fbpx
Tracey Rowland marzec 2013

Chrystus w centrum

Dla papieży i wiernych ostatniego półwiecza Sobór był doświadczeniem pokoleniowym. Nie tylko więc w dokumentach sprzed pół wieku, ale też w nauczaniu Jana Pawła II i Benedykta XVI widać, jaki plon zaczyna przynosić ziarno zasiane na Vaticanum II. Wspólne temu dziedzictwu jest jedno: głęboki chrystocentryzm.

Artykuł z numeru

Prawo do zabijania

Prawo do zabijania

„Prawdę mówiąc, jestem zdania, że należy się wystrzegać wszelkich zgromadzeń biskupich – pisał w roku 381 weteran soboru w Konstantynopolu, św. Grzegorz z Nazjanzu – nigdy bowiem nie byłem świadkiem szczęśliwego zakończenia soboru; nie widziałem nawet eliminacji nadużyć… ale samą tylko ambicję i spory o to, co się działo dookoła”. Podobnego zdania był przyjaciel Grzegorza. Św. Bazyli Wielki wspominał o „wstrząsającym nieładzie i zamęcie”, jakie są generowane przez kościelne sobory. W sukurs obu Ojcom Kościoła w XIX w. przyszedł bł. John Henry Newman. Stwierdził on, że sobory „mają z reguły dwie cechy główne: dużo przemocy i intryg ze strony uczestników i ogromny opór, jaki ich postanowieniom stawia część chrześcijańskiego świata”.

A co z perspektywy półwiecza możemy powiedzieć o Vaticanum Secundum? Obecny spór wokół rozbieżnych interpretacji II Soboru Watykańskiego brytyjski historyk Philip Trower opisuje jako „teologiczne gwiezdne wojny” rozgrywane ponad głowami wiernych. Jednak uważna analiza soborowych źródeł i kulturowych kontekstów oraz posoborowych teologii i nauczania Kościoła w pięciu ostatnich dekadach pozwala rozjaśnić ten pesymistyczny obraz.

Pomocna jest w tym uwaga młodego Josepha Ratzingera wygłoszona w ostatnich latach pontyfikatu Pawła VI, któremu przypadło zakończyć sobór zwołany przez poprzednika. „W oczach ludzi współczesnych lub przynajmniej niezbyt odległych w czasie – pisał Ratzinger w 1975 r. – niemal wszystkie sobory zdają się burzyć równowagę i zapoczątkowywać kryzys. Jednak z perspektywy stuleci – dodawał z równą stanowczością przyszły papież – wyłania się obraz znacznie bardziej optymistyczny”.

W kontrze

Po zakończeniu soborowych obrad nie tylko w Kościele, ale i w świecie zrodził się chaos. Jednym z jego czynników był stan ówczesnej cywilizacji zachodniej. Rok 1968 to dla krajów zachodnich czas niepokojów społecznych. Pełnoletniość osiągnęło wówczas pokolenie, które nie chciało ponosić ofiar swoich poprzedników uwikłanych w wojny światowe. Symbolem tego stał się sprzeciw wobec wojny w Wietnamie. Miało to też swe przyczyny w coraz szerszym dostępie do wyższego wykształcenia, które objęło klasę średnią, pojawieniem się pigułki antykoncepcyjnej oraz wpływem psychologii freudowskiej i rozmaitych odmian filozofii ateistycznej, egzystencjalnej i feministycznej. Te ostatnie nurty znalazły wspólny wyraz w wydanym w 1949 r. bestsellerze Simone de Beauvoir Druga płeć.

W maju 1968 r. sympatyzującym z marksizmem studentom, pikietującym w salach wykładowych Sorbony, duchowni udzielali komunii. W tym samym czasie w Tybindze demonstranci ubliżali Chrystusowi jako sadomasochiście, znajdującemu źródło seksualnego pobudzenia we własnym ukrzyżowaniu. W kalifornijskim Berkeley grupa radykalnych studentów skrzyknęła się w ramach ruchu hipisowskiego, dla którego charakterystyczne były eksperymenty ze zmieniającymi świadomość narkotykami, z wieloma partnerami seksualnymi i ofertami New Age, poza tym kult gwiazd rocka oraz życie z zasiłków opieki społecznej i kiepska higiena osobista.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się