fbpx
Warszawa, akcja „Kuchnia uchodźców” przed otwarciem w Warszawie „Kuchni konfliktu”, restauracji, w której uchodźcy z różnych krajów przygotowują posiłki ze swoich rodzinnych stron fot. Albert Zawada / Agencja Wyborcza.pl
z Konradem Pędziwiatrem rozmawia Małgorzata Nocuń luty 2022

Co czeka migrantów z Ukrainy? Wielokulturowa przyszłość Polski

Imigracja do Polski będzie narastać. Liban i Turcja, w których tymczasowy dom znalazło ponad 5 mln uchodźców, zmagają się z problemami gospodarczymi. Ludzie tam żyjący pragną wyrwać się do lepszego świata. Jeśli nie stworzymy mechanizmów, żeby część z nich do nas zaprosić, to podróż przez las lub morze będzie dla nich jedyną opcją.

Artykuł z numeru

Uchodźców w dom przyjąć

Czytaj także

z Davidem Millerem rozmawia Kacper Kowalczyk

Czy granice mają moralne znaczenie?

z Konradem Pędziwiatrem rozmawia Dominika Kozłowska

Europa stanie się muzułmańska

Polskie miasta – Warszawa, Kraków, Wrocław, Gdańsk – mówią nie tylko po polsku, ale także po ukraińsku, rosyjsku i białorusku. Czy wkraczamy w erę wielokulturowości?

Na przykładzie wymienionych przez Panią miast widzimy, że obecność obcokrajowców w Polsce wzrosła. W 2014 r. rosyjska aneksja Krymu i wybuch wojny we wschodniej Ukrainie bardzo przyspieszyły proces wychodźstwa z  tego kraju. Nasi sąsiedzi uciekali w obawie o swoje życie i szukając pracy, osiedlali się m.in. w polskich miastach.

W ciągu ostatnich pięciu lat w Polsce dokonała się olbrzymia transformacja. Z  kraju, z  którego przez dekady emigrowano, staliśmy się krajem przyjmującym imigrantów. Przez lata to z  Polski masowo wyjeżdżano. Nasze wychodźstwo było natężone szczególnie po wstąpieniu do Unii Europejskiej. Bardzo ważnymi państwami na mapie polskiej emigracji stały się Irlandia i Wielka Brytania, które jako jedyne (obok Szwecji) w 2004 r. otworzyły przed Polakami swoje rynki pracy. Nasze miasta wypełniły się zaś obcokrajowcami. Widzimy ich zresztą także na prowincji kraju. Na Pani pytanie odpowiadam więc twierdząco: tak, Polska wkracza w erę nowej wielokulturowości.

W debacie politycznej pojawia się hasło „Polska dla Polaków”. Do takiej Polski – homogenicznej etnicznie – przyzwyczaił nas także PRL. Czy jesteśmy przygotowani na wielokulturowość? Chcąc oswoić z nią Polaków, do jakiego dziedzictwa powinniśmy się odwoływać?

Nowa wielokulturowość będzie się różnić od tej przedwojennej. Wielokulturowość panująca w II Rzeczypospolitej opierała się przede wszystkim na społecznościach autochtonicznych. Wynikała z procesów migracyjnych, które miały miejsce przed wieloma wiekami, oraz z tego, w jaki sposób wytyczono w Europie granice państw. XX w. to m.in. era nacjonalizmów zakładających, że granice kulturowe i polityczne państw powinny się pokrywać. Trzeba powiedzieć jednocześnie, że nigdy wcześniej w historii tak nie było. Część nacjonalistów dążyła do etnicznej i rasowej „czystości”, co doprowadziło do katastrofy w postaci II wojny światowej. Migracje, z którymi obecnie mamy do czynienia, są elementem innych procesów. Wynikają z ułatwionej mobilności ludzi, z ich poszukiwania lepszego miejsca do życia. Trudno więc w przeszłości upatrywać bezpośrednich wzorców dla obecnego modelu wielokulturowości pomimo istnienia cech wspólnych.

Migracja wydaje się procesem, którego nie sposób powstrzymać.

Jeśli zada mi Pani pytanie: „Czy w Polsce 2050 r. 10% populacji stanowić będą obcokrajowcy?”, odpowiem: „Oczywiście!”. Powiem więcej – w dużych ośrodkach miejskich już teraz ok. 10% mieszkańców stanowią cudzoziemcy.

Kto do nas przyjeżdża?

Według badania GUS-u z czerwca 2020  r. w  naszym kraju było 2,2 mln cudzoziemców, więc biorąc pod uwagę dynamikę wzrostu, aktualnie mamy ok. 2,5 mln cudzoziemców. Najliczniejszą grupę stanowią Ukraińcy (65% wszystkich imigrantów), na drugim miejscu są Białorusini, potem Niemcy. Dane z GUS mówią także o Rosjanach, Mołdawianach, Indusach.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się