fbpx
fot. Ullstein Bild/Getty
Donatella Di Cesare czerwiec 2018

Terror i nowoczesność

Unikanie zła doprowadziło do jego nieuchronnego rewanżu. Egzorcyzmowane, przemilczane, traktowane jak tabu, eksplodowało z nową siłą w samym środku rzekomo harmonijnej biesiady, przyjmując w ekstatycznym crescendo niespotykane dotąd formy, wybuchowe i ekspansyjne.

Artykuł z numeru

Kochać, uprawiać, chronić

Kochać, uprawiać, chronić

Atmoterroryzm. Auschwitz, Drezno, Hiroszima itp.

Czy istnieje związek pomiędzy techniką i terrorem? W jaki sposób oszałamiający tryumf techniki miałby odcisnąć piętno na pojęciu terroru, dając początek nowej praktyce zagłady?

Aby udzielić odpowiedzi na te pytania‚ należałoby przyjrzeć się ewolucji, jaką przeszły broń, sprzęt wojskowy, bomby i toksyczne gazy. To właśnie robi Peter Sloterdijk, kiedy zastanawia się nad zjawiskiem manipulowania powietrzem, które począwszy od cezury XX w., na zawsze odebrało ludziom ich naturalne prawo do oddychania bez lęku o jakość otaczającej ich atmosfery. Sloterdijk nie ma wątpliwości: terroryzm jest „dzieckiem nowoczesności”[1]. Owa pokoleniowa więź ukazuje się jednak z całą jasnością dopiero w XX stuleciu. To właśnie dlatego terror czysto nowoczesny jest zjawiskiem postheglowskim i jako taki nie może być postrzegany w bezpośredniej ciągłości z terrorem jakobinów z roku 1793 czy bolszewików z roku 1917. Tym bardziej nie należy go mylić – żeby się posłużyć znaną definicją Wolfganga Sofsky’ego – z „porządkiem terroru wyznaczonym przez dyktaturę hitlerowską”[2]. Tym, co odróżnia terror techniki od jego poprzedników, jest atak na środowisko: celem nie jest już bowiem sam nieprzyjaciel, lecz atmosfera, powietrze, którym oddycha. W tym znaczeniu wydaje się uprawnione mówienie o atmoterroryzmie.

Kiedy narodziła się ta nowa forma zagłady? Czy można wskazać konkretny moment? Sloterdijk umieszcza „ową źródłową scenę” w kontekście I wojny światowej, podając rok, miesiąc, dzień i godzinę. Stało się to w Ypres, na froncie zachodnim, w trakcie bitwy z 22 kwietnia roku 1915, pod wieczór, pomiędzy godziną 18 i 19. Przychylny Niemcom wiatr skierował wówczas od linii frontu niemieckiego w kierunku okopów Francuzów chmury gazu bojowego, chloru, wydobywającego się z ponad 5700 butli. Wskazówki zegara odmierzyły głęboką cezurę, wyznaczając początek ery technicznej zagłady. Od tej chwili praktyka terroru, znacząca historię naszej cywilizacji, jak żadne inne zjawisko stała się oryginalnym wynalazkiem XX stulecia. Sloterdijk rekonstruuje z całym bogactwem szczegółów tamto pierwsze zastosowanie broni chemicznej na masową skalę. Tym samym została porzucona idea pojedynku, który jeszcze do niedawna dawał złudzenie uczciwego męskiego starcia, a relacja pomiędzy przeciwnikami rozwinęła się na postmilitarnych podstawach. Czynnikiem inicjującym była w tym konkretnym przypadku niedostępność żołnierzy obu obozów, ukrywających się przez długie miesiące w okopach. Żadna broń o dalekim zasięgu nie byłaby w tych okolicznościach wystarczająco skuteczna. Rozwiązania dostarczyła nowoczesna wojna chemiczna, stanowiąca preludium do bombardowań powietrznych. Zastosowanie gazów i trucizn, coraz bardziej powszechne pomimo art. 23 pkt a Konwencji dotyczącej praw i zwyczajów wojny lądowej podpisanej w Hadze w roku 1907 stało się z kolei bodźcem do rozwoju technologii toksycznych chmur i duszących obszarów.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się