fbpx
ks. Henryk Pietras SJ październik 2007

Czy Jezus naprawdę był człowiekiem?

Wiara w prawdziwość wcielenia, to nie tylko wiara w realność Chrystusowej męki i śmierci, ale także podstawa traktowania Jezusa jako naszego Brata w człowieczeństwie, bliskiego nam nie tylko z powodu cierpienia, ale także wszelkich innych ludzkich doznań. Pobożne przeakcentowanie wielkości bóstwa Jezusa może powodować – i często powoduje – niedocenianie głęboko ludzkich wartości, jakoby niegodnych świętości.

Artykuł z numeru

Stare herezje w dzisiejszym Kościele

Wiadomą jest rzeczą, że chrześcijanie pierwszych pokoleń tym różnili się od swoich pobratymców żydowskich, iż uważali Jezusa z Nazaretu za Mesjasza Bożego, Syna Bożego, Pośrednika między nimi a Bogiem i Sprawcę zbawienia. Wierzyli, że wraz z Nim rozpoczęły się zapowiadane czasy mesjańskie i że dzięki Niemu mogą żyć w królestwie mesjańskim na ziemi, a po śmierci zmartwychwstaną do życia w królestwie Bożym. Kto w to nie wierzył, traktował Jezusa już to za wichrzyciela, już to za założyciela nowej sekty w łonie judaizmu, już to – w najlepszym razie – za dobrego rabbiego, który został skazany na śmierć i na tym się skończyło.

Chrześcijanie próbowali jakoś pojąć to, w co wierzyli, wytłumaczyć sobie i innym, jak to możliwe. Na gruncie tradycji judaistycznej, wychowani w niej ludzie, którzy zostawali chrześcijanami (zwano ich przez to judeochrześcijanami), wyobrażali sobie Jezusa jako największego z aniołów, który zstąpił z siódmego nieba, mieszkania Boga i objawił się jako człowiek. Najbardziej jednoznacznym dokumentem taką teorię potwierdzającym jest tak zwane Wniebowzięcie Izajasza (zob. Apokryfy Nowego Testamentu, t. III). Wierni zakorzenieni w radykalny monoteizm nie potrafili zdobyć się na więcej bez popadnięcia w bluźnierstwo wyznawania dwóch Bogów. W ten sposób jednak niejasne stawało się też człowieczeństwo Jezusa: czy ten Jezus był naprawdę człowiekiem, czy tylko tak się wydawało, gdyż w rzeczywistości był kimś znacznie większym, znaczniejszym od aniołów? Problem był widać poważny, skoro znalazł odbicie u świętego Pawła. W Liście do Filipian (por. 2, 6-11) napisał on o Jezusie – być może przytaczając cudzy hymn o Nim, za czym zdaje się przemawiać poetycka forma tekstu – że „ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi, stając się podobnym do ludzi. A w zewnętrznej postaci uznany za człowieka, uniżył samego siebie”. Czytelnik Pawła z powodzeniem mógł sobie wyobrażać, że w takim razie człowieczeństwo Jezusa było pozorne: że na niby się urodził, na niby odczuwał głód czy jadł, na niby też cierpiał i umarł, a w konsekwencji na niby też zmartwychwstał, bo tylko „w zewnętrznej postaci uznany był za człowieka”. Oczywiście, wymagało to lektury wysoce selektywnej, gdyż Paweł wielokrotnie i na różne sposoby stara się wykazać prawdziwość – przede wszystkim – śmierci i zmartwychwstania Jezusa, ale przecież selektywność w przyjmowaniu czegokolwiek do wiadomości jest cechą ludzką, nader często występującą.

Również wśród bezpośrednich adresatów Ewangelii kanonicznych zapewne byli tacy, którzy mieli trudności z zaakceptowaniem prawdziwości pełnego człowieczeństwa Chrystusa, skoro ich autorzy kładą na to tak wielki nacisk. Mówią, że Jezus bywał głodny, zmęczony, że czasem się denerwował, że miał przyjaciół, których faworyzował, że się bał i doświadczał pokus.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się