fbpx
Maciej Gablankowski listopad 2008

Alfabet pierwszej wojny

Rzut oka na powojenną mapę polityczną Europy uświadamia, jak dużym zmianom uległa sytuacja jej narodów. Kilkanaście krajów stanęło przed wyzwaniem zbudowania nowej wspólnoty politycznej, gospodarczej i prawnej. Niektóre po raz pierwszy w historii.

Artykuł z numeru

I wojna światowa. Koniec czy początek Europy?

Antebellum

Często wydaje się nam, że przedwojenna Europa była miejscem sielankowego spokoju, rozkwitu wymiany kulturalnej, braku granic – niemal zjednoczonym kontynentem. Elity spotykały się na wielkich balach, podróżowały od miasta do miasta, a rozwój gospodarczy – nieskrępowany narodowymi partykularyzmami – powoli, ale stale podnosił poziom życia zwykłych Europejczyków.

To jednak tylko część prawdy. Na zachodzie Europy ostatni wielki konflikt zakończył się w 1871 roku, jednak ostra rywalizacja kolonialna niemal doprowadziła do wybuchu wojny angielsko-francuskiej w 1898 roku. Niemcy i Francja patrzyły na siebie z nieufnością większą chyba niż w roku 1939. Niemcy wiedzieli, że Francja nigdy nie pogodzi się z utratą Alzacji i Lotaryngii, z tym większym niepokojem obserwowali, jak republika to zbliża się, to oddala od dyktatury.

Na wschodzie spokoju nie było. Wybryki despotycznych rządów w Rosji czy, w mniejszym stopniu, w Austro-Węgrzech pamiętamy już tylko dzięki musze, która nasrała na portret Najjaśniejszego Pana. Carskim i cesarsko-królewskim poddanym raczej nie wydawało się to takie zabawne. Podobnie jak mało zabawne wydawały się rewolucja w Rosji, wojny bałkańskie, uzbrojone frakcje narodowowyzwoleńcze czy terrorystyczne zamachy na głowy państw.

Często mówi się, że to rywalizacja mocarstw na Bałkanach podpaliła Europę. Bardziej trafne wydaje się stwierdzenie, że to europejskie konflikty podpaliły świat.

Błoto

Europejskie armie zaczęły konflikt w pięknych, kolorowych mundurach. W szczególności dotyczyło to oddziałów kawalerii, ale i piechota miała swoje tradycyjne nakrycia głowy – futrzane czapy, czaka, kolorowe lampasy i szarfy. Po czterech latach umierania i zabijania w błocie brudno-szary wydawał się już jedynym odpowiednim dla wojska kolorem. 

Cesarz

Wilhelm II Hohenzollern był ostatnim cesarzem Niemiec i ostatnim królem Prus. Oskarżany o wywołanie wojny, złamał – ustalony przez Bismarcka – niepisany zwyczaj ustrojowy i zapragnął mieć bardziej bezpośredni wpływ na bieg spraw politycznych. Zrównoważony kurs Żelaznego Kanclerza zastąpił ekspansywną polityką kolonialną i zachwiał europejską równowagą. To jedna z wersji. Możliwe, że po prostu porwał go bieg wydarzeń. Jedno jest pewne – jego najbardziej udanym wystąpieniem publicznym, do dziś znajdującym się w każdym niemal podręczniku historii powszechnej, jest tak zwana mowa huńska, której puenta brzmiała: „Jak przed tysiącem lat Hunowie pod wodzą swego króla Attyli pozyskali sławę, która przetrwała jeszcze po dziś dzień w podaniach i bajkach, tak niechaj przez was nazwa Niemiec utrwali się w Chinach na 1000 lat w taki sposób, aby nigdy już żaden Chińczyk nie odważył się nawet krzywo spojrzeć na Niemca”. 

Dowódcy

Niemal zupełnie zapomniani. Marszałek Francji Philippe Pétain – zhańbił się kolaboracją z Niemcami podczas drugiej wojny światowej. Paul von Hindenburg i Erich Luddendorf – przyczynili się do tryumfu NSDAP w Niemczech. Mikołaj II Romanow – objęcie przez niego bezpośredniego dowództwa nad armią pogrążyło go politycznie i doprowadziło do śmierci wszystkich członków jego rodziny. Najlepiej wypada w tym zestawieniu Douglas Haig – po wojnie nie odgrywał już większej roli – zmarł w 1928 roku. 

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się