fbpx
fot. Arkadiusz Stankiewicz / Agencja Wyborcza.pl
Julia Fiedorczuk luty 2022

Jeż na autostradzie: Emilia Konwerska

Dawno, dawno temu możliwe było pisanie wierszy konfesyjnych, czyli takich, w których poetyckie „ja” zwracało się do czytelnika bądź czytelniczki w sposób naśladujący intymność szczerej rozmowy.

Artykuł z numeru

Uchodźców w dom przyjąć

Szczerość poezji konfesyjnej zawsze była oczywiście w jakimś stopniu sfabrykowana, ale jeśli ta fabrykacja działała, to dlatego, że samo pojęcie szczerości wydawało się sensowne. Można było wyobrazić sobie sytuację, w której ktoś się komuś zwierza, opowiadając o swoich uczuciach, budując w ten sposób szczególny albo nawet rzadki rodzaj więzi. Emocje przynależały do strefy prywatnej czy wręcz intymnej i pociągały za sobą odsłonięcie prawdy ukrytej w konwencjonalnych ludzkich interakcjach za uprawianą skutecznie grą pozorów.

Tak pojmowana uczuciowość była, rzecz jasna, produktem konkretnych trendów kulturowych, w szczególności instytucjonalizacji psychoanalizy (a potem psychoterapii) jako dyskursu regulującego ludzkie sposoby poszukiwania uznania poprzez komunikację. Proces ten przekonywająco opisuje Eva Illouz w Uczuciach w dobie kapitalizmu. Illouz unaocznia związki między uczuciami a, ściślej, „nazwami” uczuć, komunikacją rozumianą jako nowy przedmiot wiedzy (foucaultowskie epistemé) i kapitalizmem. Wszystkie te wątki zbiegają się w praktyce autoreprezentacji, doprowadzonej do zupełnie nowego poziomu przez media społecznościowe. Analiza Illouz dotyka tej ostatniej kwestii, ale właśnie tylko dotyka – Uczucia ukazały się w 2007 r., jeśli chodzi o rozwój mediów społecznościowych, jest to prehistoria. Nietrudno zauważyć, że w kulturze obowiązkowego, kompulsywnego odsłonięcia kategoria szczerości nie ma żadnego sensu. Nie wiem, czy konfesyjność kiedykolwiek miała realnie wywrotowy potencjał, z pewnością nie ma go teraz. Na rynku treści jest dziś w głównym nurcie, jest towarem, nadal chodliwym, ale bardzo już powszechnym.

Wszystko, co napisałam, można wyrazić jednym zdaniem: „ulga jest jedynym prawdziwym uczuciem”. To wers z wiersza Emilii Konwerskiej pt. Sto milionów ton bomb, w którym przytoczone zdanie powtarza się trzy razy. O to chodzi, o powtarzanie „do skutku”, aż nazwa powoła do życia to, do czego się odnosi („powtórz to, powtórz to do skutku, powtórz”). Ulga to interesujące zjawisko, bo zasadniczo oznacza brak – nie obecność – doznania i z tego powodu jest chyba mniej medialna niż takie emocje jak radość czy złość. Jest nawet nieco rozczarowująca, wziąwszy pod uwagę efektowny tytuł przytoczonego wiersza. Rozczarowanie to zresztą powracający motyw znakomitego debiutu Konwerskiej. Książka nosi tytuł 112 i ukazała się w 2021 r. nakładem Wydawnictwa Papierwdole.

Wiersze Konwerskiej są postkonfesyjne, w obu sensach przedrostka „post”. Inscenizują zniesienie dystansu, imitując klasyczną sytuację liryczną, ale treścią „wyznania” wywracają całą tę sytuację do góry nogami:

„Mam ogromny ogień, ale tylko raz”. (Witam, ale nuda).

Jednak ironia nie jest tu ostatnim słowem. Coś zostaje w tej poezji bardzo adekwatnie i precyzyjnie oddane. Zaryzykuję stwierdzenie, że tym „czymś” jest właśnie dominująca sytuacja komunikacyjna – nasz „styl” emocjonalny, kształtowany już głównie przez algorytmy powszechnie używanych portali.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się