fbpx
Simon Oliver lipiec-sierpień 2010

Krótki kurs radykalnej ortodoksji

Radykalna ortodoksja głosi, że narodziny świeckości rozpoczynają się wraz ze zmianami teologicznymi, które zaszły wiele wieków temu i nie mogą być traktowane jedynie w sensie czystego ludzkiego postępu czy też rozbrojenia religii narzędziami nowych nauk lub racjonalności.

Artykuł z numeru

Radykalna ortodoksja. Szansa dla teologii czy powrót do średniowiecza?

„Dawniej nie było nic »świeckiego«”. To pierwsza teza książki Johna Milbanka Theology and Social Theory. Praca rozpoczynająca się tym stwierdzeniem jest uznawana za początek pewnego rodzaju teologicznej wrażliwości, która przybrała miano radykalnej ortodoksji. Obecnie radykalna ortodoksja stała się prawdopodobnie najszerzej dyskutowanym i pobudzającym nurtem teologii anglosaskiej. Biorąc pod uwagę, że prace z tego nurtu często usiłują objąć szeroki zakres zagadnień i problemów, angażując zarówno klasyczną, jak i współczesną myśl w celu teologicznego odczytania znaków naszych czasów, stajemy wobec rozległej przestrzeni. Niniejsze wprowadzenie ma za zadanie przybliżyć podstawowy ogląd niektórych kluczowych tematów, zanim staniemy twarzą w twarz z samą radykalną ortodoksją.

Zamierzam tu wykorzystać wspomnianą tezę Milbanka jako mój własny punkt wyjścia. Co zatem oznacza twierdzenie, że kiedyś „nie było nic świeckiego”? Jak teologia, która ma się za radykalną i ortodoksyjną, rozwija intuicję zawartą w tym zdaniu?

Powstanie sekularyzmu

To, że żyjemy w zeświecczonym społeczeństwie – głównie (co, rzecz jasna, nie znaczy, że jedynie) w Europie Zachodniej i Ameryce Północnej – często uznaje się za oczywiste. Przywykliśmy do dziennikarskich tekstów mówiących nam, że Europa wraz z nieustannym spadkiem regularnie praktykujących chrześcijan jest post-chrześcijańska, a Stany Zjednoczone, mimo posiadania najwyższego w świecie zachodnim wskaźnika religijności (także w wymiarze jej praktykowania), konstytucyjnie oddzielają politykę od religii. Społeczeństwo świeckie możemy rozumieć jako takie społeczeństwo, w którym publiczny wymiar polityki, biznesu i prawa nie ma żadnego odniesienia do Boga czy transcendencji. Resztki praktyk religijnych i powszechnej modlitwy, pozostałe w sferze publicznej, są jedynie dalekim echem dawno zapomnianego świata, w którym wiara w Boga oddziaływała na każdy aspekt ludzkiej egzystencji, tak publicznej, jak i prywatnej. Dziś wydaje się, że praktyki religijne ograniczają się do sfery prywatnej, w której jednostki mogą oddawać się własnym przekonaniom, póki poglądy te nie naruszają powszechnie bronionych praw innych ludzi. Jeśli rozumiemy zeświecczenie jako zamykanie religii i teologii w indywidualnej przestrzeni „osobistych przeświadczeń”, możemy także uznawać, że świeckość dotyczy przesunięcia akcentów i interpretacji na pozycje, z których możliwe jest udzielanie odpowiedzi na podstawowe pytania dotyczące natury i człowieczeństwa bez odesłania do Boga czy jakiejkolwiek transcendencji bądź celu.

A Secular Age1, pracy, która w wielu aspektach współgra z pismami nurtu radykalnej ortodoksji, kanadyjski filozof Charles Taylor proponuje jeszcze inny sposób rozumienia świeckości. Zgodnie z nim świeckość polega na przejściu od stanu, w którym wiara w Boga jest właściwie niepodważalną regułą kierującą ludzkim życiem, do sytuacji, gdzie wiara staje się zaledwie jedną spośród wielu równoważnych opcji. Staje się kolejnym „światopoglądem”. To zaś – wskazuje Taylor – sugeruje, że pomimo najwyższych wskaźników religijności Stany Zjednoczone są przykładem kraju zeświecczonego: religia przeistacza się w typowy produkt, którym na wolnym rynku kupczą rozliczni „handlarze” rozprowadzający swoje wizje Boga.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się