrodzonych poprzez spełnienie odpowiedniego obrzędu, wykonanie należnego gestu, wypowiedzenie stosownej formuły, czyli dążenie do osiągnięcia celu automatycznie i manipulacyjnie – jest magią. Tak pojmowane rozróżnienie pochodzi z XVI wieku, gdy protestanci zarzucali katolikom uprawianie magii. Antropologowie przyjęli je na przełomie XIX i XX wieku, a dziś dostrzegają jego ograniczoność.

Modelowe i realne (jakże bogate w swej złożoności i niekonsekwencji) postawy ludzi różniły się zawsze, a relacje magii i religii w każdej epoce mierzyć trzeba ówczesnym jej pojmowaniem. Pamiętając przy tym, że subtelnościami definicji zajmowali się intelektualiści, masy zaś mało się nimi interesowały, uznając przesądy, stosując zaklęcia, wierząc we wróżby. A zabranianie praktyk magicznych przez władze duchowne czy świeckie samo stawało się rytuałem, którego skuteczność była nikła, niezależnie od częstotliwości ponawianych zakazów. Także granice między magią naturalną, będącą przedpolem nauki, a magią demoniczną, rodzajem zniekształconej postaci religii, ulegały w ciągu wieków przesunięciom. Zacierało się też nieraz rozróżnienie między magią białą a czarną. Pierwsza miała być dobroczynna, przynosić pożytek i chronić od nieszczęść, druga miała niszczyć i powodować szkody.

Uprawiających bałwochwalstwo, gusła i czary Nowy Testament stawia w towarzystwie ulegających nienawiści, zabójców i rozpustników, zapowiadając, że zamiast wstępu do Królestwa Bożego czeka ich wszystkich gorejące jezioro ognia i siarki (por. Ga 5, 20-21; Ap 21, 8). Podobne katalogi występków opisują grzechy szerzące się nie tylko wśród pogan (por. Rz 1, 21-32), ale i wśród chrześcijan (por. Rz 13, 13-14; 1 Kor 5, 11; 6, 6-9; 2 Kor 12, 20-21).

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się