Pierwszeństwo natury jest niepodważalne, jednak Wilson udowadnia, że dzisiejsza przyroda niewiele ma wspólnego z tym, co dzikie i pierwotne. Na naszej planecie nie ma już miejsc wolnych od wpływu człowieka. Powszechne są natomiast formy hybrydyczne łączące naturę i kulturę w jeden skomplikowany splot. Autora interesuje jeszcze bardziej złożona sytuacja – gdy natura wkracza w cywilizację i odzyskuje w niej swoje miejsce.
Historyk analizuje odwieczną ludzką potrzebę panowania nad roślinnością. Z perspektywy człowieka tworzenie ogrodów, parków czy zadrzewionych alei było od zawsze wynikiem potrzeby kontroli i wprowadzenia porządku, podczas gdy dla natury najwartościowsza jest spontaniczna wegetacja. To, co zwykle uznajemy za naturę, jest przecież obrazem w całości wykreowanym przez kulturę.
Rozwój roślin ruderalnych, zarastanie gruzowisk i pustostanów, przyroda odradzająca się w Czarnobylu i w Hiroszimie – Wilson tym znanym przykładom nadaje nową jakość poprzez pogłębienie refleksji nad ich znaczeniem. To dla niego potwierdzenie tezy, że miasta powinny być postrzegane jako ekosystemy. Co więcej, obecnie mogą być bardziej bioróżnorodne niż te tradycyjne (angielski przydomowy ogródek ma ok. 3563 gatunki roślin na 1 ha, a w afrykańskim lesie deszczowym występuje 135 gatunków na 1 ha), a zatem tak samo należy otaczać je ochroną, bo jak wszystkie habitaty na Ziemi są zagrożone wyginięciem. Miasto i dżungla udowadnia też, jak bardzo nie doceniamy roślin. A one ciągle nas zaskakują.
Ben Wilson Miasto i dżungla. Jak natura wrosła w cywilizację tłum. Monika Skowron, Wydawnictwo Znak Horyzont, Kraków 2025, s. 416