fbpx
Oto Mádr listopad 2009

Ortodoksja a tolerancja

W ramach pożądanej samokrytyki warto zapewne przy rozważaniach na temat „obcego Boga w naszym domu” zająć się również aspektem etycznym tego problemu.

Artykuł z numeru

Czy chrześcijanie przegrywają walkę z czasem?

Może to być szczególnie pożyteczne przy rozwiązywaniu rozmaitych konfliktów wewnątrzkościelnych. Według wyników badań Instytutu Demografii w Allensbach[1] Kościołowi katolickiemu zarzuca się, że zbyt mało uwagi zwraca na ludzkie oczekiwania, że niedostatecznie uzasadnia swoje stanowisko w różnych kwestiach, że posługuje się językiem częściowo przestarzałym, że nadmiernie trzyma się zdezaktualizowanych norm; w związku z tym wielu ludzi w łonie Kościoła zajmuje wobec niego postawę krytyczną. Ten ostatni problem traktują niektórzy – nie tylko outsiderzy – tak poważnie, że przepowiadają nawet nowy rozłam w Kościele katolickim[2].

1. Sytuacja

Trudny proces odnowy soborowej jeszcze się bynajmniej nie zakończył, a niespokojna sytuacja wewnątrzkościelna została teraz jeszcze zaostrzona przez śmiałe i zdecydowane wstąpienie na arenę postmodernizmu. Nurt ten kontynuuje konsekwentnie główne linie modernizmu, tak że – jak się wydaje – z grecko-rzymsko-żydowsko-chrześcijańskiego fundamentu Europy niewiele już pozostało. Filozoficzny postmodernizm artykułuje w swojej zamianie paradygmatów coraz większą niechęć wobec wyraźnie zarysowanych struktur myślenia, działania i społeczeństwa. Na groźne skutki tego procesu wskazują z troską m.in. niektórzy politycy, jak na przykład czeski prezydent Václav Havel. Opowiada się on publicznie za efektywną moralnością, która jego zdaniem jest raczej niemożliwa bez odniesienia do transcendencji. Podobną opinię wyraził już w roku 1939 Albert Einstein: ludzkości nie wystarczy nauka i technika, ważna jest żydowsko-chrześcijańska formacja religijna z jej tradycjami i obrzędami.

Wydaje się, że postmodernizm zajmuje wobec religii stanowisko bardziej pozytywne niż modernistyczny materializm i ateizm. Czy jednak letnia, rozmyta religijność nie jest w gruncie rzeczy bardziej niebezpieczna, pokaże niedaleka przyszłość. W każdym razie postmodernistyczna duchowa „samoobsługa” stanowi zagrożenie dla każdej religii objawionej. Nie jest tajemnicą, że również pewni teolodzy nie mają nic przeciwko takiemu pojmowaniu religii. „Boga nie należy już rozumieć jako indywidualnej Osoby, która stoi ponad wszystkimi […] lecz raczej jako symbol”[3]. Także w katolickiej teologii moralnej pojawiają się koncepcje, dla których Bóg i Biblia są czymś zupełnie zbędnym.

Magisterium kościelne reaguje na to wyzwanie defensywnie i stara się umacniać swoją pozycję. Powstałe w ten sposób napięcie między Urzędem Nauczycielskim a znaczną częścią katolików, której kompetentnymi rzecznikami są przeważnie teologowie, trwa nadal. Wprawdzie w ostatnim czasie dialog wewnątrzkościelny przyniósł pewne dobre owoce[4], a co najmniej przyczynił się do postępu w dziedzinie ekumenizmu, jednakże w sferze moralności i w stylu kierowania Kościołem ze strony hierarchii w dalszym ciągu niewiele daje się wyczuć ducha odnowy soborowej. Proklamowanym celem „dysydentów” pozostaje nadal demokratyzacja albo nawet protestantyzacja Kościoła.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się