A przecież można dostrzec paralele pomiędzy historią Polski i Armenii – oba narody były przez wieki ciemiężone przez innych, kultywują swoją martyrologię, zostały okrojone pod względem terytorialnym i w dalszym ciągu śnią sen o minionej potędze. Chociażby przez wzgląd na to powinno się patrzeć na Ormian jak na braci w niedoli.
Hajastan niczym biblijny Hiob znosi coraz to cięższe ciosy. Armenia, jak „matka Rosja”, która rzekomo sprawuje nad nią rządy, nie kocha swoich dzieci. Żyje za to mitami i symbolami np. o pochodzeniu wywodzącym się ze starożytnego kraju Utratu, utraconej na rzecz Turcji górze Ararat i wojnie o Górski Karabach. Historia Armenii tworzy zamknięty krąg – niesprawiedliwości, krwi, łez i nienawiści.
Brzeziecki i Nocuń relacjonują zatrważające losy całego kraju i poszczególnych osób. Mocne, brutalne obrazy sprawiają, że czytelnik musi przystanąć, przerwać lekturę i poradzić sobie z trudnymi emocjami. Nie sposób czytać tego reportażu obojętnie. Lekturze niezmiennie towarzyszy pytanie, jak w cywilizowanym kraju może dochodzić do tak strasznych rzeczy, jak naród, który sam znosił takie katusze, może zadawać tyle cierpienia własnym obywatelom i być tak żądny zemsty.
Mimo to Ormianie twierdzą, że w ich kraju wszystko jest najlepsze i wyjątkowe – nie tylko dywany, koniak i morele, ale również wartości – tradycyjne, inne niż w zepsutej Europie. Od wieków trwają w cierpieniu i z niezmienną siłą znoszą to, co przynosi im życie.
_
Andrzej Brzeziecki, Małgorzata Nocuń
Armenia. Karawany śmierci
Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2016, s. 232