fbpx
Dariusz Skórczewski wrzesień 2007

Dlaczego Polska powinna upomnieć się o swoją postkolonialność

Przybysz z Polski, który podczas pobytu w Stanach Zjednoczonych miał okazję wejść do księgarni, bardziej renomowanej, jak Barnes and Nobles, bądź też przeciętnej, jak te na wielkich lotniskach, doznał zapewne dziwnego uczucia nieobecności. Wśród tysięcy tytułów, od jakich uginają się półki w działach beletrystyki, literatury faktu i historii, trudno znaleźć nazwisko polskiego autora.

Artykuł z numeru

Milczenie świata. Mass media wobec ludobójstwa

Dostrzec je można niekiedy na grzbiecie tomiku poezji, bo polscy poeci: Miłosz, Herbert, Szymborska, Zagajewski bywają w Ameryce czytani. Nie łudźmy się jednak: koneserzy wierszy, tak jak i w innych regionach świata, stanowią tam publiczność niszową. Narody i kultury funkcjonują w świadomości ogółu i są rozpoznawane poprzez swoje narracje. Poezja, z natury elitarna i ekskluzywna, nigdy nie zapewni polskiej kulturze tej obecności, którą mogłaby jej dać proza.

By oddać sprawiedliwość faktom, w amerykańskiej księgarni spotkać można książki Ryszarda Kapuścińskiego, bo jak rzadko który polski pisarz jest on dobrze znany za Atlantykiem, a jego reportaże cieszą się tam od lat uznaniem. Niemal na pewno zaś, przeglądając zawartość półek w dziale historycznym, natkniemy się na Neighbors bądź Fear Grossa i na ogół będzie to jedyna książka, na podstawie której przypadkowy czytelnik może wyrobić sobie opinię o Polsce, polskiej historii i samych Polakach. To wszystko. Out of sight, out of mind, jak mawiają Amerykanie. Po co zawracać sobie głowę tym, czego nie widać?

Nieobecność tego rodzaju jest w skali świata tożsama z nieistnieniem, co dotkliwie odczuwają ci, którzy się z daną kulturą utożsamiają. Uderzanie w nutę ubolewania nad sobą niczego jednak nie zmieni. Przeciwnie, wśród amerykańskich elit akademickich postawa taka natychmiast kojarzona bywa z utrwalonym od kilku pokoleń stereotypem polskiego emigranta-outsidera, który odmawia uczestnictwa w dyskursie wybranego przez siebie za docelowe społeczeństwa. Emigrant taki nosi w sobie resentyment do świata za brak zrozumienia dla polskich tradycji i polskiej martyrologii i, na domiar złego, tęskni za Polską „od morza do morza”, lekceważąc racje geopolityki. Nie miejsce tu na analizę przyczyn wzajemnego niezrozumienia kultury polskiej i amerykańskiej, znakomicie sportretowanego przez Janusza Głowackiego w Polowaniu na karaluchy. Może powstanie kiedyś na jednym z amerykańskich uniwersytetów praca, która opisze paradoksalny fenomen amerykańskiej dyskryminacji w stosunku do przybyszów z Polski – i nie tylko Polski, lecz także innych krajów Europy Środkowo-Wschodniej. Mówię o przyszłości, bo w atmosferze, jaka panuje obecnie na wyższych uczelniach od Berkeley po Columbię, trudno sobie takie studium wyobrazić.

Co zatem można zrobić, by polska literatura przedostała się na rynek amerykański i zajęła na nim trwałą pozycję, choćby w niewielkim stopniu zbliżoną do tej, jaką cieszy się literatura karaibska, południowoafrykańska, literatury krajów Azji Południowo-Wschodniej, Afryki Północnej i Środkowej, Indii, Pakistanu czy Australii? Może ktoś obruszy się na takie zestawienie, uznając je za niestosowne, zważywszy na różnice historyczne, kulturowe itd. A jednak nie jest ono przypadkowe. Na pamięć przychodzą frazy wiersza Miłosza Rue Descartes:

Mijając ulicę Descartes

Schodziłem ku Sekwanie, młody barbarzyńca w podróży

Onieśmielony przybyciem do stolicy świata.

Było nas wielu, z Jass i Koloszwaru, Wilna i Bukaresztu, Sajgonu i Marakesz,

Wstydliwie pamiętających domowe zwyczaje

O których nie należało mówić tu nikomu (…)

Miłosz zawarł tu jedno z kluczowych doświadczeń ludzkości w minionym stuleciu. Onieśmielenie, jakiego zaznał w jednej ze stolic zachodniego świata, porównać można z uczuciem „nieobecności” czy też „nieprzynależności”, znanym nam z wizyty w amerykańskiej księgarni. Oba wiążą się ze szczególną sytuacją, w jakiej znalazły się populacje przywołanych przez poetę miejsc – sytuacją skolonizowania. Miłosz bodaj jako pierwszy z polskich – a może i środkowoeuropejskich – pisarzy tak trafnie uchwycił rys, który definiuje tożsamość współczesnych społeczeństw zamieszkujących nasz region, a także inne obszary dzisiejszego świata.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się