fbpx
Katarzyna Pawlicka czerwiec 2017

Wspólnota ojców, wspólnota synów

Maus Arta Spiegelmana ma ponad 30 lat, gdy w Polsce, nakładem Wydawnictwa Komiksowego, ukazuje się jego zbiorcze wydanie. To dobry moment, by odciąć się od kontrowersji, tworzących się przez lata m.in. wokół rzekomo niepochlebnego sportretowania Polaków, i spojrzeć na dzieło Spiegelmana raz jeszcze.

Artykuł z numeru

Biografie rzeczy żydowskich

Biografie rzeczy żydowskich

Warto to zrobić tym bardziej, że komiks zdążył zainspirować oraz ośmielić polskich i zagranicz­nych rysowników gotowych podej­mować w swoich pracach tematykę Zagłady (by wspomnieć chociażby Ach­tung Zelig Krzysztofa Gawronkiewicza i Krystiana Rosenberga czy Drugie pokolenie Michela Kichki).

Mój ojciec krwawi historią – pier-wsza część opus magnum Spiegelmana wychodzi w Stanach Zjednoczonych w 1986 r. i niemal natychmiast dzieli nie tylko recenzentów (często bez­radnych wobec braku, w ich przeko­naniu, spójności między formą i tre­ścią Mausa), ale także opinię publiczną. Nic dziwnego, skoro czytelnicy przez lata przywykli do dominacji dyskursu historycznego, z centralnym miej­scem świadectwa ocalałego jako pod­stawowego nośnika wiedzy o Holo­kauście. Na pierwszy plan wysuwa się pytanie: jak o sprawach śmiertelnie poważnych można mówić za pośred­nictwem komiksu – medium mocno osadzonego w popkulturze, z łatką nie­wyszukanej rozrywki dla mas? Termin „powieść graficzna”, służący wydzie­leniu zamkniętych, dłuższych i poważ­niejszych historii, jest jeszcze w powi­jakach. Nie mówiąc o silnej tabuizacji samej Zagłady, przejawiającej się m.in. w podejrzliwości wobec reprezentacji wychodzących poza oswojony kanon świadectw, opracowań historycznych czy powieści autobiograficznych. Był zatem Maus co najmniej podwójnie „obciążony” – z jednej strony, już na starcie, formą, z drugiej natomiast konstrukcją bohatera: Władka Szpigelmana, któremu udało się przeżyć piekło.

 

Człowiek, więzień, świadek

Ten bowiem nie jest postacią krysz­tałową. Wręcz przeciwnie – w oczach narratora, dorosłego syna – jawi się jako człowiek niezwykle wymagający, zgorzkniały, paranoicznie oszczędny i złośliwy. Trudno oszacować, na ile są to cechy wrodzone Władka, a na ile nabyte wraz z pozagładową traumą. Pewnym jest natomiast, że uczynienie ojca zwykłym, a nawet słabym czło­wiekiem, wymagało od autora nie lada odwagi. Tym bardziej że prezentowany przez nestora rodu zestaw cech łatwo przekuć w stereotyp Żyda: liczącego pieniądze, przekonanego o własnej wyjątkowości, oschłego dla bliskich. Co więcej – w trakcie lektury rodzi się nieśmiało pytanie: czy gdyby nie wspo­mniane cechy (przy założeniu, że nie są wynikiem wojennych doświadczeń), Władek przeżyłby pobyt w obozach? Stąd już blisko do jawnej, wypierającej współczucie, niechęci ze strony czytelnika. Oś fabularna obu części oparta jest na rozmowie, podczas której ojciec dzieli się z synem swoim przedwojennym i wojennym doświad­czeniem. Zwierzenia sprowokowane są sytuacją tworzenia komiksu, nie zaś naturalną potrzebą skonfrontowania się z przeszłością. Wspomnienia Władka zostały włożone w ramę spotkań z dorosłym już Artiem – rysownikiem. Dlatego równolegle z narracją historyczną śledzimy relację schorowanego ojca ze zdystansowanym synem, która bardzo szybko staje się równorzędnym, obok Zagłady, tematem Mausa. Autor-narrator w pewnym momencie łączy te dwa pola, pytając retorycznie: „To znaczy, nie umiem zrozu­mieć nawet mojej relacji z ojcem… więc jak ja mam zrozumieć cokolwiek na temat Auschwitz?… Albo Zagłady?”.  

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się