fbpx
Ichiryusai Hiroshige, Glicynia przy świątyni Kameido, plansza 57 z serii: Sto słynnych widoków Edo, 1856 fot. Muzeum Narodowe w Krakowie
Ichiryusai Hiroshige, Glicynia przy świątyni Kameido, plansza 57 z serii: Sto słynnych widoków Edo, 1856 fot. Muzeum Narodowe w Krakowie
Aya Kōda lipiec 2025

Glicynia

Może to glicynia podziałała aż tak na emocje mojej małej córki, przyciągając jej wzrok na targu roślin? Może później tak samo wpłynęła na emocje mojego ojca, powodując jego wybuch złości?

Artykuł z numeru

Sztuka uważnego podróżowania

Pytano mnie wielokrotnie, co tak naprawdę sprawiło, że oddałam swoje serce roślinom. Nie jestem pewna, czy aż tak bardzo się poświęciłam – po prostu drzewa i krzewy, które otaczają mnie każdego dnia, które widzę i o których słyszę, dodają trochę szczęścia do mojego życia. Tylko tyle.

Choćby to, że dziś rano widziałam po drodze piękne kwiaty granatu. Albo że tego roku, wskutek częstego gradobicia, drzewa miłorzębu nie wybarwiły się tak pięknie jak w poprzednich latach. Wszystkie te obrazy czy zasłyszane wieści wywołują we mnie silne uczucia, które potem często są ze mną przez kolejne dwa lub trzy dni. Myślę jednak, że na mojej wrażliwości względem roślin zaważyły trzy sprawy z wczesnego dzieciństwa.

Pierwszym czynnikiem było środowisko. Na działce, gdzie mieszkaliśmy, było trochę drzew i krzewów. Drugim – to, czego mnie nauczono. Może „nauka” to za duże słowo, jednak zdecydowanie rodzice popchnęli mnie w kierunku świata roślin. Trzecim zaś – moja zazdrość. Była ona niczym odskocznia, to dzięki zazdrości dostrzegłam, jak wyglądają drzewa i kwiaty.

Sprawiedliwy prezent

Jako dziecko mieszkałam na wsi – była to mała wioska rolnicza na przedmieściach – stąd naturalnie wokół mnie zawsze było dużo roślinności. Czy to uprawy na polach i polach ryżowych, czy też krzewy gęsto porastające brzegi rowów irygacyjnych, wreszcie rośliny uprawiane przez ogrodnika – przy każdym domu zawsze było dużo zieleni. Dzieci same z siebie oswajały się z drzewami i krzewami.

Prócz tego jednak moi rodzice co rusz dokładali starań, bym lepiej poznała przyrodę. Miałam dwójkę rodzeństwa i każde z nas dostało drzewko. By jednak nie doszło do żadnej niesprawiedliwości, rodzice postanowili zasadzić dla każdego po jednym drzewku tego samego gatunku. I tak posadzono w naszym ogrodzie trzy mandarynki, trzy persymony, trzy wiśnie oraz trzy kamelie – każdą z oznaczeniem właściciela. Właściciel mógł robić, co chciał, z kwiatami i owocami ze swojego drzewka, ale jego obowiązkiem było chronić je przed szkodnikami i dziękować ogrodnikowi, gdy ten podsypał świeżego nawozu. Teren naszego ogrodu był wystarczająco duży, lecz myślę, że rodzice postąpili tak również dlatego, aby przyciągnąć naszą, dzieci, uwagę do kwitnących i owocujących drzew i zainteresować nas nimi.

Dźwięk lotosu

Mój ojciec lubił też urządzać zgadywanki: „Co to za liść?”. Brał liść i kazał zgadywać, z którego drzewa pochodzi.

Pewnie miało nam to pomóc rozpoznawać różne gatunki drzew. Moja starsza siostra była najlepsza w te zgadywanki. Czy to uschnięty i martwy, czy zwinięty w rurkę, służący owadom za gniazdo, czy wreszcie pojedynczy liść pierzastozłożony – bez trudu odgadywała gatunek drzewa. Potrafiła nawet dopasować pączek, który jeszcze się nie rozwinął. Ja również potrafiłam odgadnąć pochodzenie niektórych z nich, ale kiedy ojciec pokazał mi zasuszony liść, dałam się podejść. Wtedy właśnie moja siostra – przypatrując się temu z boku – odpowiedziała, wprawiając ojca w rozbawienie. Nie czułam się z tym dobrze. Nie znosiłam, kiedy siostra się tak popisywała, a z drugiej strony, choćbym nie wiem jak się starała, nie byłam w stanie jej dorównać. Siostra zadzierała nosa i mówiła: „Przecież ty też mogłabyś się w końcu tego nauczyć” – a jednak u mnie, czy to przez wrodzone cechy charakteru, czy dlatego, że byłam roztrzepana, bardzo często górę brała niepewność i się poddawałam. Wtedy jasno dostrzegłam różnicę między dobrym, zdolnym dzieckiem a tym gorszym.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się