fbpx
Henryk Woźniakowski czerwiec 2018

„Wszystko jest nieskończenie bardziej złożone”

Końcówka lat 70. przynosi w krajach Europy Środkowej wzrost zarówno społecznych frustracji, jak i aktywności nielicznych, ale wybitnych postaci, które coraz bardziej wyrywały się z totalitarnej skorupy systemu.

Artykuł z numeru

Kochać, uprawiać, chronić

Kochać, uprawiać, chronić

Stłumienie polskiego marca i praskiej wiosny położyły kres nadziejom rewizjonistów; zarazem lata 70. to czas wyczerpywania się obietnic gospodarczych małych czy większych stabilizacji – kadarowskiej po węgierskiej rewolucji ‘56 roku, husakowskiej po Praskiej Wiośnie czy gierkowskiej po wydarzeniach gdańskich roku 1970. Nagroda Nobla dla Aleksandra Sołżenicyna, amerykańska polityka praw człowieka i zakończenie Konferencji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie deklaracją zawierającą m.in. zobowiązanie do przestrzegania tych praw sygnowaną przez państwa bloku sowieckiego ożywiły nadzieje. Eseje Leszka Kołakowskiego, Czesława Miłosza, Istvana Bibò czy Jana Patocˇki, krążące z rąk do rąk w odpisach lub dzięki przemycanym emigracyjnym wydawnictwom, otwierały nowe horyzonty i stawiały wyzwania o charakterze etycznym. Dzięki temu w głowach intelektualistów spragnionych niezależności zaczynały pojawiać się podobne pomysły na lepsze życie, wbrew jarzmu nałożonemu przez system. „Sztywność systemu zależy w części od tego, do jakiego stopnia ludzie w nim żyjący są przeświadczeni o jego sztywności” – pisał Kołakowski w eseju Tezy o nadziei i beznadziejności. I dalej: „ci, którzy w krajach socjalistycznego despotyzmu mogą być inicjatorami nadziei, są zarazem inicjatorami ruchu, który tę nadzieję czyni realną – jako że w wiedzy społeczeństwa o sobie samym podmiot i przedmiot są częściowo zbieżne” („Kultura” 1971, nr 6). Stawało się jasne, że do lepszego życia prowadzić mogą tylko decyzje rozumu – w kantowskim sensie – praktycznego, a więc takie, które wiodą do czynu kierowanego imperatywem prawdy i dobra.

Wymagało to nie tylko nadziei, ale i odwagi – bo założenie KOR-u czy Karty 77 było pójściem o krok dalej niż Herbertowska „odmowa, niezgoda i upór”. Ten krok wyznaczył drogę, na której były zapisy cenzury, utrata pracy i drakońskie wyroki, ale też niezależna działalność pisarska, wydawnicza i edukacyjna, Solidarność i ostatecznie – nieoczekiwane dla wielu – zwycięstwo w postaci Okrągłego Stołu, Aksamitnej Rewolucji i narodzin demokratycznych republik. Na tej drodze zawiązywały się też niezwykłe przyjaźnie, a jedną z najbardziej owocnych była ta, która połączyła Adama Michnika i Václava Havla, czemu pasjonujący wyraz daje złożona z ich rozmów książka Przedziwna epoka. Ukazała się ona pierwotnie w Yale University Press i jej przeznaczenie dla amerykańskiego czytelnika sprawia, że zawiera znakomity wstęp i przypisy opracowane przez Elżbietę Matynię, dające szerokie tło do rozmów, prowadzonych w różnej formie od 1978 do 2011 r. Uzupełnienia te mają wybitny walor dydaktyczny również dla polskich czytelników, cenny zwłaszcza dla tych, dla których ów okres należy do historii, a nie do własnej pamięci.

 

Widok ze Śnieżki

Wszystko zaczyna się od spotkania na Śnieżce w 1978 r. „kilku kryminalistów z obu krajów, którzy deklarują potrzebę przyjaźni i współpracy między narodami” – jak napisze Adam Michnik po 33 latach. Można przypuszczać, że Havel znał już wtedy tekst Michnika Nowy ewolucjonizm powstały dwa lata wcześniej, wraz z narodzinami KOR-u. „Żądając prawdy, czy też – według formuły Leszka Kołakowskiego – »żyjąc w godności«, inteligenccy opozycjoniści walczą nie tylko i nie tyle o lepsze jutro, ale o lepsze dzisiaj. Każdy akt oporu ocala jakąś sumę wolności, godności i prawdy, ocala wartości, bez których żaden naród nie może egzystować” („Aneks” 1977, nr 13–14) – te słowa mogłyby być mottem do słynnego eseju Havla Siła bezsilnych, powstałego na zamówienie Michnika złożone na Śnieżce. Przedziwną epokę otwiera list Havla do Michnika, towarzyszący esejowi i zawierający szczegółowe uwagi dotyczące planowanego zbioru tekstów, do którego Siła bezsilnych miała stanowić wprowadzenie oraz inspirację. Tom nigdy nie powstał, lecz tekst Havla opublikowany w podziemnej warszawskiej „Krytyce” rychło stał się ewangelią środkowoeuropejskich dysydentów. Autor wzywał do odmowy uczestnictwa w ideologicznym kłamstwie, do „życia w prawdzie”, będącego gestem tyleż moralnym, co politycznym. Życie w prawdzie uwalnia człowieka od wspólnictwa z demoralizującym systemem, pozwala odzyskać godność i panowanie nad losem, stanowi opowiedzenie się za „rzeczywistymi intencjami życia” i punkt wyjścia do tworzenia „równoległej” kultury, polityki, związków zawodowych. Ostatecznie chodzi o „rewolucję egzystencjalną”, czyli odrodzenie moralne i nowy stosunek do drugiego człowieka i wspólnoty oparty na „zaufaniu, szczerości, odpowiedzialności, solidarności, miłości” – wartościach wykraczających poza determinacje narzucane przez cywilizację techniczną i konsumpcyjną, zarówno w wydaniu demokratycznym, jak i posttotalitarnym. Nawiasem mówiąc, tezy te głęboko współbrzmią z zakończeniem cytowanych już Tez o nadziei i beznadziejności: „Istotne jest, że środki presji znajdują się pod ręką, są w dyspozycji niemal każdego. Polegają tylko na wyciąganiu ko sekwencji z najprostszych przykazań, które zakazują przemilczania świństw, czapkowania przed panem, wyłudzania jałmużny za pokorę i innych podobnych zachowań. Z własnej godności czerpiemy prawo, aby stare słowa »wolność«, »sprawiedliwość« i »Polska« móc wypowiadać pełnym głosem”. Oto przykład wzajemnych inspiracji i krążenia idei, które zyskując stopniowo natężenie, krystalizują się w czynie.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się