Wyciągnij przed siebie rękę z wnętrzem dłoni skierowanym do góry. Jak wtedy, gdy twój pies ma w pysku coś, czego nie powinno tam być, i mówisz mu: „Oddaj”. Teraz dotknij kciukiem małego palca tak, by połączyły się ze sobą ponad pozostałymi palcami. Tak ułożoną dłoń przygnij następnie do siebie, nie zmieniając położenia reszty kończyny, w tym przedramienia. Co widzisz? Czy na wysokości nadgarstka pokazało się pod skórą naciągnięte ścięgno? Szansa na to, że tak się stało, wynosi ok. 80–90%. Bo taki właśnie odsetek współczesnej populacji posiada mięsień dłoniowy długi, czyli niezwykle starą pamiątkę – jeszcze z czasów, gdy ludzie (a dokładniej: ich przodkowie sprzed 60 mln lat) przypominali lemury. Wtedy to mało znaczące ścięgno było bardzo ważnym mięśniem, który umożliwiał sprawne przemieszczanie się po drzewach i chwytanie gałęzi. Z czasem przestał on mieć znaczenie, utracił swoją funkcję i skarłowaciał. W takim razie dlaczego większość ludzi nadal posiada pozostałe po nim ścięgno? Ponieważ jest ono bardzo mało kosztowne – nie potrzeba wiele energii, by je utrzymać, a presja, by zaniknęło, nie jest duża.
A co z osobami, u których nie widać śladu po mięśniu dłoniowym długim? Stanowią one pozostałe 10–20% populacji.
Na zaniku ścięgna ani nie tracą, ani nie zyskują. Z badań opublikowanych w tym roku na łamach „Diagnostics” wynika, że ta pamiątka po ewolucji nie wpływa np. na siłę uścisku ręki ani na precyzję jej pracy. Należy się też spodziewać, że nie zmienia ogólnego bilansu energetycznego. W takim razie dlaczego jedni z nas wciąż mają mięsień dłoniowy długi, a inni nie? Z tego samego powodu, z jakiego jedni mają kręcone włosy, a inni proste. Jesteśmy różnorodni: genetycznie i fenotypowo (fenotyp to obserwowalne cechy, czyli „objawy” genów). Te różnice nie zawsze mają znaczenie adaptacyjne: nie w każdym przypadku przekładają się na jakąś funkcjonalność. Są jednak świadectwem przemian, które zachodziły w nas w przeszłości. I nadal zachodzą.
Wodna ewolucja
Badżawowie (inaczej: ludzie Bajau) to rozproszona populacja zamieszkująca wybrzeża Filipin, Borneo, Indonezji, a także mniejsze wyspy Azji Południowo-Wschodniej, takie jak Celebes, Małe Wyspy Sundajskie czy Moluki. Ludność ta wiedzie morsko-nomadyczny tryb życia: mieszka na łodziach lub w domostwach stawianych na wodzie. Dla żyjących zgodnie z tradycjami Badżawów morze jest podstawowym żywicielem. Bajau spędzają w nim większość dnia: polując na ryby i nurkując w poszukiwaniu pożywnych bezkręgowców. Są w tym tak sprawni, że potrafią zejść na głębokość 70 m i wytrzymać bez zaczerpnięcia oddechu nawet kilkanaście minut. Nic dziwnego, Badżawowie ćwiczą te umiejętności od dziecka, dlatego wydolność ich organizmów bardzo różni się od tej, którą posiadają typowi mieszkańcy krajów zachodnich. A jednak morscy nomadzi korzystają nie tylko z adaptacji fizjologicznych. Badania opublikowane w 2018 r. na łamach „Cell” wykazały, że u Bajau pojawiły się przystosowania ewolucyjne, które sprawiają, że są oni w stanie dłużej wytrzymać pod wodą. Ich śledziony są o połowę większe niż u ludzi spoza ich populacji. Śledziona działa jak magazyn: kiedy Badżawowie są na powierzchni i oddychają tlenem atmosferycznym, organ napełnia się „zapasową” ilością natlenowanej krwi. Gdy natomiast nurkowie schodzą pod wodę, narząd ten stopniowo uwalnia kolejne porcje życiodajnego płynu. Dzięki temu możliwy jest przedłużony bezdech, który nie wiąże się z niedotlenieniem tkanek ciała.