fbpx
Monika Myszka lipiec-sierpień 2008

Spotkanie z twarzą Innego

Głowa otoczona jest złotym nimbem, który znamionuje świętość całej postaci, a szczególnie owej twarzy, sytuując ją jakby w centrum ikony. To, co w niej najbardziej poruszające, to: w linii poziomej – wspomniane już wcześniej migdałowe, szeroko otwarte oczy z krwistoczerwonymi białkami, zaś w linii pionowej – wydłużony – jak to zwykle na ikonie – nos, który rozcina twarz niczym błyskawica blasku.

Artykuł z numeru

Świat patrzy na Chiny

 Twarz innego jest  ś l a d e m Transcendencji.

(ks. Józef Tischner)

„Obrazy Nowosielskiego trzeba oglądać, nie czytać o nich”[1]. Krótkie stwierdzenie Madeyskiego wydaje się być w kontekście wypowiedzi współczesnego malarza nader trafne. Można chyba orzec, że cała jego twórczość bierze swoje źródło w sceptycznym nastawieniu do komunikacyjnej wartości słowa – zarówno mówionego jak i pisanego. Zresztą komunikacyjną wartość w pojęciu Nowosielskiego słowo może i ma, ale komunikacja, informacja to przecież nie wszystko. Chodzi o to, aby słowo potrafiło  w y r a z i ć  istotę rzeczy, aby pozwalało dotrzeć do sedna. Tymczasem we współczesnym świecie słowa okazują się zużytym środkiem przekazu i wyrazu pewnych fundamentalnych problemów. Remedium na owe zdewaluowane

i wyświechtane słowa, które nie pozwalają dotykać w sposób bezpośredni zasadniczych kwestii, okazuje się być dla Nowosielskiego malarstwo charyzmatyczne[2].

Tej idei artysta stara się być wierny, malując swoje obrazy instynktownie bez systemowego rozumowania. To z kolei wymaga odpowiedniej postawy adresatów jego sztuki. Nowosielski pragnie, aby w odbiorze jego twórczości – zwłaszcza zaś w odbiorze ikony – dominował czynnik intuicyjny zamiast intelektualnej spekulacji. Postuluje on odczuwanie ikony zamiast próby jej zrozumienia[3].

Nowosielski nie potraktował malarstwa ikonowego jako prostej wytyczonej już dawno ścieżki, którą można bezpiecznie pójść, jak to jest w przypadku licznych kontynuatorów i naśladowców tej formy, ale spojrzał na nią jak na drogowskaz, który pozwolił mu obrać indywidualny kierunek. Zaowocowało to nietuzinkowymi realizacjami artystycznymi. Jego fascynacja malarstwem bizantyńsko-ruskim okazała się na tyle głęboka, że zarówno krytycy jak i on sam są w stanie dopatrywać się znamion ikony w jego obrazach o świeckiej tematyce.

Zarówno w jego wypowiedziach, jak i w jego dziełach widoczne są jednocześnie liczne odstępstwa od tradycyjnego pojmowania ikonografii. Zakwestionowanie perspektywy odwróconej, odżegnywanie się od symboliki charakterystycznej dla ikony, swoboda w wyborze materiału malarskiego z jednej strony, z drugiej zaś wspólny ze sztuką wczesnośredniowieczną klimat mistyki religijnej pozwalają artyście spojrzeć na problem z zupełnie nowego punktu widzenia. „Ikona nie jest sprawą zamkniętą – podkreśla Nowosielski – ikona jest sprawą otwartą, pełną ryzyka, pełną znaków zapytania. Podejrzliwie odnoszę się do sztuki, która jest pewna siebie, pozbawiona sprzeczności”[4].

Niewątpliwie tym, co okazało się dla artysty najbardziej inspirujące w ikonie, najbardziej owocne i zapładniające jego twórczość i poglądy dotyczące sztuki, są dwie kwestie. Po pierwsze jest on święcie przekonany, że ikona „spada z nieba”[5] – tzn. powstaje nie z mocy człowieka i jego talentu, lecz wskutek działania Boskiego natchnienia. Należy więc ona do sfery sacrum, tak zresztą jak cała sztuka,

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się