fbpx
Bernadeta Stano maj 2012

W kręgu pop-artu?

Nie sposób przypisać Lucjana Mianowskiego, autora tak różnorodnych prac, do określonego narzędzia czy techniki, a jeszcze trudniej zdefiniować styl, w jakim tworzył. Czy jego zainteresowanie w okresie odwilży kilkoma tematami, z którymi kojarzeni są współtwórcy pop-artu, może przesądzać o całości oeuvre?

Artykuł z numeru

Wszyscy jesteśmy chłopami

Wszyscy jesteśmy chłopami

Kilka lat temu, w trakcie pracy nad problemami okresu odwilży, z niemałym trudem docierałam do wybranych dzieł Lucjana Mianowskiego. Gabinety grafiki, Galeria pod Rejtanem to główne kierunki tych wypraw. Teraz, po niespełna trzech latach od śmierci artysty, jego pełny dorobek prezentowany jest w jednej z głównych przestrzeni ekspozycyjnych krakowskiego Muzeum Narodowego. W czasie własnych poszukiwań szczególnie ważny był dla mnie temat prowincji, który artysta rozwijał podczas plenerów w połowie lat 50. Autorzy koncepcji plastycznej jednym z kluczowych punktów ekspozycji uczynili wielokrotnie nagradzane obrazy i grafiki z cyklu Małe miasteczka nie są nudne. Uroczy czerwony autobus wydobyty punktowym światłem z mroku ciemnego kameralnego pomieszczenia jedzie wprost na widza. Drugie płótno z tego cyklu (Małe miasteczko nie jest nudne – Nowa Huta, 1957) znalazło się dokładnie po przeciwnej stronie tej ściany. W posępną wizję socrealistycznej dzielnicy wkradają się pozytywne emocje: zieleniejące trawniki, para białych koni w zalotach i czekający przy torach groteskowo wyglądający mężczyzna w roboczym uniformie obok wabiącej kształtami kobiety w przeźroczystej sukience. Aż trudno uwierzyć, że oba obrazy powstały ponad 50 lat temu w okresie, kiedy młodzi polscy malarze unikali figuracji, a użycie czystych iskrzących zestawień barwnych nie było pożądane.

Te zaskakujące widza rozwiązania to zasługa nie tylko doboru prac przez kurator Katarzynę Podniesińską, bo dzieła te na wystawie retrospektywnej niejako musiały zaistnieć, ale przede wszystkim doskonałego zaaranżowania przestrzeni przez Ewę Modrzyniec. Wpisuje się ono w zauważalny od kilku lat nurt wykorzystywania polisensoryczności w odbiorze dzieł sztuki w Muzeum. Należy przypomnieć oprawę plastyczną wystaw Na drogach duszy. Gustav Vigeland a rzeźba polska około 1900 czy Na wysokiej połoninie. Sztuka Huculszczyzny – Huculszczyzna w sztuce, które mimo wykorzystania największej przestrzeni muzealnej parteru posiadały swoisty klimat intymnego spotkania ze sztuką. Na atrakcyjność doznań wizualnych ma wpływ m.in. wybór filmu wprowadzającego w kontekst wystawy – w tym wypadku jest to kilkunastominutowy, lapidarny dokument czy tapeta z motywem tłumu – wizytówką artysty. Drobne sylwetki z rodzinnych fotografii wyłaniają się z mroku, iskrzą się odcieniami złota, srebra i niezliczonych szarości. Barwy te zdominowały przestrzeń ekspozycyjną.

Zrozumieć kamień

Nie można zapomnieć, że Mianowski, choć przyznał się w jednym z wywiadów do powinowactwa z malarstwem, jest mistrzem grafiki, a szczególnie litografii – w miejsce tradycyjnie używanego kamienia często stosował blachy cynkowe do wykonania płaskiego druku. Warto w tym miejscu zacytować jego słowa otwierające katalog, świadczące o jego mistycznym stosunku do podłoża: „Zrozumieć kamień litograficzny, to jakby wejść w jego wnętrze, mieć świadomość jego bezpośredniego związku z ziemią (…). Walka wody z tłuszczem tuszu litograficznego tworzy na kamieniu arabeskę linii niespotykaną nawet w akwareli. Rysunek kredką czy wydrapywanie rylcem białych kresek, przejścia od najjaśniejszych szarości do pełnej czerni to nieprzecenione możliwości tej wspaniałej techniki graficznej…” .

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się