fbpx
Piotr Rostworowski ErCam czerwiec 2010

Chrystus i ludzkie serce

Aby woda żywa stała się dla ciebie źródłem bijącym, musisz być zupełnie wolny, niczego nie mieć, niczego nie gromadzić, niczym nie być, aby stać się jedynie źródłem tryskającej wody, umiejscowieniem, obramowaniem tego tryskającego źródła.

Artykuł z numeru

Mistyka nadwiślańska

Wstęp o. Konrada Małysa OSB

Ojciec Piotr nie lubił, gdy nazywano go “mistykiem”. Łaski mistyczne, jak w przypadku św. Faustyny czy św. Teresy, uważał za sprawy wyjątkowe w życiu duchowym, udzielane przez Ducha Świętego tylko niektórym osobom, do których siebie nie zaliczał. Natomiast często powtarzał, że ta zdumiewająca bliskość Boga względem człowieka, o której mistyczne dary niejako u swoich podstaw ze szczególną mocą świadczą, dana jest każdemu z nas bez wyjątku.

Profesor Stefan Swieżawski, wspominając swoje spotkania z ojcem Piotrem, mówił, że w jego postawie i działaniu widoczny był wyraźnie prymat kontemplacji. Jednakże ów prymat nie był jakimś dążeniem do rzeczy wyjątkowych kosztem małych i codziennych; było to raczej pełne żaru kierowanie się na wskroś naturalną dla ludzkiej duszy wrażliwością wewnętrzną, otwartą na spotkanie z Obecnym, przenikającą wszystkie dziedziny życia. Tą wrażliwością ojciec Piotr żył, skupiał w niej cały wysiłek woli, umysłu i serca, sprawiając przez to, że jego słuchacz czy rozmówca odkrywał ją również u siebie lub pogłębiał. Jakże często wrażliwość ta tli się w człowieku bowiem ledwie małą iskierką, tłumiona pokusami zwątpienia wobec piętrzących się problemów lub przysypywana gruzami kolejnych pseudointelektualnych konstrukcji.

Gdy mowa o “mistyce” w odniesieniu do o. Piotra Rostworowskiego, należałoby więc albo ująć słowo “mistyka” w znaczeniu bardziej ogólnym, jako głębokie życie duchowe, albo zastąpić je pojęciem prymatu kontemplacji zaznaczającym się wyraźnie w całej jego postawie. Jeśli zaś mówić o “mistyce serca”, punktem wyjścia do refleksji mógłby być na przykład następujący fragment komentarza o. Piotra do Ewangelii według św. Jana:

Czym więcej się czyta Ewangelię, tym wyraźniej się widzi, że problem wiary i niewiary znajduje się w samym centrum ewangelicznej perspektywy. Mówiąc “problem wiary i niewiary”, zawężamy właściwie perspektywę, bo nauczyliśmy się wiarę, nadzieję i miłość widzieć oddzielnie, jako trzy różne cnoty. Natomiast to, o co chodzi w Ewangelii, to coś niepodzielnego, to po prostu przyjęcie lub odrzucenie Boga i Jego zbawienia w Chrystusie. To otworzenie się lub zamknięcie na Jego zbawczą miłość. Chodzi więc o postawę człowieka, która jest jednocześnie wiarą, ufnością i miłością, a przy tym z natury rzeczy i pokorą, i posłuszeństwem, i wdzięcznością. Tylko ta postawa spotyka Boga, nie rozmija się z Nim, nie zatrzaskuje się przed Nim[1].

We fragmencie tym nie ma bezpośrednio mowy o ludzkim sercu, jednak pojawia się wzmianka o postawie wewnętrznej, za którą właśnie “serce” jest odpowiedzialne. Serce bowiem nie jest w człowieku jakąś nad-jaźnią, rzeczywistością oddzieloną od intelektu i woli, lecz żywym centrum osoby skupiającym i jednoczącym wszystkie władze duszy. To niepogłębiony i nieukorzeniony należycie intelekt widzi właśnie na przykład wiarę, nadzieję i miłość “oddzielnie jako trzy różne cnoty”, biorąc za właściwe poznanie samą metodę porządkowania wiedzy, serce natomiast sprawia, że wszystkie duchowe władze człowieka jednoczą się ze sobą, kształtując postawę, która i “jedynie która” – jak dodaje z naciskiem o. Piotr – “spotyka Boga, nie rozmija się z Nim, nie zatrzaskuje się przed Nim”.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się