fbpx
Anna Marchewka grudzień 2018

Paranoja jest goła

Warkocki wykonał w swojej rozprawie koronkową robotę, czytając blisko, ale i w kontekście „debiutanckie arcydzieło” Gombrowicza.

Artykuł z numeru

Przestrzeń przyjaźni

Przestrzeń przyjaźni

Błażej Warkocki, krytyk literacki i naukowiec związany z Uniwersytetem im. Adama Mickiewicza, autor Homo niewiadomo. Polska proza wobec odmienności (2007) i Różowy język. Literatura i polityka kultury na początku wieku (2013), proponuje w swojej najnowszej książce, by zacząć czytanie twórczości Witolda Gombrowicza od początku. Pamiętnik afektów z okresu dojrzewania już tytułem (a właściwie: jego pierwszą częścią) wskazuje, że rozprawa, wydana w cyklu „Nowa Humanistyka” Instytutu Badań Literackich, poświęcona jest debiutowi autora Kosmosu. Nie tyle jednak mamy tutaj do czynienia z pracą rewizyjną, ile z wynikami lektury zdolnej przekroczyć tradycyjne uwikłania historyczno- i krytycznoliterackie, nie umniejszając przy tym ich wartości. Warkocki używa innego niż dotychczasowi badacze języka i robi to z pełną świadomością jego performatywnej, nie tylko opisowej, mocy. Korzysta w tym „jakby pierwszym” i bliskim czytaniu z dorobku Eve Kosofsky Sedgwick, teoretyczki i badaczki literatury, która nadal jeszcze polskim czytelnikom i czytelniczkom jest mało znana, ale coraz częściej pojawia się w lokalnych rozpoznaniach krytycznoliterackich jako mocny punkt odniesienia. Wstęp do swojej znakomitej, wciągającej, angażującej i wyjątkowo intersującej rozprawy, którą można traktować również jak pełną uwagi i zrozumienia prezentację prac Sedgwick (co jest jej ogromną zaletą), Warkocki rozpoczyna od wprowadzenia pojęcia fantasy books, czyli książek wyobrażonych. Sedgwick stwierdziła bowiem, że najważniejsze są nie te książki, które przeczytaliśmy, ale te, których przeczytać nie zdołaliśmy, do których nie dotarliśmy, które nie są dla nas bezpośrednio dostępne, ale za to dobrze znamy ze słyszenia, które sobie wyobraziliśmy. Takimi książkami wyobrażonymi, co jasne, można nazwać prace samej Sedgwick, bo znaczna ich część czeka dopiero na przekład, a co za tym idzie, na właściwe, niezapośredniczone i weryfikowalne spotkanie z polskimi odbiorcami. Jednak, w pewnym sensie, można tak mówić i o Gombrowiczu, właśnie dlatego, że tyle już o nim napisano, tyle powiedziano, że przyznano mu kłopotliwy, bo unieruchamiający, status wielkiego pisarza, omówionego już ze wszystkich, wydawać by się mogło, stron. Posługujemy się często wytartymi frazami, pojęciami wypracowanymi przez wcześniejszych czytelników, mamy o nich wiedzieć, znać je i raczej używać ich zamiast samodzielnej, niekanonicznej lektury. Wiedza zaś, jak pisze Sedgwick w Czytaniu paranoicznym, czytaniu reparacyjnym, albo: masz paranoję i pewnie myślisz, że ten tekst jest o tobie (w przekładzie Magdy Szcześniak esej dostępny jest  w 5. numerze pisma „Widok. Teorie i Praktyki Kultury Wizualnej” z 2014 r.), ma „pewną sprawczość, a nie po prostu istnieje”. Podejmowanie pracy czytania „od początku” może już nie tylko pomóc iść po śladach, bo te zatrzymują czytających o krok przed tekstem, ale sprawdzić je, podejrzeć i w ten sposób dokonać samodzielnej rozprawy. Sedgwick przypomina popularną i dobrze się mającą hermeneutykę podejrzeń Paula Ricoeura, by przekierować zainteresowanie z praktyk paranoicznych na reparacyjne. Badaczem, którym interesowała się sama Sedgwick (przyczyniła się też do rozpropagowania prac tego mało znanego wcześniej harvardzkiego profesora) i który odgrywa poważną rolę w książce Warkockiego, jest Silvan Tomkins, jeden z ojców teorii afektów – zarówno pozytywnych, jak i negatywnych. Wśród jego najpoważniejszych i najbardziej pożytecznych, jak się okazało, również w lekturze Gombrowicza, odkryć była diada „wstyd–upokorzenie”. Jednak tak jak dla Tomkinsa „wstyd jest afektem poniżenia, porażki, przewinienia i alienacji”, tak dla Sedgwick, która potrafiła pójść o krok dalej, wstyd nie traci nic ze swojej wagi, ale przestaje być tylko ciężarem, staje się fundamentem budowanej opowieści o tożsamości. Jak pisze Warkocki: „Tomkins uznaje wstyd za jeden z protoafektów czy też afektów prymarnych. Natomiast Sedgwick, jako jego komentatorka i interpretatorka, podkreśla związek pomiędzy odczuwaniem wstydu a interpelowaniem tożsamości. Bo istotą afektu wstyd–upokorzenie, zgodnie z rozpoznaniami Tomkinsa, jest skrajne nakierowanie na podmiot doświadczenia, na »ja«”. W ujęciu Sedgwick wstyd, choć zakłóca identyfikację, to – jak zauważyła Justyna Tabaszewska w tekście przytaczanym przez Warkockiego Siostry i bracia wstydu („Teksty Drugie” 2016, nr 4) –„również pomaga wytworzyć tożsamość. Rolą wstydu jest podważanie i utrwalanie tożsamości, komplikowanie i stabilizowanie jej w tym samym momencie. Wstyd może być więc nie tylko znakiem odrzucenia, ale i drogą do samoakceptacji”. Droga do tejże samoakceptacji, jak pisze Sedgwick w innym tekście Wstyd, teatralność i queerowa performatywność: sztuka powieściowa Henry’ego Jamesa, wiedzie przez „rodzaj przedstawienia teatralnego”. W rozumieniu badaczki wstyd daje szansę na przekształcenie, odegranie, w pewnym sensie wyzwolenie – na pewno z tradycyjnie pojmowanej roli ofiary. Ten, który się zawstydza, wykonując paranoiczny gest uprzedzający działanie ewentualnych przeciwników czy prześladowców, utrzymuje władzę nad sobą (nawet posuwając się do samobójstwa), nie oddaje jej nawet w spotkaniu z przemocą i władzą, również homofobiczną, więcej nawet: potrafi odsłonić jej mechanizmy. I tak właśnie dzieje się w opowiadaniach zebranych w Pamiętniku z okresu dojrzewania.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się