fbpx
Mirosław Przylipiak kwiecień 2013

„Ja tej ziemi boję się”

W filmach dotyczących Smoleńska najmniej interesujące są kwestie związane z samą katastrofą. Pod tym względem każdy z dokumentów dowodzi założonej tezy, ilustruje pewien typ spojrzenia na tragedię, żaden natomiast nie zajmuje się weryfikacją wersji drugiej strony. O wiele ciekawsze jest spojrzenie na te filmy jako na dokumenty socjologiczne, a nawet antropologiczne, mówiące o stanie zbiorowej świadomości.

Artykuł z numeru

Czy papież nam zaufa?

Czy papież nam zaufa?

Katastrofa smoleńska i jej następstwa były – poza wszystkim innym – również ogromnym wydarzeniem medialnym. Przez pierwsze dwa tygodnie nie mówiono o niczym innym, tragedia zdominowała środki masowego przekazu również przez wiele następnych miesięcy. To, w jaki sposób różnicowały się media w zależności od stosunku do katastrofy, byłoby tematem na fascynującą pracę medioznawczą, która niestety pewnie już nie powstanie, zarówno z uwagi na ogrom sprawy, jak i na coraz większy dystans czasowy. Filmy dokumentalne dotyczące katastrofy stanowią jedynie niewielki ułamek tego, co miało miejsce w mediach. One również są w historii polskiego kina fenomenem. Nie przypominam sobie bowiem żadnego innego pojedynczego wydarzenia, które zainicjowałoby powstanie tak wielu filmów dokumentalnych, w dodatku tak różnych w swojej wymowie i sposobie postrzegania świata.

Prawica i cała reszta

Ogółem znanych mi jest 19 filmów dokumentalnych związanych z katastrofą i jej rozmaicie pojmowanymi następstwami, włączając w to filmy zagraniczne. Można je podzielić na kilka grup, z których najliczniejszą, a także najbardziej spójną stanowią filmy, które nazwę tu umownie „prawicowymi”. O takiej kwalifikacji przesądza zbieżność ich sposobu postrzegania świata z poglądami głoszonymi przez prawicowe media (np. „Gazetę Polską”) oraz partię Prawo i Sprawiedliwość. Na tę wizję składa się nieufność (delikatnie rzecz ujmując) do oficjalnej wersji wydarzeń, uznającej katastrofę Tu-154 za wypadek lotniczy; niechęć (mówiąc równie oględnie) do aktualnie rządzącej ekipy, a także tzw. mediów „głównego nurtu”; nieufność i niechęć wobec Rosji; apologetyczny stosunek do prezydenta Lecha Kaczyńskiego, przedstawianego jako wielki mąż stanu niszczony przez liberalne media; model patriotyzmu, łatwo kojarzący z pewnym wariantem polskiego XIX-wiecznego romantyzmu, oparty na przeświadczeniu o nierozerwalnym związku polskości i katolicyzmu, zawierający wątki martyrologii i mesjanizmu. Filmy „prawicowe” zawierają wszystkie bądź przynajmniej niektóre z powyższych właściwości, w rozmaitych proporcjach. O ich „prawicowości” świadczą również okoliczności ich powstania i sposób dystrybucji. Większość z nich została wyprodukowana przez „Gazetę Polską” albo przez firmę Open Group, znaną z realizacji filmów dokumentalnych, przede wszystkim historycznych, o orientacji prawicowej. A wreszcie ich autorami są twórcy lub dziennikarze, którzy sami definiują się jako prawicowcy i nierzadko angażują się w działania polityczne, jak Ewa Stankiewicz czy Anita Gargas.

Na dokumenty „prawicowe” składa się 10 tytułów. Są to: cztery filmy autorstwa Ewy Stankiewicz we współpracy z Janem Pospieszalskim, Solidarni 2010 (2010), Krzyż (2011) anonsowany przez samych realizatorów jako druga część Solidarnych 2010, Lista pasażerów, cz. I i II (2011); dwa filmy Anity Gargas: 10-04-10 (2010) oraz Anatomia upadku (2012); dwa filmy Joanny Lichockiej i Marii Dłużewskiej: Mgła (2011) i Pogarda (2011); ponadto Zobaczyłem zjednoczony naród (2011) Anny Ferens, a także List z Polski (2011) zrealizowany przez Mariusza Pilisa dla telewizji holenderskiej.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się