fbpx
fot. Hiroki Masuike/Getty
Kazimierz Bem, Jarosław Makowski październik 2019

Zwykły prorok

W Ameryce nie ma sporu – od kwestii rasowych poczynając, poprzez wojnę w Afganistanie czy Iraku, a na ocenie ruchu Occupy Wall Street kończąc – w którym Cornel West nie brałby udziału. Użycza swojego kaznodziejskiego głosu tym, których zazwyczaj się nie słucha.

Artykuł z numeru

Czego szukamy w Kosmosie?

Czego szukamy w Kosmosie?

Od czasów purytan w amerykańskim społeczeństwie jest miejsce na polityka-teologa. To zwykle osoba świecka, ale z dobrą znajomością Biblii, w świetle której odczytuje świat. Człowiek, który używając języka Ewangelii, krytykuje i kształtuje politykę społeczną i postawy ludzi. Wreszcie: jednostka, która przez pryzmat Biblii i powołania widzi swoje życie i pracę dla dobra ogółu. Ten sposób łączenia polityki z mocnym zaangażowaniem społecznym, mającym swoje korzenie w biblijnych tekstach, do mistrzostwa doprowadzili wielcy prezydenci Ameryki. Abraham Lincoln w XIX w., a w minionym stuleciu Woodrow Wilson, Dwight Eisenhower, który w swojej słynnej mowie na koniec prezydentury przestrzegał Amerykanów przed zagrożeniami, jakie kompleks militarno-zbrojeniowy może nieść dla wolności i demokracji, oraz – co ciekawe – katolik John F. Kennedy.

Tradycja proroka-teologa-polityka występuje z jeszcze większym natężeniem w świecie Afroamerykanów. Sprowadzeni przymusem do Ameryki jako niewolnicy, przez ponad 250 lat traktowani nieludzko, ci poniżani, torturowani i rzekomo intelektualnie zapóźnieni ku zdumieniu swoich ciemiężców znaleźli siłę i nadzieję w Biblii. Odnaleźli swój głos w jej języku, a jej przesłanie uczynili narzędziem zmieniającym swój własny świat. Nie w słowach apostoła Pawła i jego poleceniu, by jako niewolnicy byli posłuszni swoim białym panom, ale w płonących jak krzew, w którym objawił swoje Święte Imię sam Bóg, słowach Księgi Wyjścia, w pełnym żaru nauczaniu poniżanego i niewinnie zamordowanego Jezusa z Nazaretu – w Bogu wcielonym, w Bogu wybawicielu i wyzwolicielu. W tej optyce nie ma podziału na sacrum i profanum – a przynajmniej w nie w takim sensie, w jakim rozumieją go biali Amerykanie.

Pastor, prorok, lider będzie głosił słowo Boga, czyli zbawienie przez łaskę, ale też równość białych i czarnych, domagał się godziwych warunków pracy, będzie apelował o pokój i pojednanie między rasami.

Będzie walczył o świat, który – czytając biblijne teksty – przedstawił białym i czarnym Amerykanom Martin Luther King Jr. Duchowy przywódca, który był nie tylko pastorem, ale też liderem ruchu społecznego, sumieniem narodu, krytykiem autorytarnej władzy.

Z czego czerpie West?

To właśnie do tej tradycji społecznego zaangażowania i politycznego sprzeciwu nawiązuje jeden z najciekawszych dziś afroamerykańskich teologów, Cornel West. Jego ojciec był inżynierem, synem baptystycznego pastora. I choć sam nie chciał zostać duchownym, to głęboka religijność jego domu udzieliła się także Cornelowi: do dziś, wzorem baptystycznych wiernych, zwraca się do rozmówców per „bracie” albo „siostro”.

Młody Cornel, pomimo początkowego braku entuzjazmu dla idei studiów na białej uczelni, rozpoczął studia na Harvardzie. Uniwersytet ten był niegdyś bastionem białych unitarian z Bostonu – zwanych z powodu swojej elitarności i hermetyczności klasowej „braminami” – i stosował numerus clausus wobec Żydów, katolików i czarnoskórych. Jednak w latach 70. XX w., kiedy trafił tam West, odrzucił stare formy i stał się miejscem ścierania się radykalnych myśli i filozofii. West po latach przyzna, że to na Harvardzie poznał wiele różnych prądów intelektualnych, ludzi i ruchów. I choć bardzo podziwiał ruch Czarnych Panter, to jego głębokie chrześcijaństwo nie pozwoliło mu się do nich przyłączyć. Zamiast tego udzielał się w lokalnym kościele, gdzie pomagał podawać posiłki bezdomnym i odwiedzał ludzi w więzieniach.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się