fbpx
Katarzyna Skrzydłowska-Kalukin październik 2011

Piękni dwudziestoletni idą po władzę

Po co młodym aktywistom polityka? Bo chcą coś zdziałać, zrobić karierę jak w korporacji lub po prostu być kimś znanym. Jedni są idealistami, inni koniunkturalistami. Kto liczy w przyszłości na poważną zmianę w polskiej polityce, może się rozczarować.

Artykuł z numeru

Piękni dwudziestoletni idą po władzę

Piękni dwudziestoletni idą po władzę

Dobrawa Morzyńska wstąpiła do młodzieżówki PO, bo chciała poznać z bliska ludzi, których dotychczas znała, jak mówi, „ze szklanego ekranu”.

Grzegorz Gruchalski został Młodym Socjaldemokratą, bo chciał zmieniać świat, a jego zdaniem największy wpływ na świat mają politycy, którzy uchwalają ustawy.

Michał Ciechowski już od pierwszej klasy liceum interesował się polityką. Odczekał do matury, a jak tylko zdał, zapisał się do młodzieżówki PiS.

Bogumił Kolmasiak jako nastolatek pochłaniał wręcz gazety i książki na temat polityki. W liceum nadeszła refleksja – warto by się samemu zaangażować. Przeszedł przez kilka partii i młodzieżówek, by dojść do Zielonych.

Dla wielu młodych ludzi start w czynnej polityce zaczyna się właśnie w młodzieżówkach, mimo że ich znaczenie w ostatniej dekadzie zmalało. W latach dziewięćdziesiątych były naturalnym etapem między politycznym pucybutem a prezydentem. Jednak wizerunek młodego działacza noszącego teczkę za liderem skompromitował się w oczach młodych ludzi. Zdegradował się też wizerunek samych partii politycznych. – Młodych zainteresowanych polityką przyciągają teraz modne środowiska ideowe, jednak ich wpływy są niewielkie – mówi Przemysław Radwan-Röhrenschef, dyrektor Szkoły Liderów w Warszawie, przez którą przewijają się młodzi politycy. – Mówiło się, że środowisko „Krytyki Politycznej” zastąpi partie lewicowe, a Projekt Polska – partie liberalne. Potrzebne są jednak jedne i drugie. Od młodzieżówek nastąpił wprawdzie odwrót, ale one nie zamarły. Pojawia się w nich sporo młodych radnych.

Nadal są więc powody, dla których ludzie chcą zapisać się do przeznaczonych dla nich przybudówek partyjnych. – Jaki kontakt ze środowiskiem, np.„Frondy”, ma zaangażowany ideowo prawicowy nastolatek spod Słupska? – pyta retorycznie Olgierd Annusewicz, politolog Uniwersytetu Warszawskiego. Rozpolitykowany prawicowo nastolatek, któremu nie wystarcza już Internet, idzie więc do miejsca, które znajdzie w swojej okolicy, czyli do biura PiS. A stamtąd do młodzieżówki.

Inny powód – kariera. Wciąż można ją zrobić startując w młodych strukturach. Nadal aktualna jest bowiem oferta, którą wielu obecnych wpływowych polityków kiedyś przyjęło: nosisz tę teczkę za liderem i stajesz się dzięki temu jego człowiekiem, a lider ma w zamian oddaną sobie, lojalną grupę wychowanków. To oferta raczej dla bezideowców, którym wszystko jedno, w jakiej partii zrobią karierę, byle była to partia przynajmniej od czasu do czasu rządząca. Albo taka, która zagwarantuje im szybką i efektowną karierę.

Jednak wspólnym mianownikiem motywacji ludzi, którzy zasilają młody aktyw, jest chęć działania. I to natychmiastowa, bez czekania na efekty starcia idei w rozdyskutowanych polityczno-intelektualnych środowiskach.

Jak trafiłem do polityki

Czy będą to sejmowe masy, liderzy, czy osoby, które w ogóle nie wytrwają na tej drodze – pokaże czas. Rozmawiając z nimi teraz, można jednak zastanowić się, jak będzie wyglądała polityka za dwadzieścia lat, bo to spośród nich będą rekrutować się przyszłe elity. O tym, jacy są i jacy mogą być, mówią ich wybory i oceny polityczne, motywy, dla których zajęli się tą działalnością, ich zaangażowanie, dotychczasowe przedsięwzięcia i plany.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się