fbpx
Marek Turek Listopad 2013

Subiektywny i wybiórczy rzut oka na sytuację komiksu artystycznego

Warto sobie uświadomić, że obecny rynek publikacji komiksowych w Polsce to ok. 400 tytułów rocznie, z czego komiksy krajowe stanowią ok. 25%, zaś grupa aktywnych, regularnie kupujących i czytających komiksy odbiorców oceniana jest na 5 do 10 tys. A mowa tutaj o całym rynku komiksowym.

Artykuł z numeru

Atlas polskich mężczyzn

Atlas polskich mężczyzn

Komiks jest jak worek bez dna (i nigdy nie wiadomo, co się z niego wyciągnie). Nie ma jednoznacznej i uniwersalnej definicji, co właściwie jest komiksem (a co nim nie jest). Ukuto ich dziesiątki, lecz żadna z nich nie jest doskonała. Niektóre koncentrują się na klasycznie rozumianej formie, wymieniając wszystkie, pozornie niezbędne elementy (kadry, dymki, związek przyczynowo-skutkowy itp.), dzięki którym dany utwór można uznać za komiks. Inne są na tyle (świadomie) otwarte i nieprecyzyjne, że na ich podstawie komiksem można nazwać prawie wszystko, wystarczą przynajmniej dwa statyczne obrazy, tworzące sekwencję lub wzajemny kontekst i voilà, mamy komiks. Jedne definicje są zbyt uproszczone, drugie zbyt ogólne, bo syntetyczne połączenie warstwy fabularnej i graficznej powoduje, że komiks wymyka się próbom jednoznacznego zdefiniowania, skazując czytelnika na odbiór w dużej mierze intuicyjny, a twórcę uzależniając od dobrej woli i chęci odbiorcy.

Oczywiście teoretycy komiksu nie byliby sobą, gdyby nie próbowali ułatwić sobie chociaż odrobinę zadania, stworzono więc kilka określeń, które pozwalają przynajmniej częściowo usystematyzować sztukę komiksu. Mamy zatem „proto(pra)komiksy” (czyli to, co daje się określić jako komiks, ale powstało przed wyodrębnieniem się samodzielnego gatunku, od rysunków naskalnych, przez hieroglify, „fabuły” na greckich amforach, cykle płaskorzeźb, średniowieczne kodeksy etc.), „para komiksy” (tzn. wszystko, co powstało po pojawieniu się komiksu, ale z różnych względów komiksem być nie chce lub nie może, czyli np. tryptyki i cykle malarskie, artbooki, wiele spośród książek z ilustracjami, storyboardy itp.) i oczywiście trudne do zdefiniowania, ale jednak spełniające wszystkie warunki formalne komiksy.

Historia komiksu w bardzo skondensowanej pigułce

Za pierwszy komiks powszechnie uważa się rozpoczęty w 1895 r. cykl Richarda F. Outcaulta The Yellow Kid (publikowany początkowo jako Hogan’s Alley). O ile Outcault uznawany jest za pierwszego twórcę komiksów, o tyle tytuł najważniejszego należy niewątpliwie do jego wieloletniego rywala Winsora McCaya. W 1904 r. rozpoczyna on publikację komiksu Little Sammy Sneeze i od razu eksperymentuje z formą, stosując „zburzenie czwartej ściany” (tytułowy Sammy kichnięciem niszczy otaczające kadr ramki), w tym samym roku publikuje pierwsze odcinki Dream of the Rarebit Fiend, a rok później Little Nemo in Slumberland. Pracując nad nimi, McCay wymyślił i zastosował imponującą liczbę rozwiązań kompozycyjnych i narracyjnych, stanowiących do dziś źródło inspiracji i niedościgniony wzór dla większości parających się komiksem twórców.

Praktycznie od początku potencjał drzemiący w komiksie dostrzegli nie tylko ilustratorzy, ale i czołowi przedstawiciele sztuki (szczególnie awangardowej). Już w 1906 r. na łamach „Chicago Tribune” pojawiają się komiksy Lyonela Feiningera (malarza ekspresjonisty i jednego z najważniejszych wykładowców Bauhausu), którego komiksy stawiane są na równi z dokonaniami Winsora McCaya.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się