fbpx
ks. Alfred Marek Wierzbicki wrzesień 2017

Od pewności do zdumienia i pokory

Nigdy nie byłem homofobem, ale moje myślenie o homoseksualizmie i stosunek do osób homoseksualnych zmieniały się. Od doktrynalnej pewności przechodziłem do egzystencjalnego zdumienia i pokory wobec ludzkich losów.

Artykuł z numeru

Wiara bez uprzedzeń. Homoseksualność a Kościół

Wiara bez uprzedzeń. Homoseksualność a Kościół

Argumenty doktrynalne, które w syntetyczny sposób formułuje na ten temat Katechizm Kościoła Katolickiego („akty z samej swojej natury wewnętrznej nieuporządko­wane”, „sprzeczne z prawem natu­ralnym; wykluczają z aktu seksualnego dar życia”, nie wynikają z komplementarności uczuciowej i płciowej – KKK nr 2357), dają się zrozumieć, są spójne, zakładają konieczny związek płci z prokreacją, lecz w zderzeniu z konkret­nymi sytuacjami ludzkimi okazują się niewystarczające.

Osoby homoseksualne spo­tykałem zazwyczaj, choć niezbyt często, w konfesjonale, odbywałem z nimi również prywatne rozmowy. Chyba nikogo nie przekonałem do akceptowanych i zrozumia­łych przeze mnie wywodów doktrynalnych. Jeden z rozmówców, kiedy zasugerowałem ewentualną drogę terapii, poczuł się głęboko dotknięty i powiedział wprost: „Ksiądz nie wie, czym jest miłość”. Finał tej rozmowy sprzed wielu lat uznałem za porażkę, a mimo to pozostawałem nadal przeko­nany, że homoseksualistów trzeba „nawracać” i przedstawiać im sta­nowisko Kościoła. Sądziłem, że zro­zumienie racji antropologicznych i etycznych pomaga w podjęciu wysiłków prowadzących do prze­zwyciężenia homoseksualizmu. Obecnie nie mam tak głębokiej wiary w siłę tych argumentów. Zdałem sobie sprawę, że osoby odkrywające swój homoseksualizm akceptują go i pragną akceptacji ze strony innych. Nie oczekują od księdza pouczania– wystarcza im życzliwość i szacunek.

Wielki wpływ na krystali­zację mojego obecnego podejścia do osób homoseksualnych miała słynna wypowiedź papieża Fran­ciszka: „A kimże ja jestem, abym ich osądzał?”. To zdanie bardzo mi pomogło w rozumieniu roli duszpasterza. Przeżywałem wcześniej lęki, aby – broń Boże – nie odejść od doktryny, która z istoty swej jest osądzająca, a okazało się, że papież przesuwa akcent na bezpośrednią relację osoby homoseksualnej z Bogiem.

Wypowiedź Franciszka jest lakoniczna, nie daje odpowiedzi na pytania, które zwykliśmy stawiać z doktrynalnej gorliwości, ale właśnie o to chodzi, aby przestać się tym męczyć, a innych zadrę­czać wytykaniem grzechu. Dzięki Franciszkowi zrozumiałem, że nawet ugruntowany pogląd na jakieś zjawisko moralne nie musi się przekładać na ocenę czło­wieka, zwłaszcza w tak delikatnej i złożonej materii. Trzeba zaufać, że ludzie, którzy decydują się na związki homoseksualne, podejmują decyzję w zgodzie ze swym sumie­niem, a jeśli są wierzący, czynią to również wobec Boga. Rolą duszpa­sterza jest nie tylko pomoc w ufor­mowaniu sumień, ale również towarzyszenie tym wiernym, którzy czasem podejmują decyzje nie­zgodne z nauczaniem Kościoła, aby świadczyć o Bożym miłosierdziu. Pojęcie towarzyszenia pochodzi również z języka Franciszka, wska­zuje ono na pierwszeństwo relacji międzyosobowych w stosunku do autorytetu oficjalnego, posługują­cego się nauczaniem.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się