Argumenty doktrynalne, które w syntetyczny sposób formułuje na ten temat Katechizm Kościoła Katolickiego („akty z samej swojej natury wewnętrznej nieuporządkowane”, „sprzeczne z prawem naturalnym; wykluczają z aktu seksualnego dar życia”, nie wynikają z komplementarności uczuciowej i płciowej – KKK nr 2357), dają się zrozumieć, są spójne, zakładają konieczny związek płci z prokreacją, lecz w zderzeniu z konkretnymi sytuacjami ludzkimi okazują się niewystarczające.
Osoby homoseksualne spotykałem zazwyczaj, choć niezbyt często, w konfesjonale, odbywałem z nimi również prywatne rozmowy. Chyba nikogo nie przekonałem do akceptowanych i zrozumiałych przeze mnie wywodów doktrynalnych. Jeden z rozmówców, kiedy zasugerowałem ewentualną drogę terapii, poczuł się głęboko dotknięty i powiedział wprost: „Ksiądz nie wie, czym jest miłość”. Finał tej rozmowy sprzed wielu lat uznałem za porażkę, a mimo to pozostawałem nadal przekonany, że homoseksualistów trzeba „nawracać” i przedstawiać im stanowisko Kościoła. Sądziłem, że zrozumienie racji antropologicznych i etycznych pomaga w podjęciu wysiłków prowadzących do przezwyciężenia homoseksualizmu. Obecnie nie mam tak głębokiej wiary w siłę tych argumentów. Zdałem sobie sprawę, że osoby odkrywające swój homoseksualizm akceptują go i pragną akceptacji ze strony innych. Nie oczekują od księdza pouczania– wystarcza im życzliwość i szacunek.
Wielki wpływ na krystalizację mojego obecnego podejścia do osób homoseksualnych miała słynna wypowiedź papieża Franciszka: „A kimże ja jestem, abym ich osądzał?”. To zdanie bardzo mi pomogło w rozumieniu roli duszpasterza. Przeżywałem wcześniej lęki, aby – broń Boże – nie odejść od doktryny, która z istoty swej jest osądzająca, a okazało się, że papież przesuwa akcent na bezpośrednią relację osoby homoseksualnej z Bogiem.
Wypowiedź Franciszka jest lakoniczna, nie daje odpowiedzi na pytania, które zwykliśmy stawiać z doktrynalnej gorliwości, ale właśnie o to chodzi, aby przestać się tym męczyć, a innych zadręczać wytykaniem grzechu. Dzięki Franciszkowi zrozumiałem, że nawet ugruntowany pogląd na jakieś zjawisko moralne nie musi się przekładać na ocenę człowieka, zwłaszcza w tak delikatnej i złożonej materii. Trzeba zaufać, że ludzie, którzy decydują się na związki homoseksualne, podejmują decyzję w zgodzie ze swym sumieniem, a jeśli są wierzący, czynią to również wobec Boga. Rolą duszpasterza jest nie tylko pomoc w uformowaniu sumień, ale również towarzyszenie tym wiernym, którzy czasem podejmują decyzje niezgodne z nauczaniem Kościoła, aby świadczyć o Bożym miłosierdziu. Pojęcie towarzyszenia pochodzi również z języka Franciszka, wskazuje ono na pierwszeństwo relacji międzyosobowych w stosunku do autorytetu oficjalnego, posługującego się nauczaniem.