fbpx
z Michałem Kuleszą rozmawia Maciej Cisowski styczeń 2011

Odzyskać przestrzeń lokalną

Dobrze pamiętam rozmowy sprzed dwudziestu lat, kiedy wieszczono, że społeczeństwo nie dorosło do samorządu, że jak tu będzie samorząd, to na pewno wszystko rozkradną… Ja uważam, że społeczeństwo dorasta w trakcie zmian i jest takie, jakie mu stwarzamy warunki.

Artykuł z numeru

Kapitał społeczny. Od zaufania do zaangażowania

Polacy są już przemęczeni polityką. Czy z tego powodu rezygnują często z udziału w wyborach samorządowych? Frekwencja znowu nie była zbyt wysoka.

Odpowiem inaczej na to pytanie. Po angielsku mamy dwa słowa: jedno to „politics”, drugie to „policy„. My obie te rzeczy obejmujemy słowem „polityka”. A nasza polityka, ta o której dudnią media, to jest tylko „politics”, czyli analiza kto sprawuje władzę i kto po nią sięga. Mnie to mniej interesuje, chociaż rozumiem, że to jest ważne. Mnie interesuje „policy„, czyli cele i procesy decyzyjne. Polacy są zmęczeni „politics”, ale nie „policy”. Bardzo mało mówimy o meritum władzy, a zatem o celach, programach i dokonaniach. Oczywiście, właśnie w czasie wyborów samorządowych na ten temat jest znacznie więcej, dlatego, że coś się dokonało przez te ostatnie lata. I nie ma w tym nic dziwnego, że władza, która kończy kadencję, chce nam przypomnieć, co zostało zrobione i że ten czas i nasze pieniądze nie zostały zmarnowane.

Politycy skupiają się na rzeczach bardzo efektownych: stadion, obwodnica, sala koncertowa, natomiast ginie w tym wszystkim bardziej rozbudowany i racjonalny dyskurs o osiągnięciach i niepowodzeniach ostatniej kadencji.

Każdy – to jest naturalne – usiłuje ukryć swoje błędy, a pokazać się z tej lepszej strony. W istocie rzeczy w wyborach samorządowych chodzi o gospodarkę komunalną, o kanalizację, o ulice… I jest pytanie: kto lepiej to potrafi zrobić? Oszczędniej, taniej, a jednocześnie sprawniej. Obowiązująca ordynacja wyborcza do samorządu, poza gminami do 20 000 mieszkańców, nie skłania do rozliczeń, bo to jest ordynacja partyjna. Ostatnie wybory są tego najbliższym przykładem. Ja chciałbym się dowiedzieć, jaki naprawdę jest program partii i poszczególnych kandydatów na najbliższą kadencję w konkretnej gminie, powiecie czy województwie.

Program formułowany dla konkretnej społeczności?

Tak. Ale przy proporcjonalnej ordynacji wyborczej, która dotąd obowiązuje – mam nadzieję, że już w przyszłych wyborach będzie inaczej – indywidualne obietnice nie znaczą prawie nic, ponieważ my wybieramy nie ludzi, a partie. Głosujemy na Iksińskiego z listy Z. Lista Z wygrywa, ale Iksiński się nie dostaje. A lista Z nic nam nie obiecywała. Niektóre partie dokonały w tym roku ciekawego wysiłku – mówię o dużych partiach – prezentując w mediach ogólnokrajowe programy samorządowe. Mnie się to wydaje zupełnie absurdalne. W trakcie wyborów samorządowych nie jestem specjalnie zainteresowany tym, jakie jest ogólne zapatrywanie się partii, tej czy tamtej, na samorząd.  To się przyda dopiero w przyszłym roku, jak będą wybory do parlamentu. Natomiast dzisiaj oczekiwałbym, że partia X, Y czy Z będzie miała program dla Szamotuł czy Olkusza, dla konkretnego powiatu; że nie będzie to ogólna teoria wszystkiego, tylko, że programy partii będą się różniły między sobą.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się