fbpx
Karina Jarzyńska Styczeń 2014

Kościół, kultura, dialog

Czy żeby zbluźnić przeciwko Bogu, trzeba w Niego wierzyć? Czy żeby coś sprofanować, trzeba uważać to za święte? Czy tylko ludzie wierzący mogą obrażać uczucia religijne współobywateli? Odpowiedź na te pytania nie jest prosta, zwłaszcza w czasach gdy między sacrum a profanum następują poważne przesunięcia czy wręcz zamiana miejsc.

Artykuł z numeru

Wojna

Wojna

Andrzej Draguła jest księdzem prowadzącym poważny namysł nad procesem sekularyzacji, także nad możliwością jego pozytywnego wpływu na realizację misji Kościoła. Poświęcił temu tematowi książkę Ocalić Boga (2010) oraz wiele artykułów na łamach „Znaku”, „Więzi” i „Tygodnika Powszechnego”. Ubiegłoroczny Copyright na Jezusa i najnowsze Bluźnierstwo przyglądają się fenomenowi dotykającemu sedna tej problematyki: zmianie statusu symboli religijnych dokonującej się na drodze mniej lub bardziej agresywnego przemieszczenia pomiędzy sferami sacrum a profanum. Jako działanie kwestionujące przynależność rozmaitych znaków do sfery religijnej, profanacja jest agentką sekularyzacji. Bywa, że przyczyniają się do niej artyści i reklamodawcy, ale także księża i sami wierni.

Konflikt wolności

W najnowszej książce Draguła śledzi proces zeświecczenia, któremu podlegało w tradycji judeochrześcijańskiej samo postrzeganie bluźnierstwa. Pierwotnie akt tego typu karany był jako występek przeciw Bogu, następnie jako zagrożenie dla wspólnoty politycznej (ze względu na możliwą zemstę Boga w postaci wojen czy katastrof naturalnych), współcześnie zaś traktowany jest jako naruszenie prawa do wolności wyznania poprzez obrazę uczuć religijnych. Prawo nie chroni już ani Boga, ani spójności religijnej społeczeństwa, lecz jednostki, dla których pewne rzeczy pozostają święte. Ta zasada wywołuje silne kontrowersje, także dlatego że wchodzi w konflikt z prawem do wolności wypowiedzi. Draguła nie kwestionuje jej zasadności, rozważa jednak rozmaite uwarunkowania, które powinny być brane pod uwagę podczas rozsądzania skonfliktowanych stron, wchodząc niejako w rolę biegłego sądowego. Uczula m.in. na fakt, że nie można mówić o „przeciętnej wrażliwości religijnej” i przedstawiciele różnych stylów duchowości, w tym katolicyzmu ludowego, mają prawo przywiązywać różną wagę do wizerunków kultowych.

Autor Copyrightu na Jezusa nieczęsto zajmuje zdecydowane stanowisko wobec omawianych przez siebie przypadków, woli zwracać uwagę na ich złożony charakter i wielość możliwych interpretacji. Nie uchyla się jednak przed tym całkowicie. Znamienne jest zwłaszcza porównanie, jakie przeprowadza pomiędzy osławioną instalacją Pasja autorstwa Doroty Nieznalskiej (2001) a sztuką Porozmawiajmy o życiu i śmierci wyreżyserowaną przez Krystynę Jandę (2002). Obie autorki wykorzystały symbolikę pasyjną, by powiedzieć coś na temat ludzkiego cierpienia; krzyż został przez nie wyjęty z kontekstu religijnego, a następnie przeniesiony do galerii i na deski teatru. Draguła stwierdza, że gest Jandy nie wzbudził jego sprzeciwu, ponieważ wyraźnie prowokował do myślenia; konfrontacja sacrum i profanum posłużyła raczej wzbogaceniu pierwotnego znaczenia symbolu niż jego zubożeniu. Nieznalska natomiast popełniła, jak czytamy, „grzech dosłowności”, narzucając wąską interpretację swego dzieła, a tym samym instrumentalizując i wręcz wulgaryzując święty znak. Podobna argumentacja towarzyszy wielu zawartym w książce rozważaniom.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się