fbpx
Magdalena Środa styczeń 2012

Możliwość dialogu, konieczność konfliktu?

Niektórzy mówią, że zdolność do debaty jest odwrotnie proporcjonalna do posiadanej władzy. Im więcej władzy, tym ta zdolność mniejsza. Widać to nie tylko po politykach. Widać to w krajach laickich, czyli niemal w całej Europie; nikt tam z Kościołem nie rozmawia. W Polsce odwrotnie, to Kościół ma władzę, a wraz z nią – zanik woli do rozmowy.

Artykuł z numeru

Kościół. Lewica. Dialog

Kościół. Lewica. Dialog

Pamiętam jak w czasach studenckich, w latach 70. regularnie jeździłam na tygodnie filozoficzne do Lublina. Były tam dobre debaty, w których uczestniczyli zarówno studenci, jak i akademicy z KUL i z UMCS. Nie rozmawiało się wtedy jeszcze o polityce, nie było czegoś takiego jak polityka historyczna, modna dziś bardzo na katolickiej uczelni. Omawiało się teksty, referowało klasyków, mówiło o perspektywach filozofii i konkretnych problemach epistemologicznych, ontycznych, etycznych. Wielkim dla mnie odkryciem był wtedy św. Tomasz i teoria realizmu tomistycznego prof. Mieczysława A. Krąpca. Siostra Zdybicka, która również bywała na tych spotkaniach, wydawała mi się fascynującą osobowością; dużo się nauczyłam z jej wystąpień.

Jeździło się również na PAT do Krakowa, by posłuchać prof. Tischnera. Zresztą on sam był częstym gościem na seminariach Krzysztofa Michalskiego, na które chodziłam regularnie w rodzimym instytucie (IF UW). Tischner był jak „świeże źródło”, z którego każdy mógł pić. Z każdym rozmawiał, nikogo nie odrzucał, był otwarty, pełen poczucia humoru a jednocześnie – wielkiej mądrości i wiary. Miał w sobie jasność.

Chodziło się też na debaty do KIK-u. To były zawsze ważne wydarzenia. Na przełomie lat 70. i 80. to było coś na kształt legalnego „uniwersytetu latającego”. Ci, którzy chodzili na wykłady Michnika, Kuronia czy Amsterdamskiego, spotykali się też i w katolickim klubie. To były niemal ciała połączone. Uczestniczyłam tam na początku lat 90. w dużej debacie na temat Veritatis Splendor z zaproszonymi watykańskimi teologami. Pamiętam, że interesowała mnie wtedy kategoria „teonomii uczestniczącej”, która w Veritatis Splendor zastąpiła „autonomię sumienia”.

Z wielką przyjemnością, przez lata słuchałam kazań (tych bardziej filozoficznych) ojca Jacka Salija OP, dzięki któremu poznałam i zainteresowałam się św. Augustynem. W stanie wojennym, u dominikanów miałam swój wykład o wolności. A w czasie wielkiego Zjazdu Filozoficznego w Toruniu (już w latach 90.) brałam udział w dwugłosie o aborcji wraz z ks. prof. Adamem Szostkiem MIC. Była to długa, merytoryczna dyskusja prowadzona fachowo, przyjaźnie, bez żadnej złości, choć bez finalnego konsensusu. Z ks. prof. Stępniem i prof. Markiewicz uczestniczyłam w pracach nad wprowadzeniem filozofii do szkół. Mieliśmy wstępny zarys programu, listę najważniejszych filozofów i problemów i nie było między nami żadnych kontrowersji (projekt upadł, bo zmienił się minister edukacji).

O ile pamiętam pod koniec lat 80. i w latach 90. Komisja Episkopatu ds. Dialogu z Niewierzącymi organizowała prestiżowe debaty, w których brali udział wysocy dostojnicy Kościoła i tak ważne osoby jak Michnik, Geremek, Skarga czy Edelman.

Debaty, kontakty, rozmowy między świeckimi a Kościołem, naprawdę miały miejsce. Była wola rozmowy, wspólne lektury, cele i przestrzeń wolna od strachu i monopolu Prawdy, którym Kościół obecnie się napawa. Bo dziś debaty nie ma. Nie ma ani przestrzeni, ani woli, ani otwarcia. Jest konflikt.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się