Olga Boznańska, choć była już w okresie swej starości, stanowiła milczące tajemnicze zjawisko bardzo interesujące na tle ogromnego a ponurego atelier, zawalonego ramami, szkicami i zaczętymi płótnami, między którymi przemykały się oswojone białe myszki. Niedaleko od okna stały główne sztalugi, na których od wielu tygodni Boznańska wykończała jakąś nature mort. W niebieskim kitlu zapiętym pod szyję, o woskowej cerze, uduchowionych rysach, wyglądała niby posąg wyjęty na chwilę z ciemności piramidy. Głęboko zapadłe, silnie zapigmentowane czarne oczy jarzyły się ukrytą satyrą. Wieczny papieros w pasemkach ust, na głowie olbrzymi, sinoczarny wał włosów wysoko w kok zaczesanych. Malowała powoli, a portrety robiła wprost latami. Model się zestarzał, wyłysiał, ożenił, schudł, musiał pozować, chciał czy nie chciał, chyba że umarł”.
Tak o Oldze Boznańskiej nie bez złośliwości pisała młodsza o 26 lat Zofia Stryjeńska. Obie pochodziły z Krakowa, obie ciężko pracowały na sukces. Stryjeńska przyjechała na kilka miesięcy do Paryża i poznała Boznańską w jej pracowni prawdopodobnie w 1920 r. Miała wtedy 29 lat, w Polsce zdobywała uznanie, namaszczano ją na „polskiego malarza rzeczy polskich”, 55-letnia Boznańska wydała jej się staruszką, ekscentryczką i dziwaczką. Ale wówczas to autorka Dziewczynki z chryzantemami odnosiła największe sukcesy w Europie i Ameryce, zdobywała międzynarodowe medale i nagrody, zbierała pochwały wymagających krytyków, jak Apollinaire, wystawiała na całym świecie, m.in. na salonach paryskich i na Biennale Sztuki w Wenecji, w towarzystwie takich artystów jak Monet, Vuillard, Bonnard, Cézanne, Gauguin, van Gogh, Pissarro, Toulouse-Lautrec. Rząd francuski kupił jej prace do państwowych muzeów, pisały o niej niemal wszystkie francuskie czasopisma. Berliński „Bazaar” zaliczył ją do 12 najlepszych malarek w Europie. Była cenioną i rozchwytywaną portrecistką.
Kiedy Boznańska miała tyle lat co Stryjeńska w chwili ich spotkania, była wytworną, pełną wdzięku, otwartą, towarzyską, modnie ubierającą się kobietą.
„Ujrzałem drobną, zgrabną postać, z małą główką, pięknie rzeźbionym profilem, zwiniętymi w węzeł włosami. Jej pełne blasku oczy spoczęły pytająco na mnie” – opisywał spotkanie z 29-letnią Olgą pewien Polak. Co ją tak zmieniło? Brak rodzinnego szczęścia – jak chcą jedni? Czy też coś, co stało się jeszcze w dzieciństwie i odcisnęło na późniejszym życiu artystki? Niektórzy sugerują, że była molestowana przez ojca. „Wydaje się, że obyczajowość tamtej epoki zamknęła usta uczestnikom wydarzeń” – pisze Joanna Sosnowska, historyczka sztuki w książce Poza kanonem. Sztuka polskich artystek 1880–1939.
Z Krakowa do Monachium
Na fotografii wykonanej w 1872 r. stoją: 36-letni Adam Gustaw Nowina Boznański, inżynier kolejowy i rzeczoznawca nieruchomości, 40-letnia Eugenie Mondant, Francuzka, dyplomowana nauczycielka, oraz ich 7-letnia córka Olga. Na fotelu siedzi młodsze dziecko – 4-letnia Iza. W tej rodzinie nie ma czułości, dotyku, kontaktu wzrokowego. Dorośli są poważni, zdystansowani, dziewczynki – smutne, zamknięte w sobie.