fbpx
z Alainem Badiou rozmawia Nicolas Truong luty 2012

Filozofowie i miłość

W filozofii miłości tkwi wielkie napięcie. Z jednej strony jest w niej rodzaj racjonalnego podejrzenia wobec miłości postrzeganej jako całkowicie naturalna ekstrawagancja seksualna. Z drugiej strony zaś – apologia miłości zbliżonej do religijnego porywu, której tło stanowi chrześcijaństwo będące przecież religią miłości.

Artykuł z numeru

Tajny dziennik Białoszewskiego

Tajny dziennik Białoszewskiego

„Miłość należy ponownie wynaleźć” – formułę tę zaczerpnął Pan od Rimbauda, a w swojej koncepcji miłości odwołuje się Pan także do wielu innych poetów i pisarzy. Nasuwa się myśl, że może najpierw należało zapytać filozofów. Zastanawiające jest to, że tak niewielu spośród nich poważnie interesuje się miłością, a kiedy już to czynią, Pan na ogół się z nimi nie zgadza. Z jakich powodów?

Problem stosunku filozofów do miłości jest rzeczywiście skomplikowany. Książka napisana przez Aude Lancelin i Marie Lemonnier, Filozofowie i miłość. Kochać, od Sokratesa do Simone de Beauvoir, bardzo dobrze to pokazuje. Publikacja ta jest tym bardziej interesująca, że łączy, bez jakiejkolwiek wulgarności i wulgaryzacji, badanie doktryn ze śledzeniem życia filozofów. W tym sensie jest to praca pionierska. Zwraca uwagę na to, że filozofia miłości oscyluje między dwiema skrajnościami, choć zawiera także pośrednie punkty widzenia. Z jednej strony jest filozofia „antymiłości”, a przewodzi jej Arthur Schopenhauer, który powiedział wyraźnie, że nigdy nie daruje kobietom ich miłosnej pasji, ponieważ, powodowane nią, przedłużają istnienie bezwartościowego rodzaju ludzkiego! To jest skrajność. Następnie, na drugim krańcu, mamy filozofię, która czyni z miłości jedną z najwyższych form doświadczenia podmiotowego. Tak jest m.in. w przypadku Sørena Kierkegaarda. Według Kierkegaarda istnieją trzy stadia egzystencji. W stadium estetycznym doświadczenie miłości jest doświadczeniem próżnego uwodzenia i powtórzenia. Egoizm rozkoszowania i egoizm tego egoizmu ożywiają podmioty, których archetypem jest Don Juan Mozarta. W stadium etycznym miłość jest prawdziwa i doświadcza własnej powagi. Chodzi o wieczne zaangażowanie skierowane ku absolutowi, którego Kierkegaard doświadczył w trakcie długich zalotów do młodej kobiety Reginy. Stadium etyczne może przejść w stadium najwyższe – religijne – jeżeli tylko absolutna wartość zaangażowania zostanie potwierdzona małżeństwem. Małżeństwo zostaje więc pojęte nie jako zabezpieczenie więzi społecznej przed zagrożeniami miłosnej wędrówki, lecz jako to, co zwraca prawdziwą miłość ku jej istotnemu przeznaczeniu. Jest to możliwość ostatecznego przemienienia miłości w chwili, gdy „przejrzyste dla samego siebie Ja zatapia się w mocy, która je ustanowiła”, więc – jak rozumiem – w chwili, gdy dzięki doświadczeniu miłości, Ja utwierdza się w swoim boskim pochodzeniu.

Miłość jest więc (poza uwodzeniem) – za pośrednictwem powagi małżeństwa – środkiem do osiągnięcia tego, co nadludzkie.

W filozofii miłości tkwi, jak widać, wielkie napięcie. Z jednej strony jest w niej rodzaj racjonalnego podejrzenia wobec miłości postrzeganej jako całkowicie naturalna ekstrawagancja seksualna. Z drugiej strony zaś – apologia miłości zbliżonej do religijnego porywu, której tło stanowi chrześcijaństwo będące przecież religią miłości. Proszę zauważyć, że to napięcie jest prawie nie do zniesienia. Tym samym Kierkegaard nie mógł znieść myśli o poślubieniu Reginy i zerwał z nią. Poprzestał więc ostatecznie na estetyzującym uwodzeniu z pierwszego stadium, etycznej obietnicy stadium drugiego i porażce przejścia do trzeciego stadium via egzystencjalny realizm małżeństwa. Jakkolwiek było, przeszedł przez wszystkie postacie filozoficznej refleksji nad miłością.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się