fbpx
ks. Wojciech Węgrzyniak Październik 2014

Zdumienie nad wielkością mrówki

W tym roku akademickim przygotowuję wykład monograficzny z psalmów. Tłumaczę i interpretuję, nie mając przy tym żadnych wyznaniowych wytycznych ani nie czytając poradnika w rodzaju: „Jak przekładać Biblię w katolicki sposób?”. Dlaczego nie zauważam wpływu konfesyjności na moją egzegetyczną pracę?

Artykuł z numeru

Jak wiara zmienia Biblię?

Jak wiara zmienia Biblię?

Ci, którzy wiążą konfesyjność z pracą translatorską, mogliby się zapewne podpisać pod opinią wyrażoną w jednej z internetowych dyskusji: „W języku polskim nie znajdziesz tzw. naukowego przekładu Biblii, który byłby ponad wyznaniowymi racjami. Otóż tłumacze wywodzą się najczęściej z kręgów wyznaniowych o ustalonych kryteriach doktrynalnych, a ponieważ każdy przekład jest swojego rodzaju interpretacją – chce ktoś tego czy nie – więc i końcowy rezultat translacji odzwierciedla określone poglądy tłumacza”1. Zdumienie. To słowo chyba najlepiej oddaje reakcję mojego umysłu, kiedy słyszę, że wiara ma wpływ na przekład Biblii. Zdumienie. Zaskoczenie. Niezrozumienie. A nawet irytacja.

Czytając to, przypominam sobie seminarium naukowe z o. Augustynem Jankowskim, redaktorem Biblii Tysiąclecia, i jego słowa o tym, że na poziomie tekstu biblijnego nie ma żadnej konfesyjności. Wracam też myślą do pięciu lat studiów w Papieskim Instytucie Biblijnym w Rzymie i trzech lat uwieńczonych doktoratem we Franciszkańskim Studium Biblijnym w Jerozolimie. Nie przypominam sobie, żeby wówczas jakikolwiek profesor stawiał tezę, jakoby przekładu nie dało się oddzielić od wiary.

To prawda, że w pierwszych tomach tzw. komentarzy KUL-owskich do Biblii w bibliografii umieszczano osobno komentarze katolickie i niekatolickie. Jednak podział taki nigdy nie dotyczył przekładów ani opracowań szczegółowych i został wycofany po kilkunastu latach. W najnowszych tomach trudno znaleźć informację, jakiej proweniencji są autorzy cytowanych opracowań. Podobnie ma się sprawa z opracowaniami obcojęzycznymi. Chociaż naukowo zajmuję się Biblią niecałe 15 lat i korzystam tylko z literatury włoskiej, angielskiej, niemieckiej i francuskiej, to zarówno na poziomie translatoryki, jak i egzegezy nie spotkałem opracowań konfesyjnych. Czasem wiedziałem, kim byli autorzy, albo dowiadywałem się, że dany biblista jest Żydem, katolikiem, protestantem albo byłym księdzem, ale nie zauważyłem, żeby miało to wpływ na treść opracowań.

Zdumienie rodzi się także wtedy, gdy myślę o własnej pracy doktorskiej. Analizowałem psalmy 14 i 53 z wielu, możliwie różnych perspektyw2. W rozdziale pierwszym mojej książki, w którym zostały przebadane manuskrypty hebrajskie, tłumaczenia starożytne, a także 50 współczesnych tłumaczeń, wskazuję, że nie ma żadnych podstaw do wiązania wiary z przekładami. Podobne wnioski wysnuwam w ostatnim rozdziale, w którym pokazuję, jak psalmy te interpretowano w tradycji żydowskiej i chrześcijańskiej w ciągu 2 tys. lat. Okazało się, że odczytania są różnorodne, ale różnice wynikają nie tyle z przynależności religijnej, ile ze związku z określoną szkołą egzegetyczną. Ostatecznie dowodzę, że jedyna różnica między judaizmem i chrześcijaństwem polega na tym, iż niektórzy egzegeci chrześcijańscy uznali, że tekst mówi o Jezusie, którego to poglądu judaizm ani nie potwierdzał, ani nie komentował. Znowu występują tu różnice na tle komentarza, a nie przekładu. Co więcej, po skończeniu doktoratu jak nigdy wcześniej uświadomiłem sobie, że pracę tego typu równie dobrze mógłby napisać protestant, Żyd czy nawet ateista. Na takie opracowania wiara nie ma wpływu. Chyba że chodzi o wiarę w to, czy mają one jakikolwiek sens.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się