fbpx
Marcin Ogdowski Styczeń 2014

Najemnictwo, misja czy przygoda? Czyli kim jest żołnierz początku XXI w.

„Jak wrócę do domu, ludzie będą mnie pytać: dlaczego to robisz? Wojna cię kręci? Nie powiem ani słowa. Dlaczego? Bo tego nie zrozumieją, nie zrozumieją, dlaczego to robimy, nie zrozumieją, że tu chodzi o kolegę – tylko to się liczy…” – mówi bohater filmu Ridleya Scotta Helikopter w ogniu. To jeden z ulubionych cytatów współczesnych polskich żołnierzy. Jestem zresztą przekonany, że gdyby nie to poczucie odpowiedzialności za kolegów, dowództwu kontyngentu trudno byłoby prowadzić jakąkolwiek działalność operacyjną.

Artykuł z numeru

Wojna

Wojna

Nasi żołnierze w Afganistanie wzruszają się piosenkami poświęconymi radzieckim weteranom „pierwszej inwazji” z lat 1979–1989. Duszoszczypatielne kawałki takich zespołów jak Lube powodują, że Polacy wręcz utożsamiają się z losem sołdatów. W klipach tak chętnie odtwarzanych w Ghazni co rusz przewijają się twarze młodych chłopców, wysłanych pod Hindukusz, by bronić interesów imperium – poborowych, przymusowo wcielonych do wojska, z których większość wolałaby znaleźć się gdzie indziej, byle dalej od azjatyckiego piekła.

Znam wielu żołnierzy Wojska Polskiego, którzy z Afganistanu (a wcześniej z Iraku) wynieśli swoje najgorsze wspomnienia. Są one w pewnym sensie konsekwencją ich własnych wyborów – w przeciwieństwie do Związku Radzieckiego, do Azji nie wysyłamy bowiem poborowych, lecz odziały w pełni zawodowej, a zatem i ochotniczej, armii. Owo zawodowstwo powoduje wyraźny zamęt w publicznej debacie na temat roli i statusu żołnierza. Wiele osób nie potrafi wyobrazić sobie, dlaczego ktoś, kto nie jest do tego prawnie zmuszony, chciałby służyć w wojsku, szczególnie poza granicami własnego kraju. O ile można jeszcze zaakceptować konieczność walki z wrogiem atakującym bezpośrednio nasze granice, o tyle – bądź co bądź – dobrowolny udział w misjach zagranicznych, podczas których giną ludzie po jednej i po drugiej stronie, wydaje się już zupełnie niezrozumiały. A to niezrozumienie wyrażane jest wielokrotnie w wypowiedziach pełnych pogardy dla żołnierzy. Przykładem niech będzie tu komentarz, jaki pojawił się pod artykułem na temat sprowadzenia do Polski ciała chorążego Jana Kiepury, który w czerwcu zeszłego roku zginął w Afganistanie: „Dla mnie to jest dziad a nie żołnierz!!! Nie potrafił sobie znaleźć normalnej pracy w Polsce!!! Nie chciało mu się pracować to wybrał sobie wojsko i kamasze za naszą kasę! Powinnigo zostawić tam w Afganistanie niech głodne psy rozszarpią na to zasługuje! Dzieciom i żonie jego teraz dadzą renty i tak uczą od dziecka lenistwa w Polsce. Dzieci będą udawać że się uczą i pociągną te renty do 24 roku życia zgodnie z ustawą. A ja się pytam co w zamian ten morderca w białych rękawiczkach pod przykrywką żołnierza wniósł do Polski?! NIC!!! Jest zwykłym darmozjadem którego utrzymują polscy podatnicy, wiążący ledwo koniec z końcem miesiąca w imię tego najemnika. Afganistan nie jest żadnym dla nas zagrożeniem. Nie mamy z tego żadnego interesu tam wojować. W imię czego tam pojechał? – tylko dla kasy troszku większej ale w zamian nic nie zrobił dla Polski!!! A oni mu tu awanse jeszcze dają żeby renty były wyższe dla dzieci darmozjada. Skoro go tu już wleką to niech go zrzucą nad Bieszczadami przynajmniej wilki sobie pojedzą i nie będą atakować stada owiec” – tak napisał na jednym z lokalnych portali internetowych „myślący po podstawówce” (nick i pisownia oryginalne).

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się