Gdyby zaś trzeba było przedłożyć jakąś normę, jedyną i stanowiącą miarę naszych intencji, to byłoby nią wytrącenie z odrętwienia etycznego, z jego stadnej mechaniki, uświadomienie sobie faktu – rozstrzygającego, ciążącego, niepokojącego – że to, co etyczne, istnieje
Andrei Pleșu, Minimalizm etyczny (tłum. A Zawadzki)
W maju 1916 r., kilka miesięcy po tym, jak zagrzmiały pierwsze armaty pod Verdun, niemiecki ornitolog Paul Robien siada przy biurku w portowym mieście Stettin, by napisać list do cesarza Wilhelma II. Robien, przerażony ogromnymi stratami, o jakich czyta w codziennych doniesieniach prasowych z frontu, wzywa kaisera do ustąpienia. „Tylko w ten sposób – tłumaczy – ocalone mogą zostać miliony ludzkich istnień”. Jedynie tak można zakończyć rzeź.
Gest Robiena nie ma żadnego sensu. List od jakiegoś zdziwaczałego przyrodnika z prowincjonalnego miasta nie spowoduje przecież abdykacji cesarza w samym środku wojny. Jedyny efekt, jaki może przynieść, to zainteresowanie odpowiednich służb nadawcą. Szybko zostaje ustalone, że autor listu to weteran marynarki wojennej, uczestnik kontyngentu wysłanego dziesięć lat wcześniej do Namibii w celu stłumienia powstania Hererów. Skuteczność, z jaką niemiecka armia zaprowadziła porządek w zbuntowanej kolonii, zostanie z czasem nazwana przez historyków pierwszym ludobójstwem XX w. Z dokumentów Robiena, które w tamtym czasie są pewnie wnikliwie studiowane przez policję, wynika, że ma on już za sobą pobyt w zakładzie psychiatrycznym na skutek załamania nerwowego, jakie przeżył po powrocie z Afryki (kolejny pobyt przed nim, nawrót choroby przyjdzie już za rok, ale tego w dokumentach, siłą rzeczy, być nie może). Obecnie wiedzie względnie spokojne życie męża i ojca oraz pracownika muzeum przyrodniczego, gdzie od 1913 r. zajmuje się opracowywaniem zbiorów ornitologicznych.
Nie jest więc Robien kimś, na kogo cesarz Niemiec musiałby zwracać jakąkolwiek uwagę.
Nie jest też kimś, kto by sobie z tego nie zdawał sprawy.
Ale pisze swój list. Uważa bowiem, że tak właśnie należy postąpić.
Droga zgubiona
Pierwsza tercyna Boskiej komedii Dantego w wydanym pod koniec 2021 r. nowym przekładzie Jarosława Mikołajewskiego brzmi tak:
„W połowie wędrówki naszego życia
znalazłem się w ciemnej dziczy
bo prosta droga była zgubiona”.
Różni się znacząco ten początek Komedii od tego, do którego przyzwyczaiło nas wcześniejsze tłumaczenie autorstwa Edwarda Porębowicza: