fbpx
Tadeusz Mazowiecki wrzesień 2012

Potrzebujemy dobrych symboli

Religia nie jest związana polityką – mogłaby odegrać dużą rolę w pojednaniu, dostarczyć dobrych symboli, potrzebnych gestów.

Artykuł z numeru

Jak przekłady zmieniają Biblię?

Jak przekłady zmieniają Biblię?

Każda pamięć, czy to ukraińska, czy hiszpańska, czy też bośniacka, jest inna. Nie ma tu wspólnego mianownika i nie należy go szukać. Niemniej same dyskusje o pamięci, wymiana doświadczeń, są bardzo cenne – dzięki nim lepiej rozumiemy nasze własne problemy.

Nie ma wspólnego mianownika m.in. dlatego – mówił o tym prof. Hrycak – że omawiane konflikty przynależą do innych czasów historycznych. Pamięć przejawia się różnie w różnych krajach, różnie też wyglądają poszczególne drogi do pojednania.

Warto jednak mówić osobno o pamięci historycznej i wiedzy historycznej, tak by nie sugerować, że jedno i drugie jest tym samym. Pamięć historyczna to pamięć przeżyta albo poprzez żywy przekaz przechowana w kolejnych pokoleniach, cała reszta jest już natomiast historyczną wiedzą. Z pewnością w Europie winniśmy dążyć do tego, by czerpiąc z tej wiedzy wypracować jakieś wspólne stanowisko, nie przekreślające różnorodności. W przypadku pamięci historycznej napotykamy na problem jej przezwyciężania i nie ma tu jednej metody. Pojednanie, jak słusznie zauważył prof. Rotfeld, jest procesem, a nie czymś jednorazowym.

Sporo mówiliśmy o dialogu polsko-ukraińskim, o jego regresie. Pamiętajmy jednak, że jeśli wyjdziemy z założenia, że mamy tu do czynienia właśnie z procesem historycznym, to miejmy nadzieję, ten regres może zostać przezwyciężony. Na pytanie, dlaczego nie może dziś dojść do Krzyżowej polsko-ukraińskiej, nie znam odpowiedzi, ale nadzieję na polsko-ukraińskie pojednanie mogę mieć!

Ks. prof. Gudziak pytał, czy nie powinniśmy wspólnie kształtować i wypracowywać stosunku do Rosji. Przypomniał też założenie Giedroycia i Mieroszewskiego o niepodległej Ukrainie jako warunku niepodległej Polski, powtórzone potem przez Brzezińskiego. Na marginesie, krąg paryskiej „Kultury” wywarł ogromny wpływ na nasze myślenie o Ukrainie, Litwie i Białorusi. Moim zdaniem to właśnie dzięki „Kulturze” w Polsce na nowo nie odżył konflikt o granice wschodnie. Ale choć przyjmuję i zgadzam się z tą polityką, równocześnie stale zastanawiam się na tym, jak trudno pogodzić się Rosji z utratą Ukrainy i z obawą, że ta Ukraina się od niej odwróci. Oczywiście, wierzymy, że demokratyczna Rosja przezwycięży swój strach, kłopot w tym, że nim sama Rosja się zdemokratyzuje, minie jeszcze wiele czasu. Myśl prof. Gudziaka – żeby razem dokonać jakiegoś polsko-ukraińskiego namysłu na ten temat – bardzo mnie jednak zafrapowała. Taka inicjatywa byłaby niezwykle cenna i ciekawa, choć bardzo trudna.

Wiele mówiliśmy też o Bośni. Zacznę od kwestii pokoju i traktatu z Dayton. Całkowicie się zgadzam, że ten traktat zakończył wojnę, rozlew krwi, ale zaproponowane w nim rozwiązania polityczne są fatalne. Przede wszystkim Dayton nie pozwala państwu bośniackiemu zaistnieć właśnie jako państwo. Zresztą wspólnie z Hansem Koschnickiem w pewnym momencie postulowaliśmy rewizję traktatu z Dayton, ale każda rewizja rodzi obawę – przede wszystkim Amerykanów, ale i Europejczyków – nowego otwarcia konfliktu wewnętrznego; brak rewizji doprowadził jednak do tego, że w Bośni trzy narodowości żyją obok siebie, a nie razem. I jedyną moim zdaniem sensowną perspektywą, która Bośni mogłaby pomóc, jest wejście do Unii Europejskiej. Chorwacja wchodzi do Unii, Serbia stała się kandydatem, natomiast Bośnia nawet tego jeszcze nie osiągnęła, ponieważ jako państwo nie jest w stanie uporać się z szeregiem problemów wewnętrznych. Kiedy parę lat temu rozmawiałem z przywódcami bośniackimi, uderzyło mnie, że bardziej im zależy na wejściu Bośni do NATO niż do Unii Europejskiej. A w moim przekonaniu tylko wejście Bośni do Unii może stworzyć warunki do tego, by te narody zaczęły ze sobą wreszcie współżyć.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się