fbpx
fot. David Hancock / Anzenberger / Forum
Agnieszka Burton grudzień 2021

Bóg w krainie Oz

Co trzeci mieszkaniec Australii nie wyznaje żadnej religii. Australijczycy albo są twardo stąpającymi po ziemi pragmatykami, albo poszukują duchowości w przyrodzie, jodze bądź New Age’u.

Artykuł z numeru

Przyjemność w czasie niepokoju

Czytaj także

Agnieszka Burton

Świat ma 15 km

– Wszyscy jesteśmy gwiezdnym pyłem, więc nie jest ważne, jaką religię wyznajemy  – mówi Anthony: wiek średni, wzrost średni i takowe wykształcenie. Mądry, jak to się mówi, życiowo, nie z książek. Napodróżował się, gdy jeszcze można było, napracował na rozgrzanych australijskich dachach. Włosy poskręcane, ręce twarde, plecy usiane słonecznymi plamami, twarz pogodna, szeroka jak australijskie tereny pustynne zwane Outback, tu i ówdzie poznaczona mapą zmarszczek. Co lubi Antek? Australijski futbol i surfingową deskę, pogrillować z  najbliższymi, pośmiać się, nawet z samego siebie. Czego nie znosi? Udawania, konsumpcjonizmu  – po cholerę nowy samochód, nowe ubranie, skoro stare jeszcze się nie rozpada? Typowy, pragmatyczny i wyluzowany, Aussie, można by rzec. Sadzam go więc któregoś dnia obok siebie, rygluję drzwi, aby nie zwiał, zabieram iPhone’a i proszę:

– Pogadajmy o religii.

A on krzywi się, ziewa:

– Ale do sedna, bo nie zdzierżę.

– Opowiedz: jak to było dorastać w  kraju laickim? – pytam.

Wzrusza ramionami.

– Fajnie. Mieliśmy ciekawsze rzeczy do roboty niż latanie do kościoła, nawet ci ze szkół katolickich nie chodzili. Nie wiem dlaczego, ale w pewnym momencie mama posłała mnie i rodzeństwo na religię przy kościele. Pochodziliśmy parę razy, wynudziliśmy się, w końcu machnęła ręką: „Strata czasu”, i nas wypisała.

– Twoja babcia była Francuzką i katoliczką, prawda?

– Opowiadała, jak przypłynęła do Oz [potoczne określenie Australii wśród tamtejszych mieszkańców – przyp. red.], będąc w ciąży z moją matką. To były lata 50., ona bez znajomości języka, w „dzikim” kraju, wszystko wokół było siermiężne, wszędzie czuć było smród smażonej baraniny, a księża pukali, przychodzili, namawiali do ochrzczenia dziecka. No to się zgodziła.

– Twoi przyjaciele również są niewierzący, a jednak posyłają swoje dzieci do szkół katolickich. Dlaczego?

– Bo te szkoły są dużo tańsze od potwornie drogich prywatnych, a mają lepsze zaplecze od darmowych szkół państwowych.

– Czy w szkole publicznej, do której chodziłeś, uczyliście się o różnych wiarach.

– Ludzie pojawili się w Australii, zanim powstały współczesne religie. Od ponad 60 tys. lat przekazywali sobie mity o stworzeniu świata mówiące o wielkich stworach: megafaunie, o białych duchach – pierwszych Europejczykach, i o tym, że pochodzimy od gwiazd.

– Co myślisz o wyznawcach Jezusa, Buddy, Mojżesza czy Mahometa?

– We współczesnym świecie nie ma miejsca dla religii. Przekonanie, że tylko moja religia jest właściwa, to według mnie błąd poznawczy. Jeśli ktoś chce marnować niedzielny poranek na siedzenie w świątyni, to jego strata.

– Co chcesz, aby zrobiono z twoim ciałem po śmierci?

– Cmentarze to marnotrawstwo przestrzeni. Fajnie, jakby mogli zakopać mnie gdzieś pod drzewem, bez tablic, znaków, że tam jestem.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się