fbpx
Inga Iwasiów styczeń 2017

Zranieni miłością

Miłość, potraktowana jako widomy znak sukcesu, a zarazem oprawiona w ramę ironii i dystansu, powinna przestać kojarzyć się z zadaną wolnością.

Artykuł z numeru

Dumni, silni, niepełnosprawni

Dumni, silni, niepełnosprawni

Autorka Uczuć w dobie kapitalizmu oraz Hardkorowego romansu – wydanych niedawno w Polsce – stawia tym razem fundamentalne dla wielu z nas pytanie: „Dlaczego miłość rani?”. Pokazywana w sztuce jako stan szczęśliwości, wyczekiwana, obudowywana mitologią i marketingiem – okazuje się nieosiągalna, trudna, traumatyczna; rozczarowuje. Wydawnictwo Krytyki Politycznej przewrotnie dostarcza nam tę książkę w różowych okładkach, co było dla mnie pewnym kłopotem w podróży: starałam się dawać do zrozumienia współpasażerom, że nie czytam romansu, albowiem czytanie powieści z tego gatunku czy szerzej rzecz ujmując: cała kultura pink, wchodzi w konflikt z moim rozpoznaniem granic stosownej autoprezentacji. Oczywiście niepotrzebnie się martwiłam, albowiem nie ma nic bardziej powszechnego niż mówienie o miłości, roztrząsanie felerów związku (relacji – pisze Illouz, krytyczna wobec slangu naszych czasów), a nawet przesiąknięte osobistymi motywacjami teoretyzowanie na ten temat. Miłość zajmuje serce ponowoczesnego świata – niech ta (moja) tandetna fraza będzie wstępem do poważniejszej refleksji.

Studium Evy Illouz może okazać się dla wielu osób kłopotliwe z dwóch zasadniczych powodów, niewiele mających wspólnego z kolorem okładki. Pierwszy bierze się stąd, iż socjolożka – inaczej niż uważany za autora przełomowych rozpoznań kulturowych konstruktów miłości Anthony Giddens – nie postrzega obecnego etapu jako porewolucyjnego wyzwolenia. Idzie o to, iż zliberalizowane zasady małżeństw i romansów nie muszą być lepsze, bardziej demokratyczne, wyzwalające dla kobiet, także gdy rozważymy je z pozycji dalekich od konserwatyzmu, namawiającego nas z innych powodów do przywrócenia sprawdzonych zasad. Drugą konfuzję wzbudzi z pewnością krytyka kultury psychoterapeutycznej czy nawet kultury wglądu i autoanalizy, która zdaje się zarazem kamuflować i produkować problemy ludzi z miłością. Te dwie kwestie interesują mnie najbardziej. Pierwsza – jako literaturoznawczynię. Druga – jako pisarkę.

Romantyczno-kapitalistyczne schematy

Zapewne wielu ludzi podziela przekonanie, iż dzisiejsze związki mężczyzn i kobiet charakteryzuje przed wszystkim chaos. Pole seksualne – tego pojęcia za Pierre’em Bourdieu używa autorka – jest szerokie, zróżnicowane, pozornie otwarte, a zarazem w niepokojący i niedopowiedziany sposób zakleszczone, ograniczające, chaotyczne. Przywykliśmy sądzić, iż żyjemy w czasach większej autonomii jednostki dysponującej większymi możliwościami. Podstawowym naszym kapitałem miałaby być wolność, także seksualna. Przeszłość, znana przede wszystkim z narracji obecnych w kulturze, a więc powieści i filmów, dostarcza nam wielu przykładów zniewolenia przez normy społeczne, studzenia uczuć czy karania za próbę podążania za namiętnością. Dzisiejsza swoboda wyboru partnera wydaje się na tym tle wielkim postępem. Illouz pokazuje jednak, że takie myślenie nie uwzględnia wielu czynników przeszłych i obecnych gier matrymonialnych. Ograniczenie do własnej klasy, środowiska, aranżowanie małżeństw, traktowane jako obyczajowa i moralna norma, mogły dawać poczucie spełnienia i pomagały zachować równowagę, a przede wszystkim porządkowały pole społeczne, dając miejsce pojedynczym ekscesom – buntownikom, uosabianym przez wielkich kochanków, bohaterów literackich. Oczywiście współcześnie najlepiej pamiętamy te narracje, które opisują mezalianse i nieszczęścia. Gdyby lepiej wsłuchać się w głos pisarzy, niektóre opowieści można by przeczytać na nowo.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się