fbpx
Marek Krajewski wrzesień 2015

Dżepetto wystrugał Pinokia, a ten uczynił go człowiekiem

Nasze człowieczeństwo objawia się w wielości form, a więc jest ono zmienne i historyczne, zaś o jego istocie nie decydują wyłącznie ludzie, ale także inni aktorzy, z którymi połączeni jesteśmy miliardami zależności. Humanizm nieantropocentryczny nie podważa wyjątkowości człowieka, ale też przypomina, iż jest ona mu dana również przez to, co materialne.

Artykuł z numeru

Bliskość rzeczy

Bliskość rzeczy

Pinokia Carlo Collodiego można czytać jak opowieść o zmaganiu się człowieka z przedmiotami. Są one wytworem naszych działań i pozwalają nam przetrwać. Co prawda jesteśmy jedynymi zwierzętami, które potrafią kreować artefakty, ale rzeczy nieustannie wymykają się spod naszej kontroli, zaś zależność istniejąca pomiędzy nimi i człowiekiem jest względnie symetryczna[1]. Dżepetto stworzył drewnianego pajaca, by poradzić sobie z samotnością, ale zabawka sprawiła, iż mógł stać się rodzicem, doświadczyć wszystkich danych człowiekowi emocji i przeżyć przygody, które bez tego artefaktu nigdy nie stałyby się jego udziałem. Istotniejsze jest jednak to, że Dżepetto nie planował żadnej z tych zmian w swoim życiu – okazały się one skutkiem relacji zawiązanej z przedmiotem. Z obiektem, którego, jak mogłoby się wydawać, był panem i władcą.

Trudno zaprzeczyć, że z przedmiotami łączy nas bardzo bliska, czasem wręcz intymna, więź. To one określają, jak przebiega nasza egzystencja. Zależność ta jest tak ścisła, że trudno ją pomieścić w dominującej dziś antropocentrycznej wizji człowieczeństwa. Nieprzypadkowo więc temu związkowi nieustannie zaprzeczamy, próbując zignorować fakt, iż bez przedmiotów nie byłoby nas jako ludzi – specyficznego gatunku adaptującego się do rzeczywistości dzięki licznym ekstensjom, które sam tworzy i które określają, w jaki sposób to dostosowywanie do środowiska przebiega. Zaprzeczanie to nie ma u swych źródeł tylko autoidentyfikacji człowieka jako pana wszechrzeczy, ale też, paradoksalnie, drzemie w samych przedmiotach, w tym, że są one zawsze pod ręką i wydają się nam całkowicie podległe, gotowe na przyjęcie każdego zadania, pogodzone z tym, że może przydarzyć im się wszystko – zarówno ubóstwienie, jak i nędzna śmierć na wysypisku.

To zaprzeczanie sprawia, że nasze relacje z przedmiotami rzadko bywają czyste[2], a więc całkowicie bezinteresowne i satysfakcjonujące wyłącznie dlatego, że mają one miejsce. Powoduje ono również, że próbujemy tego rodzaju stosunki nieustannie poprawiać i udoskonalać, zapominając jednocześnie o tym, iż każda tego rodzaju zmiana powoduje przeobrażenia także w nas samych. Skutkiem ubocznym niestabilności tego związku jest niewątpliwie rozedrganie współczesnej kultury materialnej i poddanie jej presji „nowości”, której towarzyszy mnożenie się obiektów materialnych oraz narastające problemy, jakie mamy z pozbywaniem się resztek i odpadów powstających w efekcie prób układania sobie relacji z przedmiotami. Paradoks polega na tym, że im bardziej próbujemy panować nad tym, co sami stworzyliśmy, tym bardziej przedmioty stają się niepodatne na tego rodzaju zabiegi. Dzieje się tak z dwu przyczyn. Po pierwsze, dlatego że

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się